Masterclass Urszuli Antoniak

Urszula Antoniak i Jan Naszewski
Urszula Antoniak i Jan Naszewski, fot. Katarzyna Szwarc

 

26 lipca w ramach Studia Nowe Horyzonty podczas 12. festiwalu T-mobile Nowe Horyzonty odbyło się spotkanie z reżyserką Urszulą Antoniak („Nic osobistego”, „Code Blue” – filmy prezentowane m.in. w Locarno i Cannes). Masterclass poprowadził Jan Naszewski. Urszula Antoniak opowiedziała m.in. jak zachować artystyczną niezależność i jak wybierać festiwalową drogę dla swojego filmu.

Polska reżyserka, mieszkająca w Holandii

– Jestem polskim twórcą filmowym, mieszkającym w Holandii, przynajmniej tak jestem postrzegana, gdyż mieszkam tam od 20 lat – rozpoczęła spotkanie Antoniak, prezentując zwiastuny swoich filmów. – Nie pracuję na rynku reklamowym, zarabiam pisząc scenariusze. Piszę własne rzeczy i staram się je sprzedać producentom, reżyserom (…). Piszę także dla telewizji, piszę scenariusze filmów krótkometrażowych i komedii romantycznych – mówiła reżyserka podczas spotkania dodając, że najbardziej lubi pisanie scenariuszy do filmów gatunkowych. Zdarzyło jej się nawet napisanie scenariusza filmu akcji, obecnie pisze o holenderskiej gwieździe sportu.

Praktyczne spojrzenie na film

– W Polsce studiowałam produkcję, mam więc praktyczne spojrzenie na film. Czasem producenci doceniają moją wiedzę w zakresie ich pracy, czasami tego nienawidzą. Wiem, jak konstruować budżet i nie jest łatwo przekonać mnie, że czegoś w ramach produkcji nie da się zrobić. Przygotowanie takiego artystycznego filmu można sprowadzić do jednego zagadnienia – jak radzić sobie z producentem. Realizacje artystyczne to nie tylko takie, jakie mogę nakręcić z gronem przyjaciół, potrzebuję znacznych kwot na realizacje, by zrobić prawdziwy film. Potrzebuję zatem producenta, który znajdzie dla mnie pieniądze, z którym uda mi się wejść we współpracę – mówiła Urszula Antoniak.

„Nic osobistego”

– Twój debiut „Nic osobistego” został moim zdaniem znakomicie przygotowany od strony produkcyjnej – podkreślił prowadzący spotkanie. – Jedna lokacja w odosobnionym od świata miejscu, dwoje bohaterów – Stephen Rea i Lotte Verbeek, która teraz gra w serialu „Rodzina Borgiów”. Ze strony producenta nie było tutaj dużego ryzyka. Również później film doceniono m.in. na festiwalu w Locarno, gdzie otrzymał sześć nagród (…). Wybrałam zaprezentowanie filmu na festiwalu w Locarno, choć w tym samym czasie film został zaproszony do Wenecji, do prezentacji w ramach Venice Days. Wybrałam Locarno, ponieważ chciałam dostać nagrodę – mówiła Urszula Antoniak.

Stawianie widza w pozycji obserwatora

– W 1993 skończyłam wydział reżyserii w szkole filmowej w Holandii, prawie 12 lat czekałam, by zadebiutować. Podeszłam do tej realizacji bardzo pragmatycznie. Najbezpieczniejsze wydawało mi się zrealizowanie lirycznego filmu artystycznego (…). Film jest historią miłości, opowiada o samotności, więziach międzyludzkich. Nienawidzę jednak taniego sentymentalizmu, mój film w ciekawy sposób działa na emocje. Stawiam widza w pozycji obserwatora, nie wyciskam z niego emocji. Była to bardzo świadoma decyzja. Ciekawe lokacje, piękna aktorka, aktor nominowany wcześniej do Oskara – dla producentów ważna była suma tych zalet produkcyjnych – mówiła reżyserka, przybliżając okoliczności powstawania „Nic osobistego”.

