Marek Kondrat skończył 65 lat

18 października Marek Kondrat skończył 65 lat.

Urodził się w Krakowie, w rodzinie z artystycznymi tradycjami. Jego ojciec, Tadeusz Kondrat, był aktorem, znanym z takich filmów jak „Przygoda na Mariensztacie” Leonarda Buczkowskiego (1953), „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” Janusza Majewskiego (1969), czy „Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa (1973). Aktorem też był brat ojca, Józef.

Mój ojciec był jedenastym dzieckiem w karczmarskiej rodzinie. Znałem jego siostrę i dwóch braci. A ojciec pod koniec życia miał trudności z przypomnieniem sobie wszystkich imion rodzeństwa. Wiem, że wujek Ludwik zginął gdzieś pod Płońskiem w armii Hallera. Jeden był dyrektorem kopalni – porządnym człowiekiem. No, a Józek był aktorem, w przedwojennej nomenklaturze – nieporządnym człowiekiem (śmiech). Niedawno go widziałem w „Komediantach” i strasznie się uśmiałem. – opowiadał o swojej rodzinie Marek Kondrat („Playboy” 1/2007).

Jego rodzina przeprowadziła się do stolicy, młody aktor wychował się na warszawskim Muranowie. Pierwszy raz stanął przed kamerą na początku lat 60., zagrał w „Historii żółtej ciżemki”, Sylwestra Chęcińskiego (1961). Jego bohater, Wawrzek, terminował u Wita Stwosza, ratując w kluczowym momencie powstający Ołtarz Mariacki.

Rok później młody aktor pojawił się w epizodzie w „Między brzegami” Witolda Lesiewicza (1962), a kolejne role zagrał dopiero po ukończeniu studiów w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej.

Role filmowe

„Dorosłe” role zaczął grać w 1974 roku, gdy pojawił się w „Końcu wakacji” Stanisława Jędryki, gdzie wcielił się w postać kuzyna głównego bohatera. Przełomowa dla jego kariery była kolejna pozycja w filmografii – „Zaklęte rewiry” Janusza Majewskiego na podstawie prozy Tadeusza Kurtyki (Henryka Worcella) (1975). Roman Boryczko, młody kelner mierzy się tutaj z realiami życia i pracy w wielkim mieście, a przede wszystkim walczy z brutalnym starszym kelnerem Fornalskim (Roman Wilhelmi). Kondrat dostał za tę rolę nagrodę tygodnika „Film” w kategorii najlepszy debiut aktorski, wyróżniono go również na festiwalu w Panamie. Rok później Marek Kondrat pojawił się w „Smudze cienia” Andrzeja Wajdy, którego scenariusz inspirowany był autobiograficzną powieścią Josepha Conrada. Tego ostatniego zagrał właśnie Kondrat. Przez kolejne lata młody aktor współpracował jeszcze wielokrotnie z reżyserem „Rewirów”: pojawił się w „Sprawie Gorgonowej” (1977) oraz „Lekcjach martwego języka” (1979). W 1981 wystąpił w „Dreszczach” Wojciecha Marczewskiego, w przejmującej roli nauczyciela, intonującego w pamiętnej scenie filmu pieśń „Bandiera rossa”. 

W tym samym roku zagrał w nagrodzonym w Cannes „Człowieku z żelaza” Andrzeja Wajdy oraz „Z dalekiego kraju” Krzysztofa Zanussiego. U tych reżyserów pojawi się jeszcze w „Dantonie” i „Roku spokojnego słońca”, a w tym samym czasie zadebiutował u Krzysztofa Kieślowskiego w „Bez końca” (1984) oraz Marka Koterskiego w „Domu wariatów”. Po poważnych, ciężkich filmach, Marek Kondrat dał się poznać z innej strony – w komedii „C.K. Dezerterzy” Janusza Majewskiego (1985) brawurowo zagrał Jana Kanię. Do końca dekady współpracował jeszcze z Tadeuszem Konwickim w „Lawie” oraz Feliksem Falkiem przy filmie „Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce…” (1989).

