Jak zrobić film i nie stracić przyjaciół?

Podczas 10. Netia Off Camera Paulina Czapska oraz Anna Szapert, które na co dzień pracują z twórcami, poprowadziły poświęcony skutecznej komunikacji panel pt. „Jak zrobić film i nie stracić przyjaciół?”.

Paulina Czapska oraz Anna Szapert tworzą kolektyw Future Simple, który prowadzi m.in. projekty „Artysta w kryzysie” oraz „Zawód Artystka”. W ramach projektu „Zawód Artystka” chcą wypracować pierwszy w Polsce model pracy wspierający młode artystki wchodzące na rynek pracy.

„10% konfliktów bierze się z różnic w opiniach, a 90% z podniesionego tonu głosu”

Panel podczas 10. Netia Off Camera dotyczył obszarów psychologii twórczości i artcoachingu, m.in. komunikacji w sytuacji, kiedy grupa ludzi próbuje razem coś stworzyć.

Paulina Czapska oraz Anna Szapert przedstawiły model procesu twórczego opracowany przez Erica Maisela, który pracując z artystami stwierdził, że każdy twórca dochodząc do finalnego dzieła, efektu czy produktu przechodzi przez podobne etapy.

  1. „chcę coś zrobić”. Podstawowym wyzwaniem na tym etapie jest rodzaj głodu, tzw. twórcze ssanie. Twórca jeszcze nie wie, co chciałby w swoim dziele przetworzyć, ale musi się czymś nakarmić, więc zaczyna poszukiwać inspiracji, która jest na tym etapie kluczowa.
  2. „wybieram”. Następuje po tym, jak twórca zgromadził już wystarczającą ilość inspiracji i powstało w jego głowie dużo pomysłów. Za dużo. Głównym wyzwaniem na tym etapie jest zagubienie, przed którym może uratować zabezpieczenie wsparcia w podjęciu decyzji np. zaufana osoba.
  3. „zaczynam”. Twórcom często trudno jest zacząć. Wyzwaniem jest osłabienie. Pomaga wsparcie wzmacniające, np. jakiś nawyk, rutyna, rytuał.
  4. „robię”. Największym wyzwaniem jest chaos, na który pomaga jakiś rodzaj selekcjonowania i porządkowania, np. druga osoba zadająca pytania.
  5. „kończę”. Największym wyzwaniem jest głos krytyczny, który ma ochotę powiedzieć, że wszystko, co zrobiłeś do tej pory jest do niczego. Projekty często zatrzymują się na tym etapie z obawy przed upublicznieniem. Tutaj ważny jest początkowy filtr – pierwsza osoba, która styka się z dziełem. Ważne jest to, żeby był to zaufany współpracownik, ktoś bliski, kto rozumie, że jest to etap, na którym twórca jest sam dla siebie bardzo krytyczny, a z zewnątrz potrzebuje wsparcia i zachęty do dalszej pracy nad domykaniem procesu twórczego.
  6. „pokazuję”. Na tym etapie czyhają dwa wyzwania: nieśmiałość oraz atrybucja – utożsamianie się z dziełem. Należy tutaj znaleźć komfort w odsłanianiu się i pamiętać o tym, że ja to ja, a moje dzieło jest tylko fragmentem mnie. Trzeba wypracować mechanizm odłączenia, psychologicznego zdystansowania się, po to, żeby potem nie stawiać np. twierdzeń brzmiących „Mój film jest słaby = ja jestem słaby”.

Paulina Czapska oraz Anna Szapert radziły, aby każdy twórca przyjrzał się, w który z tych sześciu momentów pracy twórczej najłatwiej wchodzi oraz zdał sobie sprawę, w którym etapie jest naprawdę dobry.

Jeśli chodzi o kierowanie komunikatów w grupie, świadomość tych etapów jest również bardzo ważna. „Istotne jest dbanie o to, żeby pamiętać, w której fazie jako grupa coś tworząca się znajdujemy. Zupełnie inaczej rodzaj krytycznych uwag przyjmujemy na etapie podejmowania decyzji, a zupełnie inaczej, kiedy film jest już skończony. Często relacje są nadszarpnięte przez to, że nie pamiętamy, na którym etapie twórczej pracy jesteśmy. Kiedy film wchodzi do dystrybucji, to mówienie, że właściwie trzeba było wybrać kompletnie inny wątek, nie wniesie do samego projektu nic nowego, a może nadwyrężyć relacje. Na pewno na uwagi krytyczne jest miejsce, ale warto zadbać o moment” – mówiła Anna Szapert.

Prowadzące panel radziły też, aby zwracać uwagę na to, jakie zespoły budujemy: „Różnorodność jest bardzo potrzebna, trzeba nauczyć się ją cenić, ale stanowi też wyzwanie”.

Jak zrobić film i nie stracić przyjaciół?

