Dzień drugi 35. FPFF

Twórcy Erratum
Tomasz Kot, Marek Lechki, Ryszard Kotys. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Za nami pierwsze projekcje 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jednym z pokazanych w Konkursie Głównym tytułów było „Cudowne lato” w reżyserii Ryszarda Brylskiego. W tej podszytej cygańską magią historii wystąpili m.in. członkowie kabaretu „Mumio”, a także Jerzy Trela i – w podwójnej roli – Katarzyna Figura. Aktorka została nagrodzona w 2003 statuetką Orła za najlepszą rolę kobiecą w innym filmie Brylskiego – „Żurku”. Zebrana na konferencji prasowej publiczność pytała reżysera m.in. o współpracę z aktorką. – To co robiliśmy razem w „Żurku” upewniło mnie, że ta rola będzie dla niej fascynująca i tak było – to w końcu fajnie zagrać dwie osoby. Poza tym mamy do siebie zaufanie i dobrze nam się ze sobą pracuje. Udało nam się zjednać do filmu bardzo dobrą aktorkę, nie doszukiwałbym się tutaj próby kontynuacji „Żurku” – powiedział Brylski.

W filmie w głównej roli zadebiutowała Helena Sujecka, ubiegłoroczna absolwentka wrocławskiej PWST. Scenariusz filmu „Cudowne lato” zdobył II nagrodę w 2008 r. w konkursie scenariuszowym Hartley-Merrill, a jednym z jurorów był producent Piotr Dzięcioł i – jak wspominała na konferencji prasowej scenarzystka filmu Agata Nowak, absolwentka czeskiej FAMU – od razu zaproponował autorce wyprodukowanie obrazu.

 

Kolejnym zaprezentowanym w programie konkursowym obrazem było „Erratum” autorstwa Marka Lechkiego. Jest to historia opowiadająca o skomplikowanych relacjach rodzinnych i wykorzenieniu. Główny bohater wraca po latach do rodzinnej miejscowości i w wyniku wypadku zmuszony jest do konfrontacji z niegdyś bliskimi mu ludźmi. Na konferencji towarzyszyła reżyserowi ekipa filmowa, m.in. odtwórca głównej roli Tomasz Kot. – Rola ta była dla mnie istotna i ważna już od momentu kiedy mi ją zaproponowano – mówił aktor podkreślając, iż ta propozycja znacząco różniła się od grywanych przez niego postaci. – Czułem, że cała ekipa strzela do jednej bramki i pomimo ciężkich warunków ludzie są razem. Marek dokładnie wiedział, co chciał zrobić i przekazać. Jako aktor czułem się bardzo bezpiecznie. Festiwalowa publiczność dopytywała reżysera, dlaczego podjął decyzję w przypadku obsadzenia głównych ról aktorami kojarzonymi z innym gatunkiem filmowym – komedią (W obsadzie „Erratum” znalazł się też Ryszard Kotys – grający rolę ojca głównego bohatera). – Uważam, że pan Ryszard Kotys jest świetnym aktorem i znam inne filmy, w których zagrał bardzo fajnie. W momencie kompletowania obsady czułem, że pan Ryszard to będzie strzał w dziesiątkę. Być może istniały obawy, że jego wizerunek sitcomowy to coś tak różnego, że to może będzie przeszkadzać. Ale jeżeli tak jest, to może przeszkadzać tylko przez pierwszą minutę filmu, albo jeszcze krócej, a potem się o tym zapomina.

 

Ryszard Kotys wspomniał, iż jeszcze przed serialem komediowym wystąpił w około stu filmach, a debiutował w „Pokoleniu” Andrzeja Wajdy. – Jest zawsze radością dla aktora, jeżeli sięgają po niego młodzi reżyserzy, ponieważ tutaj jest przyszłość kina – dodał. Reżyser podkreślił, że obok fikcyjnego wątku rodzinnego niezwykle istotnym był dla niego posiadający cechy autobiograficzne problem odcięcia od korzeni, zapominania o drapieżności i wrażliwości wieku dojrzewania. Widzowie pytali również o to, jak wyglądała współpraca ekipy filmowej z występującymi w filmie bezdomnymi. Tomasz Kot opowiadał o specyficznych warunkach realizacji kilku ze scen we wrocławskiej noclegowni oraz o tym, jak, ze względu na wcześniejsze role, oceniany był przez bezdomnych jako człowiek bardzo majętny. Reżyser, debiutujący w filmie pełnometrażowym opowiedział również o współpracy z opiekunem artystycznym filmu – Wojciechem Marczewskim.