Koprodukcja holendersko-irlandzka

– Dlaczego zdecydowałam się na realizację koprodukcji holendersko-irlandzkiej? Historia, którą opowiadam jest wystarczająco uniwersalna: to opowieść o młodej, zbuntowanej kobiecie, która spotyka starszego mężczyznę, gdzieś  na kompletnym odludziu. Po pewnym czasie zamieszkują razem. Ta sytuacja mogłaby rozgrywać się wszędzie. Początkowo myślałam o umieszczeniu akcji w Polsce (…). Mieliśmy dużo szczęścia, producent miał kontakty w Irlandii i mogliśmy kręcić w domu, w którym mieszkał kiedyś Oscar Wilde. Po zakończeniu realizacji wiedziałam, że dysponujemy filmem lirycznym i zrealizowanym w języku angielskim, co jest wielką zaletą – podkreślała Antoniak.

Strategia festiwalowa

– Pojawił się agent sprzedaży i dystrybutor Bavaria Film, z którym opracowaliśmy strategię festiwalową i dystrybucyjną. Zaproszono nas z filmem na festiwal w Karlowych Warach, ale zrezygnowałam z udziału w nim. Mój producent chciał mnie wtedy za to zabić – mówiła Antoniak. – Wolałam zaryzykować, po czym nadeszły trzy bardzo nerwowe tygodnie, podczas których zapadały decyzje, czy film zostanie przyjęty na inne festiwale. Po pewnym czasie, niemal jednocześnie nadeszły propozycje z Locarno i Wenecji (…). Zadecydowała ilość możliwych do otrzymania nagród – w Locarno istniało kilka możliwości, na Venice Days jest tylko jedna nagroda, im. Dino De Laurentiisa. Sześć nagród otrzymanych w Locarno było prawdziwym wydarzeniem, media rozpisywały się o tym jak o precedensie, który wcześniej nie miał miejsca. Dzięki temu film znalazł się w centrum zainteresowania. Później film został jeszcze nagrodzony na mniejszym festiwalu w Sewilli i był nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej dla najciekawszego odkrycia i najlepszej aktorki – wspominała reżyserka, opowiadając także o przyjęciu filmu w późniejszej dystrybucji kinowej.

Drugi film

– „Nic osobistego” było dla mnie wymarzonym debiutem, ale wkrótce pojawił się temat kolejnej realizacji – opowiadała reżyserka. – Zaczęłam zastanawiać się, jakie mam opcje i jakie decyzje będą najrozsądniejsze. Zrobiłam coś, co wielu ludzi może określić jako samobójcze i głupie. Miałam kilka projektów, scenariuszy. Nawet teraz mam zawsze dwa, trzy moje scenariusze, gotowe do realizacji. Wiedziałam od początku, że „Code Blue” to będzie kino trudne i wymagające wiele od widza (…). Wiedziałam, że taki film można pokazać tylko w Cannes, albo na Nowych Horyzontach. No i film znalazł się w programie Cannes – podkreślała Antoniak.

„Code Blue”

– Staram się bardzo świadomie podejmować wszelkie decyzje dotyczące moich filmów, nie uzależniając ich od producenta. OK, producent musi być moim partnerem, ale mam własne przemyślenia, działam samodzielnie. Jeden z uczestników spotkania zapytał, dlaczego można określić decyzję robienia „Code Blue” jako samobójczą. – Pomyślałam, że nadarza się jedyna taka okazja w życiu, żeby po udanym debiucie zrealizować cokolwiek, co zechcę (…). Dlaczego „Code Blue”? Porusza bardzo ważny temat, który dobrze znałam, z powodu tego co przeszłam. Pomyślałam, że to dobry moment by zaryzykować jako filmowiec. Pierwsza realizacja była przeze mnie zrobiona mniej lub bardziej z premedytacją, teraz chciałam zaryzykować – artystycznie i prywatnie (…). Wszędzie, gdzie prezentuję film ludzie mówią mi, że jest bardzo odważny, to już czyni film głośnym, pozycjonuje mnie na rynku kina art-house, a jest to spory rynek, jeśli spojrzeć globalnie – wspominała reżyserka.

