Blokowiska zamiast Werony

kadr z filmu

Kadr z filmu. Fot. Piotr Twardowski

 

Wędrując pogrążonymi w absolutnych ciemnościach, zrujnowanymi pomieszczeniami dawnych zakładów mięsnych „Służewiec”, docieramy po kilku dłuższych chwilach na porośnięty chaszczami plac. „Patio”, jak nazywają miejsce członkowie ekipy, będzie wkrótce świadkiem pierwszego pocałunku pary głównych bohaterów krótkometrażowego debiutu Tomasza Matuszczaka – „Serce do walki”.

Historia na pierwszy rzut oka wydaje się powszechnie znana. Julka (Angelika Paszkowska) dzięki swojej pasji fotografii przypadkowo poznaje Maćka (Maciej Barski). Oboje mieszkają na osiedlu, gdzie od lat dochodzi do rywalizacji pomiędzy kibicami dwóch drużyn piłkarskich: Czarnych i Pogoni. Pomiędzy bohaterami rodzi się uczucie, rozpoczynając serię tragicznych zdarzeń.

 

Od porównań z klasycznym tekstem „Romeo i Julia” nie da się uciec. Sam reżyser zresztą – będąc również twórcą scenariusza – nie ukrywa swoich inspiracji. – Punktem wyjścia jest oczywiście dramat Szekspira; dzięki swojej uniwersalności stanowi on w końcu idealny temat na film. Chodzi mi jednak o to, by sposobem obrazowania oraz formą wzmocnić go, nawiązać do współczesności.

Otaczający bohaterów świat pozostaje nienazwany – to nie Werona, a anonimowe miasto z typowymi, bezbarwnymi ulicami, domem kultury i zapomnianymi ruinami budynków. Chociaż zdjęcia powstają w Warszawie (m.in. na Pradze i na terenie Huty Warszawa), twórca podkreśla, iż krajobraz ten dałoby się odnaleźć niemalże wszędzie: w stolicy, w Krakowie czy w Łodzi.

 

Kontrast pomiędzy uczuciem bohaterów a odpychającym otoczeniem mimowolnie staje się tematem głównym filmu. Reżyser upatruje w tym szansy na wzmocnienie siły powstającego obrazu. – Mam nadzieję, że to się stanie uniwersalne i na swój sposób odłączone od rzeczywistości. Raczej stylizujemy świat, który przedstawiamy, niż portretujemy dokumentalnie to, co się w życiu dzieje – dodaje.

 

Istotnym składnikiem przedstawianej historii staje się ponadto kwestia starć kibicowskich. Pytamy Tomasza Matuszczaka o ewentualne inspiracje, których przecież w Warszawie nie brakuje. – Nie, nie jestem kibicem. Prawdę mówiąc, jest to dla mnie zupełnie obcy świat – odpowiada ze śmiechem. Zaraz jednak poważnieje. – Przez to, że jest on obcy, a jednak go obserwuję, to w jakiś sposób działa on na mnie i powoduje, że się boję. A jak się boję, to znaczy, że mogę opowiedzieć o tym lęku, o tej agresji oraz o wszystkich innych emocjach, jakie ten świat generuje.

 

Trafiamy na przerwę pomiędzy zdjęciami. Odtwórcy dwóch głównych ról posilają się gorącą zupą. Oboje nie są profesjonalnymi aktorami (wybrani zostali na castingu), ciekawi więc nas, jak się reżyserowi pracuje z nowicjuszami. – Taka praca wymaga trochę innego podejścia. Przede wszystkim, bardzo dokładnego przygotowania, takiego, którego profesjonalny aktor zazwyczaj nie potrzebuje. Ale teraz na planie, pracuje nam się bardzo dobrze – podkreśla twórca.

 

Automatycznie poruszamy również temat udziału w projekcie Mariana Dziędziela, który wciela się w rolę ojca głównego bohatera, pełniąc przy tym rolę narratora historii. – To było bardzo ciekawe doświadczenie. Spotkanie się z kimś, kto tak mocno angażuje się w projekt, niezależnie od jego rozmiarów – odpowiada z dumą reżyser.

 

Koniec zdjęć zaplanowano na ten tydzień; ekipie do zrealizowania pozostaną jeszcze wyłącznie dokrętki (już bez aktorów). Premiera filmu wiosną przyszłego roku.

Tomasz Matuszczak jest absolwentem reżyserii PWSFTviT w Łodzi. W 2006 roku był stypendystą programu „Młoda Polska”, przyznawanego przez Ministerstwo Kultury. Jego etiuda fabularna „Papierośnica” (2005) została zakwalifikowana do prestiżowego konkursu Manhattan Short Films w Nowym Jorku, a także zdobyła nagrody na International Short Film Festival w Cergy-Pontoise we Francji. Jako drugi reżyser współpracował z Janem Jakubem Kolskim („Afonia i pszczoły”, „Wenecja”).

„Serce do walki” powstaje w ramach programu „30 minut” w Studiu Munka działającym przy SFP, we współpracy z Vostok8.

Michał Wężyk

02.09.2010