Jacek Bławut kończy 65 lat

3 listopada Jacek Bławut kończy 65 lat.

Urodził się w Zagórzu Śląskim. Jego ojciec pracował w zamku Grodno, gdzie jak wspomina Jacek Bławut, pierwszy raz zetknął się z filmowcami: Januszem Kubikiem i Stanisławem Lothem. – Jeździli po zamkach, dokumentowali miejsca. A  tu trafili na takiego małego człowieczka biegającego po zamku i ciągnącego za sobą czaszki powiązane sznurkiem, które miały udawać pociąg. No i chyba przyszło im do głowy, żeby coś z  tym malcem zrobić. Napisali scenariusz krótkiej fabułki. I powstał „Biały rycerz”, którego kopia tak naprawdę nie wiem, gdzie się aktualnie znajduje – opowiadał reżyser w wywiadzie dla Magazynu Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Film powstał w 1958 r., a przez kolejne sześć lat Jacek Bławut wystąpił w pięciu filmach fabularnych m.in. w „Marysi i krasnoludkach” Jerzego Szeskiego i Konrada Paradowskiego (1960) oraz w „Agnieszce 46” Sylwestra Chęcińskiego (1964) z Joanną Szczerbic i Leonem Niemczykiem w rolach głównych. Jacek Bławut wspomina, że był dość specyficznym aktorem dziecięcym. Dzisiaj dzieci grające w filmie są wygadane, odważne, śmiałe, w pewnym sensie to dorośli ludzie w pełni świadomi tego, co robią. Ja nie miałem tych cech. A do filmów brali mnie może dlatego, że byłem trochę inny. Po maturze przyszły reżyser dwukrotnie zdawał na wydział aktorski łódzkiej filmówki. Bez powodzenia. Ostatecznie studiował, zaocznie, na wydziale operatorskim, który formalnie ukończył w 1982 r.

Współpraca z innymi reżyserami

Jacek Bławut zrealizował zdjęcia m.in. do jednego z pierwszych filmów dokumentalnych Marka Koterskiego – „Przyczyny narkomanii” (1982), z którym następnie realizował fabuły „Życie wewnętrzne” (1986) oraz „Dzień świra” (2002). Jako operator pracował też przy ostatniej części „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego (1988), „Łuku erosa” Jerzego Domaradzkiego (1987), czy „Kratce” (1998) Pawła Łozińskiego. W tym samym okresie Jacek Bławut realizował również filmy dla Wytwórni Filmów Oświatowych i jak wspomina, postanowił wtedy skupić się na robieniu własnych filmów dokumentalnych: – W pewnym momencie skręciłem w stronę społecznego dokumentu z wyrazistym bohaterem. Może w ten właśnie sposób uzewnętrzniła się we mnie potrzeba kontaktu z człowiekiem. W dzieciństwie takiego kontaktu praktycznie nie miałem. A film dawał mi możliwość przylgnięcia do kogoś – mówił reżyser w „Magazynie SFP”. W jego kolejnych filmach temat potrzeby i znaczenia kontaktu z drugim człowiekiem pojawiał się na kilku poziomach. Z jednej strony jego bohaterowie szukają kontaktu z innymi ludźmi, realizują się dzięki niemu, jak były więzień rozpoczynający pracę z dziećmi z Domu Pomocy Społecznej w „Born Dead”, z drugiej sam reżyser wchodzi w głęboką relację z tymi, których stawia przed kamerą, z trzeciej zaś zaprasza do spotkania z nimi widzów. Bławut wielokrotnie podkreślał, że włącza kamerę dopiero wtedy, kiedy bohater wyrazi na to zgodę, gdy między nim a reżyserem narodzi się więź. – Długo robię filmy. Dlatego wiem, że z czasem ludzie stają się mi bliscy. Coraz mniej jest filmu, a więcej przyjaźni. Jacy bohaterowie występują w moich filmach? Są to upośledzeni ludzie, którzy przeszli ciężką drogę, musieli pokonać przeszkody, z którymi nie każdy sobie radzi, ludzie z wyjątkowym hartem ducha. Dopiero kiedy człowiek zmierzy się ze sobą i z życiowymi dramatami, wtedy staje się niezwykły. Moim bohaterem może być każdy, często to kwestia przypadku. Nieraz coś zapada w pamięć, coś zaiskrzy, sprawia, że się zatrzymuje i jestem ciekaw, co będzie dalej. Przede wszystkim człowiek jest ciekawy ze swoją historią, mniej lub bardziej interesującą. Niektórzy mają w sobie coś takiego, co pozwala zobaczyć więcej. Wszystko zależy od bohatera, czasem to ktoś zatrzymuje się przy mnie i jest to zatrzymanie obopólne – opowiadał w rozmowie z portalem cowbydgoszczy.pl.

Filmy dokumentalne i fabularny

Do najbardziej znanych filmów Jacka Bławuta należą „Superciężki” (1984), sylwetka zapaśnika Adama Sandurskiego, „Ślizgiem do nieba” (1985) o Waldemarze Marszałku, „Nienormalni” (1990), fabularyzowany dokument, w którym występują pacjenci ośrodka dla osób upośledzonych umysłowo w Kozicach Dolnych, „Kraj urodzenia…” (2002) realizowany w ramach cyklu Nasz spis powszechny, „Born Dead”, „Wojownik” (2007) o Marku Piotrowskim oraz „Wirtualna wojna” (2012). W 2008 roku Jacek Bławut zadebiutował jako reżyser filmu fabularnego – „Jeszcze nie wieczór”, subtelną opowieścią o mieszkańcach Domu Aktora Weterana w Skolimowie i nowym lokatorze, w której fikcyjne postacie i biografie mieszają się z tymi prawdziwymi. Film z udziałem między innymi Jana Nowickiego, Niny Andrycz, Sonii Bohosiewicz, Ireny Kwiatkowskiej, Danuty Szaflarskiej, Wieńczysława Glińskiego czy Beaty Tyszkiewicz zdobył Srebrne Lwy na festiwalu w Gdyni. – Od pewnego momentu życia człowiek coraz częściej myśli o  przemijaniu, starzeniu się, swoim i najbliższych. Ten film miał być swego rodzaju przygotowaniem do tych chwil, próbą czy chęcią dotknięcia tego, co mnie niebawem spotka. Bardzo się cieszę, że go zrobiłem, chociaż i tak się do tego stanu nie przygotowałem na tyle, na ile bym chciał. Chciałem się w jakiś sposób oswoić ze sprawami ostatecznymi – mówił o „Jeszcze nie wieczór” reżyser.

Nagrody, praca w szkołach filmowych

Jacek Bławut jest cenionym wykładowcą Szkoły Filmowej w Łodzi i stołecznej Szkoły Wajdy, pracował też z adeptami sztuki filmowej w Berlinie i Hanowerze. Należy do Europejskiej Akademii Filmowej, w latach 2008-2011 należał do Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Ma na koncie nagrody i wyróżnienia na festiwalach w San Sebastian, Mannheim, Frankfurcie i Toronto. Za „Kraj urodzenia” i „Nienormalnych” był nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej. W 1994 r. Jacek Bławut otrzymał „Paszport Polityki”.

Ola Salwa

03.11.2015