"Druciki" najlepszym filmem

21 listopada w warszawskim Centralnym Basenie Artystycznym zakończyło się pięciodniowe 9. Międzynarodowe Forum Niezależnych Filmów Fabularnych im. Jana Machulskiego.

 

Przez pierwsze dwa dni imprezy trwały pokazy filmów nominowanych do Nagród im. Jana Machulskiego przez osiem najważniejszych polskich festiwali offowych.

 

W skład tegorocznej OFFowej Akademii Filmowej, przyznającej nagrody, weszli: Katarzyna Rosłaniec, Wojciech Wójcik, Marek Brodzki, Robert Wichrowski oraz Krzysztof Spór.

 

Ceremonia, podczas której nagrodzeni zostali najzdolniejsi twórcy działający w nurcie kina niezależnego, odbyła się 20 listopada. W kategorii Najlepszy Film Nagrodę Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego zwyciężył obraz Ireneusza Grzyba i Aleksandry Gowin „Druciki”. Ta sama produkcja nagrodzona została również za Najlepsze Zdjęcia (Malte Rosenfeld) oraz Najlepszą Rolę Kobiecą.

 

Za Najlepszego Aktora uznano Mateusza Damięckiego, który wystąpił w filmie „Czarny” Dominika Matwiejczyka. Najlepszym Reżyserem Jury uznano Jarosława Sztanderę, twórcę filmu „Luksus”. Nagroda za Najlepszy Scenariusz przypadła twórcom produkcji „All Secrets”: Tomaszowi Suskiemu, Hugh Farrell’owi oraz Andrew Karr’owi.

 

Statuetka za Najlepszy Montaż powędrowała do Zbigniewa Nicińskiego, który pracował przy filmie „Babcia wyjeżdża”. Jury wręczyło także nagrody Najlepszemu Filmowi Dokumentalnemu oraz Animacji. Pierwsza z nich powędrowała do Marcina Filipowicza za obraz „7109”, druga natomiast do twórcy „Zupełnie innej historii”, Pawła Dębskiego.

 

Ale Forum miało też charakter prezentacji festiwalowej. Trzeciego i czwartego dnia zaprezentowano 29 produkcji, które zakwalifikowały się do Konkursu Głównego. Oceniało je Jury w składzie: Magdalena Łazarkiewicz, Krzysztof Spór oraz Andrzej Wolf. Obok produkcji polskich, których było zdecydowanie najwięcej, w konkursie udział wzięły także obrazy z Niemiec, Hiszpanii, Gruzji i Portugalii.

 

Magdalena Łazarkiewicz, przewodnicząca Jury, przed odczytaniem werdyktu Konkursu Głównego powiedziała: – Konkurs był bardzo ciekawy. […] Wydaje mi się, że kino niezależne, cokolwiek by to miało znaczyć, bo jest pewne pomieszanie pojęć w obrębie tego gatunku, ma się chyba nieźle. Gratuluję wszystkim, którzy pokazywali tutaj swoje filmy, oglądaliśmy je z przyjemnością, spieraliśmy się w sprawie różnych drobnych rzeczy, ale nie tak bardzo. W sumie nasz werdykt był bardzo, bardzo jednomyślny. Nie wiem czy to was cieszy, czy martwi, ale tak było. Dziękuję za czas tutaj spędzony – było fajnie.

 

Przyznane w Konkursie Głównym Grand Prix za wrażliwość, oryginalność i własny język powędrowało do Kuby Czekaja za filmy „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” oraz „Twist&Blood”.

 

Pierwsza Nagroda przyznana została obrazowi „Brzydkie słowa” Marcina Maziarzewskiego za lekkość opowiadania o trudnych sprawach. Za wstrząsający obraz choroby toczącej naszą cywilizację Drugą Nagrodą uhonorowana została produkcja „Reise ohne Rückkehr – Endstation Frankfurter Flughafen” w reżyserii Güclü Yaman. Trzecią Nagrodę przyznano filmowi „Noc życia” Antoniego Królikowskiego za świeżość i autentyczność.

 

Jury ogłosiło także listę swoich nominacji do Nagród Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego już na przyszły rok:

 

Kategoria „Najlepsza Reżyseria”:
Kuba Czekaj za filmy „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” oraz „Twist & Blond”

 

Kategoria „Najlepsza Scenariusz”:
Kuba Czekaj za film „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”

 

Kategoria „Najlepsza Zdjęcia”:
Adam Palenta za film „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”

 

Kategoria „Najlepszy Montaż”:
Daniel Gąsiorowski za film „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”

 

Kategoria „Najlepsza Aktorka”:
Julia Kijowska za film „Jutro mnie tu nie będzie” (reż. Julia Kolberger)

 

Kategoria „Najlepszy Aktor”:
Grzegorz Mielczanek za film „Brzydkie słowa” (reż. Marcin Maziarzewski)

 

Po ceremonii wręczenia nagród rozmawialiśmy ze zwycięzcą tegorocznej edycji Forum, Kubą Czekajem.

 

PISF: O czym opowiadają twoje filmy?


