"Ja naprawdę lubię polskie kino" - spotkanie z Barbarą Hollender

7 kwietnia w warszawskim kinie Atlantic odbyło się spotkanie z Barbarą Hollender – dziennikarką i autorką książek „Od Wajdy do Komasy” oraz „Od Kutza do Czekaja”. Wydanie obu tomów było współfinansowane przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Rozmowy z polskimi filmowcami

W kinie Atlantic z publicznością i czytelnikami obok autorki książki spotkali się polscy filmowcy: Filip Bajon, Kasia Adamik, Kinga Dębska, Robert Gliński, Jerzy Domaradzki, Andrzej Barański, Jan Kidawa-Błoński, Borys Lankosz. Gościem specjalnym była Krystyna Cierniak-Morgenstern, żona reżysera Janusza Morgensterna. Spotkanie poprowadził krytyk filmowy Łukasz Maciejewski. Warto podkreślić, że Barbara Hollender jest laureatką Nagród PISF w kategorii „krytyka filmowa” (otrzymała to wyróżnienie w 2012 roku wspólnie z Tadeuszem Sobolewskim).

„Książki Barbary Hollender, jej potencjał i osobowość to unikat. W swoich pracach odkrywa ona dla nas twórców jako ludzi w całym swoim skomplikowaniu. W jedynie sobie znany tajemny sposób czyta się to jak beletrystykę, a czasami jak powieść czy melodramat” – mówił na początku spotkania Łukasz Maciejewski.

30 lat życia w kinie

„Trochę jest tak, że ta książka to jest 30 lat mojego życia w kinie, spotkań z ludźmi, których cenię, lubię i których filmy oglądam (…). Cykl, który zaplanowaliśmy z wydawnictwem i moim redaktorem ma w jakiś sposób być fotografią polskiego kina. Chciałam, żeby w tej książce przejrzało się kino, ale też żeby przejrzała się Polska z jej skomplikowaną historią” – podkreślała Barbara Hollender, przybliżając kulisy powstania publikacji. „Wydawnictwo upoważniło mnie do podania, że będzie kolejna część, którą najprawdopodobniej otwierać będzie sylwetka Andrzeja Munka (…). Chciałam, aby w tej książce odbił się również los polskiej inteligencji” – dodawała, podkreślając, że opisane przez nią losy 55 osób mogłyby zainspirować powstanie kilkudziesięciu powieści. „Te spotkania i rozmowy z twórcami utkwiły też we mnie bardzo głęboko”.

Życie i sztuka zawsze się przeplatają

„Wydaje mi się, że w przypadku każdego z nas ta rozmowa to był proces trwający wiele lat. Spotykaliśmy się poprzez filmy i obok tych filmów. Na ton tego, co znalazło się w książce mają właśnie wielki wpływ te spotkania. Barbara Hollender jest niezwykłą osobą trochę spoza środowiska filmowego, ale dla tego środowiska pracującą. Nie znałem kolegów przed tą lekturą, ale wiele się dowiedziałem też o sobie” – mówił podczas spotkania Andrzej Barański.

„Życie i sztuka zawsze się przeplatają. Czy chcemy, czy nie chcemy, to co robimy jest związane z tym, kim jesteśmy. Rozmawiałyśmy nie bulwarowo, ale szczerze o rzeczach, których bym w żadnym wywiadzie nie powiedziała, byłoby to dla mnie zbyt intymne (…). Mam poczucie, że reżyseria to bardzo samotny zawód, każdy z nas jest sam. Tak naprawdę my tylko spotykamy się na festiwalach, warsztatach, znamy swoje filmy, ale o sobie nie wiemy nic. A Basia nas jakoś łączy w tych książkach” – dodawała Kinga Dębska.

Reżyserzy różnych generacji

„Bardzo sobie ceniłam, że mogłam rozmawiać z reżyserami wszystkich generacji. Tylko w ten sposób można zobaczyć odbijającą się w tych życiorysach Polskę. Szalenie różne są te pokolenia i to jest zrozumiałe, bo są w innych warunkach wychowane, ale jednocześnie wiele z siebie czerpią. Tak naprawdę nie ma konfliktu pokoleń wśród filmowców, są to osoby darzące się szacunkiem” – podkreślała Barbara Hollender, opowiadając o tym, jak reżyserzy w szkołach filmowych w Polsce uczą kolejne pokolenia.

