Jubileusz Feliksa Falka

Feliks Falk

 

Z jednej strony kino jest dla mnie azylem, ucieczką od codzienności, z drugiej jednak wewnętrznie nie zgadzam się na to, by było tylko rozrywką – mówi obchodzący 70 urodziny Feliks Falk.

Kinomanom kojarzy się przede wszystkim ze słynnym „Wodzirejem”, ważnym filmem końca lat 70. ubiegłego wieku, znacznie póżniejszym „Komornikiem”, czy ostatnio zrealizowaną „Joanną”. Jest twórcą ambitnym, niespokojnym, nieprzystającym do kina komercyjnego. Ale trudno zapomnieć, że Feliks Falk jest również scenarzystą, dramaturgiem, autorem ponad dwudziestu sztuk, plastykiem, twórcą ilustracji książkowych, producentem filmowym, współzałożycielem studia „Fokus-Film”.

 

Jego nazwisko nierozerwalnie łączy się z ukutym w połowie lat 70. XX wieku terminem „kino moralnego niepokoju”. W skład tego nurtu wchodzą filmy, które podejmowały trudne, zważywszy na sytuację polityczną, zadanie diagnozy polskiej rzeczywistości tamtych lat. Współtworzyli je twórcy, tacy jak Agnieszka Holland czy Krzysztof Zanussi. Niechętnie tolerowane przez władze filmy cieszyły się uznaniem publiczności.

W kinie moralnego niepokoju ludzie znajdowali nie tylko otuchę, lecz także satysfakcję, że ktoś w ich imieniu próbuje mówić prawdę – przyznał Falk w jednym z wywiadów.

Film, dla niego stał się wypadkową dwóch wcześniejszych pasji: plastyki i literatury. Jako student warszawskiej ASP tworzył prace wymykające się schematom. Ich oryginalność docenił prof. Aleksander Kobzdej. Z powodzeniem ilustrował książki. Jego malarski zmysł widać na ekranie w „Lecie miłości”, czy „Ryszardzie III”. Twórczość plastyczna – jak mówił – stała się dla niego remedium na stresy, psychozy lęki. Kiedy pisał sztuki krytycy odnaleźli w nich ducha Pintera i Mrożka.

Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku plastyk i dramaturg trafił do łódzkiej szkoły filmowej.

W tamtym czasie – mówił – uprawianie sztuki było trudne, odbiór społeczny był minimalny, ograniczał się do wąskiego kręgu plastyków i krytyków, a jak tęskniłem za kontaktem z widzami. Kino miało wtedy ogromną moc. Poza tym to była legenda. Przecież my jeszcze wychowywaliśmy się na filmach artystycznych.

Kiedy przyszedł do Zespołu X, Andrzej Wajda dostrzegając w nim „intelektualistę kina” podsunął w rozmowach pomysły na filmy wyrafinowane, na poły filozoficzne.

A ja czułem się twórcą emocjonalnym – przyznał w rozmowie z Barbarą Hollender. – I chyba potem swoimi filmami udowodniłem, że kino nie jest dla mnie polem do intelektualnych rozważań, lecz żywą materią, tętniącą namiętnościami.

Przełomowym w jego karierze okazał się „Wodzirej”, drapieżny film o człowieku estrady, który robi karierę po trupach, prze do sukcesu, nie licząc się z innymi. W roli tytułowej znakomitą kreację stworzył Jerzy Stuhr. W podobnym klimacie zrealizowana została nieco później „Szansa”. Powstały tuż przed stanem wojennym „Był jazz” to z kolei opowieść o młodych ludziach, którzy wbrew zakazom czasów stalinowskich postanowili grać jazzową muzykę.

Do fenomenu Marka Hłaski odnosił się jego „Idol”. Potem w „Bohaterze roku” powrócił do swego „Wodzireja”.

Na początku lat 90. zrealizował „Koniec gry” oraz opowiadającą o fali w wojsku „Samowolkę”. Potem kolejna zmiana nastroju i „Lato miłości” oraz „Daleko od siebie”.

Sytuacja kina z lat 70., kiedy powstawały ważne filmy nurtu moralnego niepokoju, była zdaniem Feliksa Falka nie do powtórzenia. Tę szczególną relację między twórcą filmu a widzem próbował po latach powtórzyć kręcąc „Komornika”.

Falk niektóre swe scenariusze powierza też innym reżyserom. Tak było m.in. ze zrealizowanym przez Janusza Zaorskiego „Barytonem” oraz „Wielkim biegiem” w reżyserii Jerzego Domaradzkiego.

Feliks Falk ma na swoim koncie znaczące nagrody przyznawane za twórczość filmową. Za film „W środku lata” otrzymał w 1976 wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Filmów autorskich w San Remo. W 1986 za „Bohatera roku” na FPFF w Gdyni – nagrodę za reżyserię, na tym samym festiwalu za „Samowolkę” w 1993 – także za reżyserię. W roku 1987 Feliks Falk otrzymał na LFF w Łagowie nagrodę za całokształt twórczości scenariopisarskiej. Sukcesem był „Komornik”, uhonorowany m.in. w roku 2006 „Orłem” Polską Nagrodą Filmową w kategorii: najlepsza reżyseria oraz nagrodą jury ekumenicznego na MFF w Berlinie.

Dwa najnowsze filmy, to „Enen” i „Joanna”. Scenariusz do tego pierwszego napisał wspólnie z Agnieszką Holland. W „Joannie” zaś powraca do okresu II wojny światowej. Jego bohaterka, wojenna wdowa, decyduje się roztoczyć opiekę nad ukrywającą się żydowską dziewczynką. Film przyniósł mu wiele nagród m.in na Festiwalu w Gdyni.

Jan Bończa-Szabłowski

25.02.2011