Agnieszka Odorowicz o wspieraniu odważnego, autorskiego kina.

Barbara Hollender: Jakie kino chce dzisiaj popierać PISF?

 

Agnieszka Odorowicz: Odważne, kontrowersyjne, stawiające pytania, autorskie. Kino, które ma szanse zaistnieć na rynku międzynarodowym. Ale musimy prowadzić także politykę kulturalną, więc utrzymamy filmy dla dzieci i filmy historyczne. W tej ostatniej kategorii mamy już pewne sukcesy. W produkcji jest około dziesięciu obrazów.

 

W ostatnim czasie pojawiło się kilku ciekawych twórców, obok Lankosza – Smarzowski, Wrona, Borowski, Piekorz, Lechki. Ale co będzie dalej? Panuje opinia, że średniemu pokoleniu najtrudniej dostać pieniądze.

 

Po udanym debiucie nikt nie ma problemu z drugim filmem. Magdalena Piekorz narzekała, ale przysłała nam trzy scenariusze i na wszystkie dostała promesy z PISF. Inna sprawa, co dzieje się dalej. Złożenie projektu i oczekiwanie, że manna spadnie z nieba, jest błędem. Coraz częściej jednak zdarzają się fantastyczni twórcy, którzy biorą sprawy w swoje ręce. Małgorzata Szumowska robi właśnie film w koprodukcji z Danią i Francją, kręci w Paryżu. Andrzej Jakimowski ma nowy, świetny projekt. Dostał z PISF promesę, szukając partnerów, był w Hiszpanii, Portugalii, teraz składa wniosek do Eurimages. Tędy droga. Trzeba być aktywnym, a nie chodzić i marudzić.

 

04.10.2010