"Abu Haraz" - nowy film Macieja Drygasa

15 kwietnia w ramach prezentacji programu 10. edycji festiwalu Planete+ Doc odbył się pokaz prasowy współfinansowanego przez PISF filmu „Abu Haraz” autorstwa Macieja Drygasa. Po projekcji reżyser spotkał się z dziennikarzami.

 

Najnowszy film Macieja Drygasa opowiada o mieszkańcach sudańskiej wioski Abu Haraz, którzy zostają wysiedleni ze swojej miejscowości. Wkrótce ich teren zamieszkania zostanie zatopiony, zmiany spowodowane są budową tamy. Oni muszą natomiast przystosować się do życia w obcym mieście.

Premiera podczas Planete+ Doc

– Jesteście państwo pierwszymi widzami. Ja widziałem ten film raz tylko na ekranie kinowym (…). Prawdę mówiąc jestem dość podekscytowany i zdenerwowany (…). Ten film powstawał przez blisko 7 lat. Strasznie się cieszę, że będzie miał swoją premierę właśnie tutaj, na festiwalu Planete+ Doc.

Artur Liebhart od samego początku był takim dobrym duchem i podtrzymywał mnie w tym całym projekcie, obserwował materiały właściwie od pierwszego mojego pobytu w Sudanie. Cieszę się, że właśnie tutaj wystartujemy – podkreślał przed projekcją Maciej Drygas.

 

Po projekcji „Abu Haraz” reżyser opowiedział m.in. o swoim pomyśle na film, pracy nad zebranymi materiałami i nawiązanych podczas pobytu w Afryce przyjaźniach.

Inspiracja

Reżysera pytano m.in. o to, dlaczego akurat tę historię postanowił opowiedzieć w swoim nowym filmie. – Dlaczego Abu Haraz, a nie inne miejsce? To był kompletny przypadek: po pierwsze, że znalazłem się w Sudanie. Kiedyś jechałem samochodem, miałem włączone radio akurat w trakcie rozmowy, to nawet nie był jej początek, więc później musiałem w Internecie łapać jakieś konteksty. Któryś z archeologów, teraz już wiem że był to wybitny archeolog Bogdan Żurawski opowiadał o tym, że prowadzi prace wykopaliskowe w Sudanie i że władze Sudanu poprosiły archeologów z całego świata o to, żeby w ramach takiej akcji ratunkowej przed zalaniem tego terenu pokopać i zobaczyć, co tam jest w piachu.

Pojechałem po zupełnie inną historię

– Mój pierwszy wyjazd dokumentacyjny – wyobrażałem sobie, że będę opowiadał o znikającym świecie, pokażę pracę archeologów. Że to takie będzie fajne i uniwersalne (…). Do Abu Haraz dotarłem dzięki temu, że zostałem tam zaproszony na wykopaliska przez Henryka Panera, który jest szefem ekspedycji gdańskiej (…). Po drodze przyglądałem się temu światu, w którym byliśmy. Bardzo trudnemu światu, którego trzeba było się nauczyć, jakoś dogadać, umieć wejść w pewne relacje. To jest zupełnie inny świat. Z części „archeologicznej” powstała dwudziestominutowa impresja „Usłysz nas wszystkich”- mówił autor dokumentu, przybliżając kulisy powstania „Abu Haraz”.

 

– Podczas montażu cały czas zastanawiałem się, jak ułożyć strukturę, jak ułożyć konstrukcję, żeby widz wszedł do tego świata, żeby widz polubił moich bohaterów, bo tylko wtedy może ta historia przenieść się na troszeczkę wyższe piętra znaczeniowe. Czy po obejrzeniu tego filmu człowiek zaczyna w sobie czegoś szukać? – pytał widzów Maciej Drygas.

Ludzie przenoszeni z wioski do miasta-getta

Publiczność zadawała pytania m.in. o to, dlaczego bohaterowie filmu byli zmuszeni do opuszczenia swojej rodzinnej wioski. – Tam około 50 tysięcy ludzi zostało przeniesionych do takiego miasta-getta, takiego molocha. Natomiast znikoma część ludzi nie dała się przenieść. Tam z resztą wisiało na włosku potężne powstanie, chłopi chcieli spróbować walczyć z władzą. W którymś momencie cała tama była otoczona wojskiem. Przyjeżdżałem tam wielokrotnie, m.in. wtedy, kiedy moi bohaterowie byli już w innej miejscowości – opowiadał Maciej Drygas.

Jestem bardzo blisko moich bohaterów

– Ja w całym filmie nie naciskałem na ten aspekt publicystyczny, bo ja się nie zastanawiam nad tym, czy tama to dobrze czy nie. Jestem bardzo blisko moich bohaterów i usiłuję opowiedzieć o ich bólu. Dziennikarze pytali m.in. dlaczego twórcy filmu mniej miejsca poświęcili nowemu miejscu zamieszkania bohaterów. – To był zawsze ogromny problem: jak proporcjonalnie i do jakiego stopnia opowiadać o tym mieście. Ja bardzo długo ten film montowałem i układałem całą strukturę i zawsze było to niebezpieczeństwo, że powstaną dwa filmy. Moi koledzy filmowcy, którym pokazywałem materiały w ogóle namawiali mnie, żebym skończył na wypędzeniu. Mnie się wydawało, że trzeba jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Natomiast wydaje mi się, że miasto jest już pewnego rodzaju post scriptum. Ja próbowałem układać strukturę tego filmu jednak bazując na pewnej krzywej emocjonalnej również i wiedziałem, że zbytnie rozbudowanie rozbija strukturę, że wchodzi element publicystyczny, który dla mnie przynajmniej już nie jest potrzebny (…).