Dla wszystkich, którzy interesują się polskim kinem

„To wyjątkowa praca. Nie wiem, czy jeszcze ktoś, kogo znam byłby w stanie tak pootwierać ludzi. Sam byłem zdziwiony, że ci to wszystko opowiedziałem (…). Myślę, że ta fantastyczna książka jest na pewno dla wszystkich, którzy interesują się polskim kinem. Mało jest okazji dla osób oglądających filmy, by poznać ludzi, którzy za nimi stoją – dodawał Jan Kidawa-Błoński. Wtórował mu Borys Lankosz: „Ta praca jest bezcenna, dlatego że poznanie życiorysów wielu koleżanek i kolegów jest doświadczeniem, które ze mną zostanie. To było dla mnie najważniejsze. Natomiast gdzieś w tle wyłania się oczywiście historia filmu polskiego” – mówił.

Pokolenia nawzajem oglądają swoje filmy

Robert Gliński opowiedział o czasach, gdy był studentem Wojciecha Jerzego Hasa i jak wspomnienia z tamtych lat przekładają się na jego spotkania ze studentami, ale też rozmowy z dziennikarzami. „Jest coś fantastycznego w polskiej kinematografii, że te pokolenia z siebie czerpią. Bardzo dużo wyciągałem z Hasa. Najpierw chciałem być taki jak on, potem chciałem się buntować przeciw niemu – ale zawsze stawiałem siebie w kontekście do swojego profesora i coś podobnego obserwuję u naszych studentów. Oni albo starają się być grzeczni, starają się naśladować warsztat, jaki podpatrzyli u starszych kolegów, albo są kompletnie na nie i szukają własnej drogi. Jedna i druga postawa jest interesująca, bo jedna i druga zakłada rozwój. Fascynujące jest też, że te pokolenia nawzajem oglądają swoje filmy, bo nie jest tak zawsze i nie we wszystkich krajach się zdarza. Ta ciągłość jest fantastyczna” – podkreślał.

„Z wielką przyjemnością przeczytałem książkę. Rzeczywiście, te życiorysy iskrzą się – na przykład Jerzego Domaradzkiego znam od wielu lat, a tylu rzeczy nie wiedziałem” – żartował Filip Bajon. „Pokolenia różnią się między sobą bardzo mało. Specyfika naszego zawodu tak rzeźbi nasze losy, myśli i doznania, że chcąc nie chcąc powtarzamy losy poprzedników. To zakorzenienie w filmie jest tak silne, tak czasami mocne i okrutne, że nie możemy się różnić” – dodawał reżyser.

W polskim kinie jest miejsce dla wszystkich

„Ja naprawdę lubię polskie kino i muszę powiedzieć, że też bardzo lubię debiutantów. Wydaje mi się, że mamy teraz bardzo dużo dobrych, ciekawych debiutów i jest taki czas, kiedy w polskim kinie jest miejsce dla wszystkich: dla starszego pokolenia i dla tego młodszego, gdzie jest miejsce dla polskich reżyserów i dla takich jak Magnus von Horn. Z wielką radością włączyłam Magnusa do swojej książki. On jest Szwedem, ale skończył w Polsce szkołę filmową, mówi po polsku, ma polską żonę, zrobił film koprodukowany przez Polskę. Dzisiejsze debiuty są filmami ludzi o niezwykłej wyobraźni filmowej i są szalenie interesujące” – podkreślała autorka książki.

Książka od „Kutza i Czekaja” Barbary Hollender (wydawnictwo Prószyński i S-ka) od 10 marca dostępna jest w księgarniach oraz na stronie www.proszynski.pl wraz z innymi tytułami tej autorki. 14 kwietnia spotkanie z Barbarą Hollender odbędzie się w Łodzi w Muzeum Kinematografii.

Marta Sikorska

08.04.2016