65. urodziny Bogusława Lindy

27 czerwca 2017 roku swoje 65. urodziny obchodzi Bogusław Linda.

Bogusław Linda urodził się 27 czerwca 1952 roku w Toruniu. Jest absolwentem PWST w Krakowie (1975). „To prawda, że w szkole uczono nas, jak grać w stylu Ludwika Solskiego, ale też zetknąłem się tam oraz w pobliskim Starym Teatrze z genialnymi reżyserami tj. Konrad Swinarski, Andrzej Wajda czy Jerzy Jarocki. To oni mnie ukształtowali” – wspominał podczas ubiegłorocznego spotkania z publicznością na Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym n/Wisłą. Debiutował na deskach Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej w przedstawieniu „Białe ogrody”. Następnie grał na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu (1977-81), Współczesnego (1981-82) oraz Studio w Warszawie (1983-86).

Przygodę z filmem rozpoczął jeszcze podczas studiów aktorskich od zagrania halabardnika w serialu „Czarne chmury” (1973). Potem pojawił się m.in. w „Wodzireju” Feliksa Falka. Pierwsze duże role zagrał w serialu telewizyjnym „Punkt widzenia” w reżyserii Janusza Zaorskiego oraz w „Gorączce” Agnieszki Holland (1980). Zagrał młodego inteligenta zaangażowanego w wydarzenia Sierpnia 80′ w „Człowieku z żelaza” Andrzeja Wajdy czy też wyrzuconego poza margines społeczeństwa kaleki, który pragnie miłości i akceptacji w „Kobiecie samotnej” Agnieszki Holland. Jedną z najsłynniejszych była jego kreacja młodego nonkonformisty, który pomimo różnych kolei losu, zawsze pozostaje wierny sobie i wartościom w „Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego. „Zwykle gra się role, które mają życiorys. Natomiast tutaj spotykamy się z trzema bohaterami, których życie rozpoczyna się od wbiegnięcia bądź też nie wbiegnięcia do pociągu. Nic więcej wcześniej o nich nie wiemy. Bardzo trudno buduje się takie postaci” – wyznał Linda na Dwóch Brzegach. W latach 70. oraz na początku 80. XX wieku wystąpił w sumie w trzynastu fabułach, reprezentujących tzw. kino moralnego niepokoju.

Kolejne filmy, w których został obsadzony, tylko potwierdziły jego nieprzeciętny talent aktorski. W „Dantonie” Andrzeja Wajdy wcielił się w Saint-Justa, w „Matce Królów” Zaorskiego, zagrał najmłodszego syna Łucji Król, Klemensa. W „Magnacie” Filipa Bajona (1987) jako Bolko, najmłodszy syn księcia Hansa Friedricha von Teuss romansował z własną macochą, graną przez Grażynę Szapołowską. Potem wystąpił też m.in. w „Zabij mnie, glino” Jacka Bromskiego czy też w „Porno” Marka Koterskiego. Odrębny rozdział w filmografii Bogusława Lindy stanowi jego współpraca z Władysławem Pasikowskim. Zagrał w zrealizowanych przez niego takich filmach jak: „Kroll”, „Psy”, „Psy 2. Ostatnia krew”, ”Demony wojny wg Goi”, „Operacja Samum” czy też „Reich”. W 1999 roku zagrał wielowymiarową rolę księdza Robaka w adaptacji epopei Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz” w reżyserii Andrzeja Wajdy. Jeden z najwybitniejszych polskich twórców filmowych obsadził go również w swoim ostatnim obrazie „Powidoki”, w których Bogusław Linda wcielił się w postać Władysława Strzemińskiego. Sam też próbował sił po drugiej stronie filmowej kamery. Pierwszym nakręconym przez niego filmem był „Koniec” (1988). Następnie zrealizował „Seszele” (1990), „Sezon na leszcza” (2000) oraz „Jasne błękitne okna” (2007).

Bogusław Linda to jeden z najwybitniejszych aktorów w dziejach polskiego kina. Był wielokrotnie nagradzany na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 2009 roku otrzymał Specjalną Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego za „cały dorobek twórczy ze szczególnym uwzględnieniem ról zagranych w latach 1980-1982”. W tym samym roku został też odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Co sam sądzi o uprawianej przez siebie profesji? „Są dwa typy aktorów. Jedni są zakochani w sobie, a drudzy nienawidzą patrzeć na siebie. Ja należę do tych drugich. Podobnie jest z Robertem De Niro, którego poznałem osobiście, czy też z Alem Pacino. Oni naprawdę zmuszają się do tego, żeby na planie pokazywać własne uczucia. Mnie też to krępuje. Jeśli już to robię, to tylko raz i w pierwszym dublu. Tak było choćby ze słynnym monologiem księdza Robaka w »Panu Tadeuszu« Andrzeja Wajdy. Takie sceny zawsze mnie bardzo dużo kosztują, bo wiem, że za kolejnym razem będę fałszował” – wyznał po latach na wspomnianym już festiwalu w Kazimierzu Dolnym.

Marcin Zawiśliński

27.06.2017