Opowieść o innych wypędzeniach

Wydawało mi się, że to się gdzieś tam metaforyzuje, że z tego się robi taka opowieść o różnych innych wypędzeniach. Wydawało mi się również, że w tym jest coś takiego, że o Afryce najczęściej opowiada się historiami o wojnach, głodzie, rzadko o problemach, dramatach. Ja sam miałem problem ze znalezieniem pieniędzy na ten film. Wcześniej nigdy nie miałem problemu, żeby znaleźć zachodnich koproducentów. Tym razem miałem wrażenie, że realizuję bardzo ważny film w swoim życiu i nie mogłem kompletnie znaleźć zachodnich pieniędzy. W końcu powiedziano mi wprost: „jeśli chce pan pojechać do Darfuru i kręcić o wojnie, to możemy panu dać pieniądze. Natomiast nas w ogóle nie interesuje jakaś tam historia takiej małej, pokojowej wioseczki muzułmańskiej, która ma jakiś problem”. No, w takich czasach żyjemy, a to mnie właśnie najbardziej interesowało.

Przeżyłem na tej pustyni coś ważnego

– Przeżyłem na tej pustyni, z tymi ludźmi coś ważnego, myślę że najważniejszego w moim życiu. Nawet bez względu na to, jaki będzie końcowy efekt tego filmu i co się z nim będzie działo to to, czego tam doświadczyłem – tego mi nikt nie zabierze. Tym bardziej czułem się odpowiedzialny za pamięć o tej wiosce i o tych ludziach. I nawet kiedy zastanawiałem się nad tytułem, pomimo tego, że jest on kompletnie niekomercyjny (…) to muszę powiedzieć, że wydaje mi się, iż w tym jest coś pięknego, że jest jakaś malusieńka wioska, której już nie ma i ona pozostaje w tym tytule – podkreślał Maciej Drygas.

Emocje na wierzchu

Autor filmu opowiadał m.in. o swoich bohaterach: – Co jest w tym świecie też dla mnie fascynującego: oni mają emocje na wierzchu. Jeśli są smutni, to ten smutek widać z kilometra, jeśli są szczęśliwi i się śmieją to ten śmiech też słychać z odległości kilometra. To są ludzie, którzy po prostu dość szybko z siebie wyrzucają ten zewnętrzny ból, natomiast proszę pamiętać o tym, że ja nie przebywałem z nimi przez siedem lat, byłem tam sześciokrotnie, zawsze tyle na ile wizę, za każdym razem udając kogoś innego, ponieważ nie chciałem, aby władze sudańskie dowiedziały się, że realizuję film (…).

Pamięć o Abu Haraz

– Mam nadzieję, że mi się jakoś uda do Sudanu w tym roku dojechać, ponieważ chciałbym dla nich zabrać wszystkie materiały i całą tę pamięć o Abu Haraz – podkreślał Maciej Drygas. – Zachwiała się po prostu jakaś relacja, całe ich życie było związane z codzienną pracą na roli i z takim zmaganiem z przyrodą (…). Dziś wszyscy jeżdżą za miasto i tam pobierają wodę (…). W którymś momencie myślałem, że jeden z bohaterów ściemnia, kiedy mówił, że stracił orientację względem gwiazdozbioru, że teraz jak będzie miał siać to nie wie jak. Rozmawiałem w Polsce z kolegą astronomem i on powiedział, że absolutnie tak, w ten sam sposób ludzie ze Wschodu, którzy przenoszeni byli po wojnie do Polski, chłopi, mieli dokładnie ten sam problem, pomimo tego, że odległość nie była jakaś kolosalna, ponieważ oni żyli według gwiazd .

„Film” znaczy „kłamać”

– Proces dochodzenia do tego, jak o nich opowiadać też nie był prosty. Po pierwsze, trudno było wytłumaczyć im, co my robimy. Dla nich film był czymś absolutnie abstrakcyjnym. W dodatku jeszcze w języku arabskim słowo „film” ma takie dwa znaczenia: to jest „zrealizować film” i „kłamać”. To mi się z resztą bardzo podoba, bo coś w tym jest. Musiałem to jakoś wytłumaczyć i wtedy powiedziałem: słuchajcie, my jesteśmy waszą pamięcią, już nie będzie Abu Haraz, ale pozostaną te materiały – opowiadał reżyser. – To niezwykły, piękny świat. Bardzo trudny. Świat, od którego strasznie dużo dostałem – podkreślał.

 

Współfinansowany przez PISF film „Abu Haraz” Macieja Drygasa będzie prezentowany podczas 10. Planete+ Doc w ramach Konkursu Głównego o Nagrodę Millennium. Festiwal również odbywa się ze wsparciem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

 

Więcej o festiwalu: www.planetedocff.pl.

 

Marta Sikorska

15.04.2013