Wg teorii komunikacji grupa zaczyna się od dwóch osób. „Ja bym powiedziała jeszcze więcej – że właściwie ten proces grupowy jest już w środku. Bo tam też jest kilka różnych osób”- mówiła Paulina Czapska dodając, że kobiety mają więcej dialogowego „ja”.

Panelistki przedstawiły model pracy w grupie opracowany przez Bruce’a Tuckmana oraz tłumaczyły go na przykładzie robienia filmu.

model Tuckmana

Fot. Future Simple

„Wchodzenie w jakąś grupę zawsze jest ryzykowne, bo prowadzi do zmiany. My się zmieniamy w grupie, a grupa zmienia nas. Zmienia się też projekt. Kiedy spotykamy się w grupie, każdy ma jakieś swoje pomysły i chciałby, żeby te pomysły były zauważone, docenione i żeby ktoś z nich skorzystał. A jednocześnie, ponieważ wybrali film, a nie malarstwo czy pustelnictwo, to też są mocno nastwieni na ludzi, na interakcję” – mówiła Paulina Czapska tłumacząc, że sytuacja niepewności trwa do momentu, w którym członkowie grupy będą wiedzieli, kto jest liderem, kto najwięcej mówi, kto trzyma nas w szachu, kto się wygłupia itd. Jak rozdamy role, przypniemy sobie etykietki, to pojawia się chwila spokoju.

Anna Szapert oraz Paulina Czapska nazwały ten moment „przygotowaniem do podróży”: „Patrzymy, kto ma latarkę, kto ma plecak, kto dobrze czyta mapę.” Zmiana pojawia się po pierwszych zdjęciach i pierwszych kryzysach, ponieważ wtedy formują się nowe role i w grupie zazwyczaj następuje moment zwyżki.

„Przez większą część edukacji w różnych miejscach uczono mnie, że kłócenie się jest złe i trzeba tego unikać. Grzeczne dziewczynki starają się, żeby było miło, a konflikty oznaczają, że coś idzie w złym kierunku” – stwierdziła Anna Szapert. Paulina Czapska dodała: „Postanowiłyśmy dzisiaj docenić ten start, tę burzę i konflikt”.

Panelistki tłumaczyły, że w pracy z ludźmi najwięcej napięć powstaje na linii pomiędzy strategią, zadaniem, celem, tym, co mamy zrobić, a relacją. Największy „kłopot” się pojawia, kiedy pracują ze sobą ludzie, którzy się znają i lubią, dla których relacja jest istotna. „Relacja jest często czynnikiem determinującym wybór ludzi do jakiegoś zadania. Ale oprócz tego, że się lubimy, to też podejmujemy razem działania, bo się do czegoś zobowiązujemy. I to już jest strategia” – mówiła Paulina Czapska.

W tej sytuacji, żeby podołać terminom ludzie np. robią zebrania, agendy, wybierają osobę prowadzącą. Bardzo ważne jest ustalenie zakresu swoich odpowiedzialności, sfer wpływu, bo w czasie burzy takie rzeczy się przydają. „Jak się spotykacie wypracujcie zwyczaj informowania się o tym, czy to jest spotkanie towarzyskie czy takie, w ramach którego coś ma powstać. Można ustalić cel. Na końcu spotkania będzie wiadomo, czy było ono efektywne” – radziła Anna Szapert. „Trzeba pamiętać o tym, że z różnymi ludźmi różnie się pracuje. Są tacy, z którymi jak nie pogadamy o dzieciach, nowościach wydawniczych czy koncercie, to nie ruszymy dalej” – dodała Paulina Czapska.

Panelistki tłumaczyły, że obszary strategii i relacji są ze sobą powiązane. „W sytuacjach, kiedy zawodzimy, warto pamiętać, że nawalamy w strategii, czyli nie wywiązujemy się z zadania, ale to ma także konsekwencje w relacji. Jeżeli wiemy, że nie damy rady czegoś zrobić, fajnie jest powiadomić tę drugą osobę i zadbać także o obszar relacyjny” – mówiła Paulina Czapska dodając, że tam gdzie są relacje zawsze są też emocje.

„W Polsce ze słowem »profesjonalizm« łączy się przekonanie, że to nie obejmuje sfery emocji tzn. że profesjonalizm to jest coś, co jest wykluczeniem, wyeliminowaniem, skontrolowaniem obszaru emocjonalnego. Tymczasem emocje chodzą z nami, bo są w nas” – mówiły prowadzące panel podkreślając, że często brakuje nam kompetencji w obszarach, które uważamy za opanowane. Jest to m.in. obszar bardziej świadomego korzystania z różnych stanów emocjonalnych i zasobów, które z tego płyną.

Kłopot z rozróżnianiem opinii i faktów

„Zauważyliście, że stosunkowo mniej czasu poświęcamy w naszej głowie na analizowanie faktów, a dużo więcej na tworzenie opinii?” – zapytała Paulina Czapska zastanawiając się, w jaki sposób dawać informację zwrotną na temat tego, jak ktoś wykonał swoją pracę: „Sposobem, który mi pomaga w odróżnianiu opinii od faktów jest zaglądanie pod powierzchnię słów. Co to w ogóle znaczy, że coś jest »banalne«, »głupie«, »profesjonalne«, »nieprofesjonalne«? Co jest pod etykietką słowa?”

