Janusz Morgenstern nie żyje

Janusz Morgenstern. Fot. Marcin Kułakowski, PISF
Janusz Morgenstern. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Dziś nad ranem w wieku 89 lat zmarł Janusz Morgenstern – wybitny polski reżyser i producent filmowy.

 

Twórca wielu doskonałych filmów oraz popularnych seriali jak „Kolumbowie”, czy „Polskie drogi”. Na początku kariery był asystentem reżysera w filmach Wandy Jakubowskiej i Andrzeja Wajdy. Największy rozgłos przyniosły mu oryginalne współczesne dramaty, poruszające problemy młodych ludzi: „Do widzenia, do jutra”, „Jowita”, „Trzeba zabić tę miłość”. Największą popularność – serial „Stawka większa niż życie”. Ukończył reżyserię w łódzkiej PWSF. Był dyrektorem Studia Filmowego „Perspektywa”.

 

Kino fascynowało go od dzieciństwa. Oglądał filmy na Podolu i w Wiedniu, gdzie odwiedzał rodzinę. O tym, by stanąć za kamerą zdecydował się pod koniec lat 40. 

 

Z wojny wyniosłem klaustrofobię. Wiedziałem, że nie chcę wykonywać zawodu, który zmuszałby mnie do siedzenia w zamkniętych pomieszczeniach. Chciałem pracować w plenerze, bo przestrzeń kojarzyła mi się z życiem z bezpieczeństwem – przyznał w rozmowie z Barbarą Hollender, opublikowanej w Rzeczpospolitej w 2000 roku. 

 

Lata spędzone w łódzkiej „Filmówce”, lekcje ze wspaniałymi profesorami, przyjaźnie, które przetrwały próbę czasu wspominał z sentymentem. Początki artystycznej drogi nie były jednak łatwe. Komisja scenariuszowa utrąciła dwa scenariusze. Pierwszy, napisany wspólnie z kolegami, o powstaniu warszawskim oraz drugi, będący ekranizacją opowiadania Jana Józefa Szczepańskiego, o historii oddziału AK. Morgenstern nim doczekał się własnego debiutu, był asystentem Wandy Jakubowskiej i bliskim współpracownikiem Andrzeja Wajdy. Temu ostatniemu asystował w „Kanale”, „Popiele i diamencie”, „Lotnej”. Warto przypomnieć, że właśnie Morgenstern zapoznał Wajdę z Cybulskim, a w „Popiele i diamencie” wymyślił słynną scenę z płonącymi kieliszkami.

 

We własnym filmowym debiucie postanowił odpocząć od tematyki wojennej, nawiązać do swych przyjaźni ze światem artystycznym. Film „Do widzenia do jutra” okazał się prawdziwym objawieniem. Przełamał nurt rozliczeniowy, odwoływał się do najprostszych uczuć, ukazywał też fenomen tak popularnych wówczas teatrzyków studenckich, zwłaszcza gdańskiego Bim Bomu. Do tematyki wojennej powrócił w filmie „Potem nastąpi cisza”. Wtedy też namówił autora scenariusza, Zbigniewa Safjana, do napisania historii polskiego superagenta Hansa Klosa. Opowieść przygotowana była jako spektakle Teatru Sensacji. Ich niebywała popularność zachęciła do przeniesienia przygód na ekran i realizacji serialu, jednego z najchętniej wznawianych. Morgenstern miał zresztą dobrą rękę do seriali. Świadczą o tym także „Kolumbowie” czy „Polskie drogi”. 

 

Morgenstern jest bez wątpienia jednym z najbardziej utalentowanych reżyserów – przyznał Tadeusz Konwicki. – Szkoda, że w gruncie rzeczy nie wykorzystał do końca swoich możliwości. Może to wojenna młodość wpłynęła na jego postawę, nauczyła ostrożności, pozostawiła podświadomy lęk – mówił w wywiadzie dla Rzeczpospolitej w 2000 roku.

 

Od 2000 roku przez 9 lat Morgenstern zamienił zawód reżysera na producenta. W 2009 roku wyreżyserował „Mniejsze zło”, poruszającą opowieść o człowieku gotowym na wszystko dla osiągnięcia sukcesu, osadzoną w realiach chwiejącego się w posadach komunizmu w Polsce. Morgenstern nakręcił ją na podstawie powieści Janusza Andermana. Na ekranie pojawiła się plejada znakomitości z Januszem Gajosem, Wojciechem Pszoniakiem, Anną Romantowską i grupą młodych aktorów. Dla wielu pokoleń filmowców był prawdziwym autorytetem. 

 

W 2005 został odznaczony Złotym Medalem Zasłużony Kulturze – Gloria Artis. W 2008 otrzymał Orła, nagrodę Polskiej Akademii Filmowej, w kategorii „Osiągnięcia życia”. W roku 2010, podczas 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni został uhonorowany Platynowymi Lwami za całokształt twórczości.

 

Kiedy młodzi twórcy pytali go o radę, mówi krótko: – Próbujcie zrobić dziś „Ziemię obiecaną”

 

Jan Bończa-Szabłowski

06.09.2011