Zaistnieć w świadomości polskiej publiczności

Reżyserka mówiła także o nawiązaniu współpracy z koproducentem filmu – duńską Zentropą i uczestnictwie w canneńskim projekcie Cinefondation Atelier. Urszula Antoniak opowiadała również o strategii promocyjnej swojego drugiego filmu. – W Polsce udzielałam wywiadów zarówno magazynom takim jak „Polityka”, jak i pismom kobiecym, jak „Pani”. Oczywiście starałam się moją odpowiedź dostosować do danego pisma, odpowiadałam także na pytania dotyczące mojego życia prywatnego. Wiedziałam, że w ten sposób dobrze promuję mój film, kierując uwagę czytelników na temat mojego filmu. Chciałam także zaistnieć w świadomości polskiej publiczności. Taka jestem, takie filmy robię, mam takie pomysły – był to sposób na przedstawienie się.

Nowy projekt współfinansowany przez PISF

– Pracuję teraz nad nowym filmem i część dofinansowania otrzymałam od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.  Na pewno przyczynił się do tego rozgłos, jaki towarzyszył moim poprzednim projektom. Film nad którym teraz pracuję wymaga ode mnie dużego poświęcenia, jestem więc bardzo wdzięczna PISF za wsparcie, co umożliwi mi staranie się o dalsze kwoty w innych krajach – mówiła reżyserka, opowiadając o swoim nowym filmie. -„Strefa nagości” będzie filmem o nastolatkach i uwodzeniu jako sztuce. Dwie dziewczyny w Amsterdamie – większa część filmu będzie realizowana na ulicach tego miasta. Chciałabym robić filmy o ideach, tak jak je kiedyś realizował Godard. Nie chodzi w tym przypadku o bohaterki, ale bardziej o to, czym jest uwodzenie, jak je widzę. To pojedynek szachowy, rozgrywający się w warstwie emocjonalnej.

Scenariusz oparty na „Dzienniku uwodziciela”

– Częściowo scenariusz jest oparty na „Dzienniku uwodziciela” Kierkegaarda, niesamowitej książce, która krok po kroku mówi, jak uwodzić. To bardzo zimna i okrutna książka. W przypadku moich filmów mogę powiedzieć, że „Nic osobistego” powstało z serca, „Code Blue” – z trzewi, natomiast „Strefa nagości” powstaje z mózgu. Tutaj uwodzenie nie będzie miało nic wspólnego z emocjami, to czysta gra intelektu – podkreślała Antoniak. Prowadzący pytał autorkę „Code Blue” m.in. o to, czy czyta dużo książek – Mam wrażenie że w Polsce wciąż panuje moda na bycie inteligentnym, by coś wiedzieć. Kiedy rozmawiam z 20-latkami w Holandii rozmawiają oni np. o podatkach, są bardzo pragmatyczni. „Książki? Jakie książki?” – mówią najczęściej. Ja staram się czytać dużo, wyrosłam w kulturze czytania, chociaż teraz oglądam też całkiem sporo filmów.

Aspiracje i marzenia

Reżyserka opowiadała m.in.  o tym, jak prezentowała swój film w windzie podczas jednego z festiwali przedstawicielowi William Morris Agency. Mówiła również o swoich kolejnych projektach, których scenariusze ma już gotowe. – Mam ogromne aspiracje. Czy chcę być w konkursie głównym w Cannes? Tak. Czy chcę dostać Oskara? Tak. Ponieważ to duża rzecz, na tym polegają aspiracje, by chcieć coraz więcej, osiągać wspaniałe rezultaty na polu działalności zawodowej. Chcę stworzyć arcydzieło, chcę to osiągnąć. Ale patrzę na to pragmatycznie, wiem, że mieszkam w Holandii, że produkuje się tam 15 filmów rocznie. Nie należę do grupy filmowców zawsze otrzymujących w Holandii dofinansowanie (…). Nie mam nawet wizytówki – dodawała z uśmiechem.

 

Marta Sikorska

07.08.2012