Kamera, która uczy życia

We wtorek w Konkursie Młodego Kina prezentowany był w Gdyni „Portret z pamięci” Marcina Bortkiewicza.

 

Jest to historia chłopaka, który po zdanej maturze otrzymuje kamerę wideo. Zaczyna filmować to, co jest najbliżej w zasięgu jego wzroku, postanawia zrobić dokument o swojej babci. Z biegiem czasu wnuk zauważa, że babcia zaczyna mylić daty i fakty, o których opowiada. Marek orientuje się, że zaczyna robić film o czymś zupełnie innym, niż to wcześniej zaplanował. Dowiaduje się też wielu rzeczy o sobie. O filmie rozmawialiśmy z reżyserem.

 

PISF: „Portret z pamięci” opowiada o chłopaku po maturze, który myśląc o zawodzie filmowca, robi dokument o swojej babci. Historia jest oparta na opowiadaniu Jacka Dehnela. Czy wplotłeś w to jednak jakieś własne doświadczenia, odczucia?

Marcin Bortkiewcz: Wszystko, co pokazujemy w „Portrecie” jest całkowicie wymyślone. Niemniej jednak wyciągnąłem parę „trupów z mojej domowej szafy”. Służą one pogłębieniu historii Marka i babci oraz ich relacji. Czynią ten związek bardziej emocjonalnym. Czy wplotłem w to jakieś własne doświadczenia? Zawsze to robię. W przeciwnym razie nie wiedziałbym na czym mam się oprzeć, w czyim imieniu się wypowiedzieć. A mogę mówić tylko we własnym, opowiadać historię tylko z mojego punktu widzenia. Cudzego tak naprawdę mogę się tylko domyślać, lecz nigdy go nie poznam.

 

W filmie widzimy tylko obraz z amatorskiej kamery Marka, głównego bohatera. Dlaczego zdecydowałeś się na ten zabieg?

Chciałem, żeby świat, który ogląda widz, nabrał maksymalnego autentyzmu. Wydawało mi się, że jeżeli wprowadzę „obiektywną” kamerę to realizowany przez Marka film nie będzie świeży, a reszta pokazywanych na ekranie zdarzeń będzie miała dekoracyjny charakter i nie wywoła pożądanych emocji. Może to był błąd, lecz inaczej tego sobie nie wyobrażałem i prawdę mówiąc dalej nie wyobrażam. To trochę jak gra – w końcu oglądamy nie mój film, tylko film zrealizowany przez Marka, zapis jego doświadczenia i dojrzewania przy chorującej babci.

 

Na warszawskiej premierze twojego filmu mówiłeś o pracy reżysera z wielkim entuzjazmem. Co jest w niej najlepsze?

Najlepsza jest możliwość spotkania z wieloma ludźmi, którzy pod twoim kierunkiem oddają Ci swój talent i realizują rzeczy, których sam nigdy byś nie potrafił zrobić. Kocham te spotkania i jestem wdzięczny zawodowi reżysera, że pojawił się na świecie.

 

Rozmawiała Aleksandra Różdżyńska

 

08.06.2011