 

Kolejnym, zaprezentowanym podczas pierwszego dnia festiwalu filmem była „Wenecja” w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego. Jego akcja rozgrywa się miedzy wiosną 1939, a zimą 1945 roku. Film opowiada o wychowywanym przez grupę kobiet chłopcu (w roli Marka wystąpił Marcin Walewski), marzącym o podróży do Wenecji. W wyniku podtopienia piwnicy dworku, w którym mieszka rodzina, chłopiec tworzy własną „Wenecję”, dokąd on i jego bliscy uciekają przed okropnościami wojny. Film ten jest oparty na prozie Włodzimierza Odojewskiego – stąd też na konferencji prasowej po pokazie pojawiły się pytania o mariaż kina i literatury. Reżyser opowiedział, iż stara się być niezwykle otwarty na propozycje podjęcia się adaptacji. Nad „Wenecją” rozpoczął pracę już siedem lat temu, starając się zmierzyć z prozą Odojewskiego dzięki namowom producenta filmu – Michała Kwiecińskiego.

 

Dziennikarze pytali reżysera również o współpracę zarówno ze starszymi jak i najmłodszymi aktorami. – Przy mojej  metodzie pracy trzeba poszukiwać sposobów komunikowania się z każdym z osobna. Nie ma czegoś takiego, że pracuje się z obsadą. Pracuje się z każdym z osobna. Kieruje się spojrzenie do jednej pary oczu, zwraca się do jednego serca. Żeby móc osiągnąć na ekranie efekt, o jakim się marzy trzeba zainwestować czysto ludzko w jego rozpoznanie (…). Chodzi o to, żeby nastąpił transport na ekran tego, co sobie zaplanowaliśmy wspólnie. Myślę, że w przypadku tego filmu udało się to na 50% – a to już jest naprawdę dużo – zdradził Kolski. Na spotkaniu, obok dziecięcych aktorów obecna była odtwórczyni matki głównego bohatera – Magdalena Cielecka, która przybliżyła widzom kulisy pracy nad rolą. Także operator Artur Reinhart i scenografka Joanna Macha opowiedzieli o stworzeniu piwnicznej „Wenecji”: częściowo w dworku w mazurskiej miejscowości Jegławki, a częściowo w studiu filmowym.

 

Od poniedziałku trwa również Konkurs Kina Niezależnego. Codzienne projekcje gromadzą mniej widzów, niż Konkurs Główny i Panorama, ale mają swoją stałą publiczność. Spotkania z twórcami pokazują, że filmowcy niezależni myślą bardzo konstruktywnie i mocno stąpają po ziemi, co przeczy obiegowej opinii o offowcach. Od profesjonalistów różni ich nie sposób prezentacji tematu na ekranie, ale indywidualne podejście do produkcji i wielkość budżetu.

 

– Brakuje mi czegoś w polskim kinie. Robione u nas filmy nazwijmy to „naturalistyczne” potrzebują przeciwwagi, filmów przyjaznych dla zmysłów. Takie kino chciałbym robić – mówił na spotkaniu z publicznością Cezary Albin, reżyser „Orkiestry niewidzialnych instrumentów”.

 

– Chciałam pokazać w moim filmie, że trzeba kierować się nie tylko sercem, mieć trochę rozumu w głowie – dodała w podobnym tonie Anna Górecka, której „Lida” także została dziś pokazana publiczności. – Mój bohater postrzega początkowo świat w swoich kategoriach, ale uświadamia sobie, że warto myśleć o innych.

25.05.2010