40-lecie pracy J. Radziwiłowicza

Spektaklem „Natan Mędrzec” w Teatrze Narodowym obchodził w sobotę 40-lecie pracy artystycznej Jerzy Radziwiłowicz.

Teatr i kino

Choć sam przyznaje, że najważniejszym medium jest dla niego teatr, wielokrotnie przekonał widzów, że doskonale czuje też kino. Jego filmowym odkrywcą jest z pewnością Andrzej Wajda. To on uznanego aktora Starego Teatru w Krakowie skojarzył z filmowymi rolami bezkompromisowych idealistów. Do takiego wizerunku aktora przyczyniły się szczególnie role Mateusza Birkuta w „Człowieku z marmuru” i Macieja Tomczyka z „Człowieku z żelaza”, a potem Marcela, głównego bohatera filmu Waldemara Krzystka „W zawieszeniu”.

Trudne role

Radziwiłowicz, co ciekawe, zyskał powodzenie dzięki rolom, którymi znacznie trudniej wkupić się w łaski publiczności. Widzowie preferują raczej różnych „czarujących łajdaków” o bardziej pokomplikowanych psychikach i mniej jednoznacznych motywach działania.

Aktor Wajdy

Niewątpliwie postacie obdarzone jakąś skazą są zawsze ciekawsze do grania i więcej można z nimi zrobić – twierdził aktor. – Choć to niekoniecznie prawda, że aktorzy czują wstręt do grania szlachetnych ludzi. Nie mam natomiast poczucia, że wyspecjalizowałem się w rolach sztandarowych idealistów. W filmach Wajdy, to by się – z pewnymi zastrzeżeniami – zgadzało, ale już Marcel w filmie „W zawieszeniu” jest zaszczutym człowiekiem. Ideowcem w stanie rozkładu. Role u Wajdy rzeczywiście zaważyły na moim wizerunku, ale ja nie rozliczam swego życia wyłącznie na podstawie tych dwóch filmów.

Mateusz Birkut

Jak przypomina portal I Culture: – Piękno tego wyjątkowego filmu leży w złożoności stosunku reżysera wobec postaci Birkuta, tego doskonałego w swojej pokorze przedstawiciela całej nieszczęśliwej, wyalienowanej epoki – pisał w 1979 roku o Mateuszu Birkucie, postaci stworzonej przez Radziwiłowicza w „Człowieku z marmuru”, Alberto Moravia. – Birkut, zanim został stachanowcem, miał te zalety i wady, które zawsze stanowiły niezmienny element człowieczeństwa niezależnie od miejsca i czasu. Pod etykietą bohatera socjalizmu pokora i prawość czynią z niego bohatera prawdziwego. Jaki efekt dała ta delikatna operacja? Otóż, podczas gdy stalinizm zostaje skazany bezapelacyjnie, socjalizm, jako idea i jako utopia, zdaje się ratować. 

 

Cztery lata później występuje Radziwiłowicz w kolejnym – tym razem teatralnym – arcydziele Wajdy: „Zbrodni i karze według Fiodora Dostojewskiego”.

Wrażliwy perfekcjonista

Powściągliwy aktor-perfekcjonista, obdarzony inteligencją i głęboką wrażliwością – tak opisuje Radziwiłowicza Maciej Karpiński w książce „Teatr Andrzeja Wajdy”. I rzeczywiście, w aktorskim rzemiośle Radziwiłowicza znać wpływ analitycznej szkoły Jerzego Jarockiego, którą wykorzystuje, także stając przed kamerą Kieślowskiego – „Bez końca” (1984), Stanisława Różewicza – „Drzwi w murze” (1973), Jean-Luca Godarda – „Pasja” (1982) oraz na głównych scenach polskich (Starego Teatru w Krakowie, Teatru Narodowego w Warszawie) i francuskich (Comédie de Saint-Etienne).

Wielki talent

O jego talencie świadczy taka rozbieżność ról, jak pełna rozterek postać księdza w filmie „Ryś” Stanisława Różewicza, Jerzy w „Passion” Jean-Luca Godarda, czy nadkomisarz Andrzej Gajewski w serialu „Glina”. Radziwiłowicz coraz lepiej sprawdza się w filmach kryminalnych i sensacyjnych, gdzie grywa tzw. mocnych facetów. Ostatnim, najnowszym wyzwaniem jest rola w głośnym filmie Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”.

Warszawiak w Krakowie

Choć dzięki pracy na scenie Starego Teatru przez wiele lat kojarzył się z Krakowem, jest rodowitym warszawiakiem – urodził się na Grochowie. Tam też spędził dzieciństwo i młodość. Aktorstwem zainteresował się w szkole średniej. Po ukończeniu warszawskiej PWST wyjechał do Krakowa, bo chciał występować na deskach najlepszego wówczas Starego Teatru. Dał się też poznać jako autor przekładów sztuk Moliera „Don Juan” i „Tartuffe albo szalbierz” oraz sztuki Pierre’a de Marivaux „Umowa, czyli łajdak ukarany”.

Mistrz puenty

Jerzy Bińczycki mawiał o nim: – Radziwiłowicz ma dwa oblicza. Jedno z marmuru i z żelaza, drugie duszy towarzystwa. W różnych okolicznościach prywatnych i podczas wyjazdów ujawnia swój talent skrótowej błyskotliwej formy z zaskakującą puentą. Z tej strony mało kto go zna, bo na co dzień się kamufluje.

 

Jan Bończa-Szabłowski

12.11.2012