W latach 90. doskonale się sprawdził w licznych gatunkach filmowych, jednak w pamięci widzów najmocniej zapisała się postać cynicznego byłego funkcjonariusza SB, Olo Żwirskiego w „Psach” Władysława Pasikowskiego (1992). – Kondrat z zaskakującą swobodą zagrał inteligentnego i cynicznego ubeka, w momencie, gdy przełom polityczny przekreślił jego świat. W roli pozostającej w cieniu głównego bohatera stworzył najciekawszą sylwetkę tego filmu. Jego Olo to typ odpychający, lecz uczłowieczony, 'ocieplony’ spojrzeniem i głosem Kondrata. Człowiek świadomy swojego uwikłania w zło, ale zdesperowany, przekonany, że nie ma już odwrotu – pisał Krzysztof Demidowicz w „Filmie” (5/1997).

W 1995 roku zagrał tytułowego „Pułkownika Kwiatkowskiego” w filmie Kazimierza Kutza o mrocznych, powojennych latach, za który otrzymał nagrodę na festiwalu w Gdyni. Wystąpił też w filmach takich jak „Słodko gorzki” Władysława Pasikowskiego (1996), „Nocne graffiti” Macieja Dutkiewicza, hitach kasowych: „Kiler” Juliusza Machulskiego (1997), „Kiler-ów 2-óch” (1999) i „Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana (1999), kontynuacji „CK Dezerterów” czyli „Złocie dezerterów” Janusza Majewskiego (1998). Zagrał także Hrabiego w ekranizacji „Pana Tadeusza”, wyreżyserowanej przez Andrzeja Wajdę (1999). W tym samym czasie Marek Kondrat zadebiutował jako reżyser filmem „Prawo ojca” (1999) na podstawie pomysłu Jana Purzyckiego, ze scenariuszem Michała Szczerbica i sobą samym w roli głównej: ojca chcącego pomścić pobitą i zgwałconą córkę. Na początku nowego stulecia aktor wystąpił w „Weiserze” Wojciecha Marczewskiego, zagrał też jedną ze swoich najbardziej znanych i docenionych ról – sfrustrowanego polonisty Adasia Miauczyńskiego w „Dniu świra” Marka Koterskiego. Aktor otrzymał za nią nagrodę w Gdyni oraz Orła. Do roli Miauczyńskiego wróci jeszcze raz we „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” z 2006 roku.

Pod koniec dekady Marek Kondrat wycofał się z zawodu, ostatni film w jakim zagrał to „Mała matura 1947” Janusza Majewskiego. Wystąpił po długich namowach reżysera: – Powiedział, że nakręciłem z nim pierwszy dorosły film i muszę też zrobić ostatni. Taka klamra mi się podoba, choć rólka była niewielka. – wspominał aktor w „Dzienniku łódzkim”.

Role serialowe i teatralne

Marek Kondrat pojawiał się też na małym ekranie. Serialowy debiut aktora to „Wojna domowa” (1966), później grał Andrzeja Frycza-Modrzewskiego w „Królowej Bonie”. Na przełomie lat 80. i 90. wystąpił w pierwszej telenoweli „W labiryncie”, dziejącej się w środowisku warszawskich naukowców. Jednak jego najbardziej znaną rolą serialową jest komisarz Olgierd „Olo” Halski w „Ekstradycji”, realizowanej od 1995 do 1998 roku. Marek Kondrat występował też w teatrze, tuż po studiach na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach. Od 1973 do 1984 oraz od 1987 do 1988 roku był związany z Teatrem Dramatycznym w Warszawie, potem z Teatrem Nowym i Teatrem Ateneum. – Bardzo lubię teatr, ale chcę także realizować się gdzie indziej: w filmie, radiu, telewizji i kabarecie. Przy stałym angażu w teatrze udział w tych, jakby pobocznych, zajęciach zawsze wiązał się z mnóstwem komplikacji – mówił w „Filmie” (8/1992).

18.10.2015