Konferencja filmu "Sąsiady"

19 września podczas 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni odbyła się premiera współfinansowanego przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej filmu „Sąsiady” Grzegorza Królikiewicza. Podczas festiwalu twórcy spotkali się z dziennikarzami.

 

W Gdyni na konferencji prasowej byli obecni: reżyser i autor scenariusza Grzegorz Królikiewicz, autor literackiego pierwowzoru Adrian Markowski (zbiór opowiadań „Sąsiady”), producent Łukasz Barczyk (SF „KADR”), operator obrazu Krzysztof Ptak, kierownik produkcji Zofia Wieczorek, producent wykonawczy Jolanta Tobota oraz aktorzy Sandra Korzeniak i Piotr Głowacki.

 

-To dla mnie wielki zaszczyt i wielka przyjemność, że mogę poprowadzić konferencje z twórcą, który stał u początków tego, że zostałem krytykiem filmowym – mówił prowadzący spotkanie Łukasz Maciejewski.

Dostałem pełną wolność

-Któregoś dnia mój były student zadzwonił do mnie i powiedział, że jest dyrektorem Studia „KADR” i chciałby, żebyśmy zrobili film według mojego scenariusza (…). Dowiedziałem się od pana Adriana Markowskiego, że napisał on kilkadziesiąt opowiadań. Zająłem się lekturą i byłem poruszony, jakbym wracał do swojego dzieciństwa (…). Dostałem pełną wolność, a to jest jednak rzadkie ze strony pisarza – mówił Grzegorz Królikiewicz, przedstawiając członków ekipy.

 

-Byłem dwa razy na jego koncertach. Marek Dyjak jest pieśniarzem „niszowym”. To człowiek, który odbywa wielką spowiedź w swoich pieśniach (…). Z panią Jolantą Tobotą spotkałem się po raz pierwszy w „Kadrze”. Była dla mnie ostoją w chwilach dramatycznych przejść, jakie przeżywaliśmy. I udało się, dzięki takim osobom jak ona – mówił reżyser.

Krzysztof Ptak

-To był 19-latek, którego nie przyjęliśmy do Szkoły Filmowej w Łodzi, bo był za dobry. Gdy zobaczyłem jego barwne zdjęcia, to zrozumiałem, co miał na myśli Bogdan Dziworski, mówiąc: musimy go wziąć do naszej pracy! (…). Do dziś tkwi w nim ten zapas wrażliwości i młodzieńczego rozjuszenia. Ten świat jest taki brzydki, a Krzysztof kadrował go wspaniale.

Sandra Korzeniak

-Kolejną osobą jest Sandra Korzeniak: aktorka, o której istnieniu dowiedziałem się w studiu „KADR”. Kiedy przyszła i odbyliśmy rozmowę wiedziałem, że to jest ktoś zupełnie niezwykły (…). Od tej pory talent Sandry śledziłem. Aktor najczęściej kogoś udaje na scenie (…). To co Sandra dała filmowi jest dla mnie czymś nieporównywalnym przy całym moim dotychczasowym doświadczeniu z aktorami – podkreślał Grzegorz Królikiewicz.

Film o przestrzeni pomiędzy

-Spotkał mnie wielki zaszczyt ze strony profesora. Zaprosił mnie i zaopiekował się mną (…). To wynikało z jego doświadczenia i dobroci. Film jest trudny, ciężki i zagadkowy w pełnym sensie tego słowa. Zobaczyłem teraz po raz pierwszy ten film i wciąż go jeszcze odkrywam, rozszyfrowuję te zagadki. Film jest dla mnie porażający. Miałem bardzo prostą sytuację: ja nic nie grałem. Byłem taki, jaki jestem, w swoim prywatnym ubraniu. Ta estetyka, w ogóle estetyka profesora mnie zniewala. Wreszcie ktoś zrobił film o przestrzeni pomiędzy, o spoiwie które dzieli bądź łączy (…). Profesor dostał ode mnie moje wcześniejsze nagrania i piosenki zostały użyte do filmu – mówił odtwórca jednej z ról, muzyk Marek Dyjak.

