25. rocznica śmierci Tadeusza Łomnickiego

22 lutego 2017 roku mija 25. rocznica śmierci Tadeusza Łomnickiego.

Tadeusz Łomnicki urodził się 18 sierpnia 1927 roku w Podhajcach koło Lwowa. Zanim stał się jednym z najwybitniejszych aktorów polskiego kina i teatru, ukończył Gimnazjum Handlowe w Dębicy. Potem przeprowadził się do Krakowa, gdzie w czasie II wojny światowej pracował m.in. w banku i na kolei. W 1945 roku rozpoczął naukę w rocznym Studium Teatralnym przy Starym Teatrze w Krakowie. Potem ukończył też Wydział Reżyserii PWST w Warszawie (1965).

Zadebiutował epizodem w „Mężu doskonałym” Jerzego Zawieyskiego. W 1949 roku przeniósł się na stałe do Warszawy. Na kolejne ćwierć wieku (z przerwą w latach 1952-1957 – angaż w Teatrze Narodowym) zawodowo związał się z tamtejszym Teatrem Współczesnym, którego dyrektorem był wówczas Erwin Axer. „Jesteśmy (…) ludźmi bardzo różnego temperamentu, różnego talentu. To znaczy: on jest znacznie bardziej utalentowany ode mnie, a ja mu to porządkowałem. (…) Ja byłem dla niego kontrolą (…) jakoś uzupełnialiśmy się, uważam. A to się odbywało czasem burzliwie, czasem w zgodzie” – wspominał ten wybitny reżyser wiele lat później na łamach „Notatnika Teatralnego” (1992).

Pierwsze kroki

W kinie po raz pierwszy pojawił się tuż po wojnie, epizodycznie w „Dwóch godzinach” Stanisława Wohla i Józefa Wyszomirskiego. Pierwszymi filmowymi kreacjami, w których zaprezentował próbkę swojego aktorskiego kunsztu, była „Piątka z ulicy Barskiej” Aleksandra Forda (zagrał Lutka Kozłowskiego) oraz – przede wszystkim – „Pokolenie” Andrzeja Wajdy, gdzie wcielił się w postać Stanisława Mazura. U Forda wystąpił też w „Ósmym dniu tygodnia”, a u Wajdy, który mówił nim jako o „mistrzu wiedzy i aktorskiej samoświadomości”, również w „Niewinnych czarodziejach”, „Człowieku z marmuru” oraz „Kronice wypadków miłosnych”. Do filmu „Eroica” zaangażował go z kolei Andrzej Munk, zaś Jerzy Passendorfer obsadził jako Marka w zrealizowanym przez siebie „Zamachu”.

Mały rycerz

Prawdziwą sławę i popularność przyniosła mu rola pułkownika Michała Wołodyjowskiego w „Panu Wołodyjowskim” i nominowanym do Oscara „Potopie” (oba filmy wyreżyserował Jerzy Hoffman) oraz w serialu telewizyjnym Pawła Komorowskiego pt. „Przygody pana Michała”. Za grę w pierwszym z wymienionych tytułów otrzymał nagrodę za pierwszoplanową rolę męską na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie (1969). W tym samym roku został rektorem PWST w Warszawie (do 1981 roku), a w połowie lat 70. zakładał, a następnie kierował i przez kilka lat grał na deskach stołecznego Teatru na Woli.
Na początku lat 80. wystąpił m.in. w filmach twórców tzw. kina moralnego niepokoju. M.in. u Krzysztofa Zanussiego w telewizyjnym „Kontrakcie” oraz jako komunista Werner w odłożonym na półki słynnym „Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego, reżysera który obsadził Tadeusza Łomnickiego również w roli krawca w ósmym odcinku „Dekalogu”. Stworzył pierwszoplanowe role w dwóch obrazach Filipa Bajona („Wizja lokalna 1901”, „Limuzyna Daimler-Benz”) oraz – już nieco mniejszą – w mickiewiczowskiej „Lawie” Tadeusza Konwickiego. Mimo to, wspomniana dekada nie należała do najszczęśliwszych okresów w życiu tego wybitnie utalentowanego aktora. Grał wówczas rzadziej niż mógł i chciał. Bardziej spełniał się na scenie (niezapomniane kreacje w przedstawieniach wystawianych w Teatrze Studio) niż na ekranie, choć widzowie mogli go zobaczyć również w serialach („Dom”, „Modrzejewska”). Przeszedł też operację serca, która wyłączyła go z zawodu na dwa lata.

Najlepszy z najlepszych

Ten, jak go niektórzy nazywali, „genialny potwór”, bo z jednej strony swoją grą budził u widzów podziw, z drugiej zaś przerażenie, umarł tak jak żył. W biegu, na deskach Teatru Nowego w Poznaniu, w trakcie przygotowań do „Króla Leara” Williama Szekspira, spektaklu w którym grał oczywiście tytułową rolę. „Podczas próby, 22 lutego 1992 roku, był skupiony, z nikim nie rozmawiał. Ostatnie słowa, które wypowiedział jako Lear to: Więc jakieś życie świta przede mną! Dalej! Łapmy je, pędźmy za nim! Biegiem, biegiem! Wypadł za kulisy i upadł” – wspominał później w jednym z wywiadów reżyser Eugeniusz Korin. Tadeusz Łomnicki zajął pierwsze miejsce w ankiecie tygodnika „Polityka” na najważniejszych aktorów polskich XX wieku. Po jego śmierci wybitny tłumacz i znawca teatru Jan Kott napisał, że „odszedł jeden z największych aktorów w jego pokoleniu. I w Polsce, i na świecie”.

Marcin Zawiśliński

22.02.2017