Kuba Czekaj: „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” opowiada o małej, jedenastoletniej dziewczynce, Łacie, która szykuje piosenkę na Dzień Taty, podgląda go baczniej niż zwykle, żeby wybadać to, co ma w środku, to co czuje do ojca. I powoli odkrywa rzeczy, które nie do końca są dobre. Jej tata pracuje w areszcie śledczym, jest strażnikiem i ukrywa przed rodziną, że stracił stanowisko. Ale to nie zmienia stosunku Łaty do taty. To historia bezgranicznej miłości.

 

Słyszę, że rymowanie weszło ci już w krew…


Rymy są tutaj wskazane, bo film jest opowiadany z perspektywy Łaty, która te piosenki śpiewa – to są proste wierszyki, które wyśpiewuje o swoim tacie, bardzo wyidealizowane, oddające tę miłość.

 

Czym inspirowałeś się pisząc te historię?


Od dłuższego czasu miałem pomysł, żeby zmierzyć się z kondycją ojca w rodzinie. Od dawna zastanawiałem się, jak to powiedzieć, wreszcie pomyślałem, że takim najprawdziwszym obrazem będzie opowiedzenie tego z perspektywy małego dziecka. To jedna rzecz, a druga, że po latach znalazłem swoją książeczkę z dzieciństwa z wierszykami Ewy Szelburg-Zarembiny m.in. „Idzie niebo ciemną nocą” i pomyślałem, że to będzie fantastyczne zestawienie naiwnego pojmowania świata z brutalną rzeczywistością dorosłych. To był punkt wyjściowy do napisania tekstu i później zrobienia filmu.

 

Czy stosunek Łaty do jej ojca zmienia się? Jeśli tak, to na jaki?


Właśnie się nie zmienia, ponieważ jej tato jest dla niej idealnym wzorem, mają swój wspólny kod, język, znany tylko im. Ten stosunek w ogóle się nie zmienia. O tym jest ten film, że dziecko darzy ojca prawdziwą, szczerą miłością. Nieważne, co się wydarzy. Z kolei on nie wytrzymuje presji – chce być idealnym ojcem, idealnym mężem i trochę mu to nie wychodzi. Gubi się, ma problemy w pracy, traci później to stanowisko. Nie chcę zdradzać, ale prowadzi to wszystko do bardzo tragicznego zakończenia.

 

Kilka miesięcy po napisaniu scenariusza miało miejsce pewne wydarzenie, do którego nigdy nie chciałem się odwoływać. Film ma bardzo specyficzną, dziecięcą formę plastyczną. Jako kąt dla złamania takiej bajkowej opowieści włożyliśmy prawdziwe materiały dokumentalne między innymi z tych wydarzeń. Ale to nie był punkt wyjściowy do napisania scenariusza. To przyszło trochę później. To dobry pomysł dla wzmocnienia historii i pęknięcia tej bajki, bańki mydlanej, która robi się przez cały film.

 

Twist&Blood” też opowiada o dziecku…


Tak. W „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” podobnie, ale jednak tutaj jest opisywany głównie świat dzieci. To zupełnie inna historia, inaczej sfilmowana, inny jest punkt wyjściowy. To opowiastka o grubym chłopcu, który trochę sobie z tym nie radzi. Nie radzi sobie ze swoją otyłością, z tym jak jest odbierany w szkole. W domu matka i ojciec chcą go odchudzić, dają mu różne specyfiki, a on jest w tym wszystkim zagubiony. Ma pewien sposób wyładowywania emocji, które się w nim piętrzą. Sięgnąłem po taki temat, który wydaje mi się, jest jeszcze nieporuszany czy bardzo rzadko poruszany, mianowicie temat autoagresji, szczególnie u dzieci. Czytając różne artykuły, śledząc fora internetowe, gdzie dzieciaki sobie piszą, gdzie można schować „narzędzia zbrodni”, że tak to nazwę, okazało się, że jest to temat powszechny, ale z drugiej strony schowany. U mojego bohatera to stanowi upust emocji, które w sobie gromadzi: od przypalania papierosem, po nacinanie skóry. Bardzo mocny, temat, ale nie do końca mocno powiedziany.

 

W ciągu ostatnich miesięcy twoje filmy zdobyły bardzo wiele nagród, zarówno na festiwalach polskich, jak i zagranicznych. Czy wyróżnienie, takie jak dziś, może zmienić coś w życiu młodego reżysera?


Z jednej strony nagrody są strasznie ważne, bo to potwierdzenie, że to co robisz w ogóle ma sens. I to, że widzisz zaufanie w myśleniu o dalszym robieniu filmów. A druga strona, to taka, że jest mi zawsze niezręcznie, jak mam się zachować podczas odbierania nagród, czuje się zawsze zakłopotany. O wiele łatwiej jest mi przyjmować krytykę. Bardziej do tego przywykłem. Ale poważnie mówiąc, to jest kredyt, który dostajesz. Za jakiś czas, kiedy będę próbował zrobić film większy, to ktoś pomyśli, że warto mi zaufać.

 

Jeszcze raz gratuluję ci nagrody i życzę kolejnych dobrych pomysłów.


Rozmawiała Adrianna Bogdziewicz

22.11.2010

Galerie zdjęć