Michał Wnuk: „Każdy szczegół pcha akcję do przodu”

Michał Wnuk, fot. Studio Munka

Michał Wnuk, fot. Studio Munka

 

Krótkometrażowy obraz „Co mówią lekarze” wyprodukowało w ramach programu „30 minut” Studio Munka przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. Produkcją wykonawczą zajęła się firma Tandem Taren-To.

Michał Wnuk, twórca filmu, jest absolwentem kierunku Reżyseria na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. „Co mówią lekarze” jest jego pierwszą samodzielną fabułą. Dostał za nią nagrodę Małego Jantara na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”, ex equo z „Moją nową drogą” Barbary Białowąs.

 

Film jest wyciszony i minimalistyczny. Autor (reżyser i scenarzysta) koncentruje się na podążaniu z kamerą za graną przez Agnieszkę Glińską młodą lekarką. Musi ona stwierdzić śmierć mózgu nastoletniej dziewczyny i podjęć decyzję o przekazaniu jej organów do przeszczepu. Robi to bez okazywania emocji. W rozmowie z matką pacjentki (Dominika Ostałowska) wydaje się wręcz zimna i obcesowa. Widz zaczyna się zastanawiać, czy lekarka popełnia błąd, czy może wykonywany zawód zmusił ją do tej oschłości.

 

„Co mówią lekarze” jest pokazywany w Konkursie Młodego Kina 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Zapytaliśmy reżysera o pracę nad filmem.

 

Pierwsze Ujęcie: W twoim filmie jest trochę tajemnicy, niedopowiedzeń – i to one wydają się rozstrzygające..

 

Michał Wnuk: Niedopowiedzenie? Raczej niedosłyszenie, jeśli takie słowo w ogóle istnieje. Główna bohaterka broni się przed opowieściami innych bohaterów. Nie chce wchodzić w cudze życie, dla dobra swojego zdrowia psychicznego i dla dobra zawodu, który wykonuje. Nie pozwala sobie na emocje. Stąd świadomie zrobiliśmy z kamerą krok do tyłu.


Skoncentrowałeś się na jednym wątku, który wypełnia półgodzinny film. Czy myślisz, że krótka forma ma w tym kontekście przewagę nad obrazem pełnometrażowym?

 

Rzecz krótszą ogląda się z większą uwagą, bo każdy szczegół pcha, a przynajmniej powinien pchać historię do przodu. Nie można się nawet na chwilę zdekoncentrować.

 

Producentem wykonawczym twojego filmu jest firma Tandem Taren-To. Czy to ty ich znalazłeś? Jak to wygląda w programie „30 minut”?

Szukając producenta wykonawczego zastosowałem technikę „zapytam na mieście”, jak chyba każdy uczestnik programu. Ale producenta może też zaproponować Studio.
Ja jednak znalazłem Tandem Taren-To. W tym samym czasie zaczęła tam jako kierownik produkcji pracować Magdalena Kamińska, bez której ten film by chyba nie powstał.
Dziś na ścianie w Tandemie wiszą dwa plakaty filmów wyprodukowanych przez nich, takie niby pytanie i odpowiedź: „Co mówią Lekarze” – „Pora Umierać”.

 

Oby nie, perspektywy są dobre. Jesteś stypendystą Nipkow Programm w Berlinie, byłeś też na stypendium w Paryżu. Czy jako reżyser szukasz koproducentów następnego filmu za granicą?

 

Tak, jasne że szukam. To prawda, co mówią – że takie stypendia bardzo otwierają na świat, zmuszają do pozbycia się myślenia czysto lokalnego. Mam nadzieję, że coś z tych poszukiwań wyniknie, trzymaj kciuki.

 

Trzymam mocno.

 

Aleksandra Różdżyńska

 

 

 

03.09.2009