Jeżeli w relacji coś nie działa, należy przeprowadzić analizę zysków i strat i zdecydować, czy ta współpraca więcej mi daje czy więcej mnie kosztuje. Należy też wrócić do ustalonych zasad współpracy albo taki kodeks stworzyć, doprecyzować pewne kwestie. Można także wspomóc się rangą. „Jeżeli w zawodowej hierarchii znajdujesz się wyżej, to masz prawo wymagać i dobrze jest wprost o tym mówić” – radziła Paulina Czapska.

Obszar JA

„Praca z ludźmi w grupie zaczyna się ode mnie, od tego jak ja się mam w tej grupie, co ja sobie projektuję w głowie na temat ludzi i tego, jak oni mnie widzą. Warto zacząć od siebie” tłumaczyła Paulina Czapska.

Panelistki na przykładzie osoby, która spóźnia się z wysłaniem obiecanego maila, konfrontowały dwa potencjalne komunikaty, które moglibyśmy do tego współpracownika skierować.

  •  „Jezu, jaki ty jesteś spóźnialski”.

Najbardziej prawdopodobną reakcją na ten komunikat będzie „Nie, nie jestem. Spóźniłam się szósty raz, ale to nie jestem cała ja”. Wszystko bowiem zależy od relacji i tego, na ile naszym zdaniem możemy sobie w niej pozwolić. Paulina Czapska tłumaczyła że to, co ratuje trudne, konfliktowe sytuacje to mówienie „ja tak mam” i podała przykład alternatywnego komunikatu.

  • „Słuchaj ja tak mam, że jak ktoś się już szósty raz spóźnia, to prowadzę w swojej głowie intensywny monolog i mam tak, że niedobrze mi się wtedy śpi i już kończą mi się pomysły na to, co robić i widzę co najmniej trzy wyjścia. A ty?”

Warto zacząć od „ja” i stworzyć swoje kryteria. Odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta sytuacja jest dla mnie ok., czy przeważają w niej dla mnie zyski czy straty.

Jak komunikować, że coś mi się podoba albo nie podoba?

Ludzie są tropicielami różnic, odstępstw od reguły. „Sytuacja otrzymywania informacji krytycznej tworzy w naszym mózgu grubą i silną ścieżkę neuronalną. Pochwały natomiast przelatują prawie niezauważone. Jedna uwaga krytyczna ma moc czterech do pięciu pozytywnych informacji. Naukowcy mówią, że dobre relacje mamy właśnie z tymi ludźmi, którzy w proporcjach 5:1 zaopatrują nas w informacje pozytywne i krytyczne” – wyjaśniały panelistki.

Sprytnym sposobem na przekazywanie trudniejszego kawałka informacji jest odpowiednie zapakowanie. Zaczynamy informację zwrotną od tego, co działa, mówimy co jest dobrze. Nie zawsze przychodzi nam to łatwo. Chodzi bowiem o konkretną i profesjonalną informację zwrotną – docenienie niekoniecznie wielkiego, ale bardzo konkretnego działania.

informacja zwrotna

Fot. Future Simple

„Warto podkreślić, że przyjmowanie trudnych informacji zwrotnych, dowiadywanie się, że to, co zrobiliśmy, komuś się nie podoba, jest bardzo trudnym psychologicznie miejscem. Szczególnie jeżeli informacja płynie od osoby, która jest dla nas ważna lub stoi wyżej w hierarchii. Osoba otrzymująca trudny komunikat potrzebuje podstawowego komfortu, jeżeli ma z tej krytycznej informacji w jakikolwiek sposób skorzystać. Inaczej wstyd, lęk, zażenowanie ją przygniotą. Pojawi się walka lub ucieczka” – tłumaczyła Anna Szapert.

Jeżeli nie podoba nam się dużo rzeczy, wtedy działa porcjowanie. Można skupić się na początku na jednej rzeczy, na której najbardziej nam zależy. A to pociągnie za sobą inne zmiany.

Warto sobie zadawać pytanie: Co ja doceniam w ludziach, z którymi pracuję? Co ja doceniam w moich najbliższych? Czy mam taki zwyczaj, żeby regularnie o tym wspominać? Trzeba pamiętać o budowaniu równowagi w komunikatach pozytywnych i krytycznych. Anna Szapert oraz Paulina Czapska zachęcały do komplementowania, zauważania tego, co jest dobre i przekazywania pozytywnych komunikatów ludziom, z którymi współpracujemy, bowiem „uczymy wtedy kogoś, w czym jest naprawdę dobry. A jak ktoś wie, w czym jest naprawdę dobry, to robi tego więcej, bardziej z tego korzysta, częściej o tym mówi, jest tego bardziej świadomy i przynosi nam większą wartość”.

07.06.2017