Film współfinansowany przez PISF

-Dziś mamy czas wesela, bo jednak film po 20 latach przerwy zrobiłem (…). Chcę powiedzieć coś dla mnie ważnego: zgłaszałem różne projekty fabularne i za każdym razem po ocenie PISF byłem odnotowywany do dotacji. Za każdym razem te wyniki ze strony PISF były nie tylko pozytywne dla mnie, ale wręcz życzliwe. Przez cały ten czas, przy wielu próbach za każdym razem w ostatniej chwili Telewizja anulowała swoje listy intencyjne, unieważniała po prostu kolejnym pismem i w ten sposób ja nie miałem domknięcia w budżecie wstępnym (…). Dlatego naprawdę jestem pełen wdzięczności moralnej za te gesty Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – mówił Grzegorz Królikiewicz.

Piotr Głowacki

-Musze przyznać, że ja zadzwoniłem do pana profesora, kiedy się tylko dowiedziałem, że będzie robił film. Nigdy wcześniej nie miałem kontaktu, ale chciałem ten kontakt mieć (…). Nie wiedziałem, na co się piszę. Wiedziałem, że chcę uczestniczyć w świecie pana Grzegorza (…). Za chwilę dopiero zobaczę film. Czułem, jakbym miał rękę pana Grzegorza w głowie, jakby w trakcie tej pracy on robił coś, czego nie jestem w stanie skontrolować. Ale praca była cudowna. To jest postawienie w centrum uwagi współpracy między głównymi pionami artystycznymi filmu – mówił Piotr Głowacki.

Rozmowa na serio

-Jeżeli dzień zdjęciowy rozpoczyna się od spotkania reżysera z aktorami i z operatorem i to spotkanie trwa dopóki np. drugi reżyser nie uzna, że jesteśmy gotowi wyjść na plan, to jest to mocny znak na to, że wiemy co robimy. Wiemy, że bez nas – aktorów – nie będzie tego filmu  i to jest wyraz największej miłości reżysera do aktora (…). Nagle odnajdujesz radość i wiesz, po co zostawałeś aktorem. Przychodzi moment, w którym ktoś cię docenia i zaczyna z tobą rozmawiać na serio – podkreślał.

Film to jest film, książka to ksiażka

O współpracy z reżyserem opowiedział pisarz Adrian Markowski, autor zbioru opowiadań „Sąsiady”: -Spotkał mnie zaszczyt, że pan Grzegorz zaproponował mi wspólne pisanie scenariusza, natomiast ja nie miałem śmiałości i jest to za mało powiedziane. Nie miałem śmiałości ingerować. Przez przypadek jest tak, że jestem absolwentem filmoznawstwa. Oczywiście znałem wcześniejszą twórczość pana Grzegorza. Pomyślałem sobie, że ja mogę tylko zaszkodzić (…). Przez całe studia mi wpajano, i jest to też moje największe przekonanie, że reżyser powinien mieć zupełną swobodę. Film to jest film. Książka to książka. I tak reżyser nie powinien dyktować pisarzowi co ma pisać, tak i pisarz nie ma absolutnie prawa ingerować w to, co robi reżyser: to jest jego własna wizja – podkreślał pisarz, opowiadając o swoich wizytach na planie filmowym.

Doprowadzić do tego, by ten film powstał

-Nie sadziłem, że spotka mnie takie szczęście, że  będę mógł produkować film kogoś, kogo filmy na jakimś etapie życia ukształtowały mnie naprawdę zasadniczo. Moja rola przy tym filmie polegała w zasadzie na tym, aby doprowadzić do tego, by ten film powstał (…). Czuwała także nad tym kierownik produkcji Zofia Wieczorek – mówił Producent Łukasz Barczyk, dziękując reżyserowi i twórcom.

 

Marta Sikorska

20.09.2014