Na planie nowej "trzydziestki"

Zawieszeni

Marcin Bosak i Julia Kijowska. Fot. materiały promocyjne

 

Zakończyły się zdjęcia do nowego filmu z programu „30 minut” Studia Munka, działającego przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.

 

„Zawieszeni” będzie filmem opartym na tekście Ireneusza Iredyńskiego pod tytułem „Winda”. Właśnie w windzie zostaje zatrzaśnięta dwójka obcych sobie ludzi. Para zaczyna grać w zaskakującą grę: wymyślają swoje wspólne życie. Opowiadają sobie wyimaginowaną historię od pierwszego romantycznego i zabawnego spotkania, aż po dramatyczny koniec ich znajomości. Fikcyjna historia zaczyna jednak przeplatać się z prawdziwymi przeżyciami. Niewinna zabawa przeistacza się w pełen ekstremalnych emocji dramat. Główne role grają Julia Kijowska i Marcin Bosak.

Uniwersalny temat?

– To historia o tym, jak potrafimy utrudnić sobie życie i nie radzimy sobie z różnymi problemami z przeszłości – mówi reżyser i autor scenariusza Maciek Marczewski. – Doświadczenia bohaterów z przeszłości sprawiają, że zamiast robić coś konstruktywnego, tworzą dla siebie koszmar. Zamykam moich aktorów na pół godziny w windzie. I myślę, że albo można traktować to jako pewne ograniczenie, albo spróbować zrobić z tego walor. Tak właśnie do tego podchodzimy.

 

– To pierwsza trzydziestka, którą produkujemy – dodaje Zuzanna Król z Marymont Films. – Poznaliśmy się z Maćkiem jeszcze w szkole filmowej, potem spotkaliśmy się w Szkole Wajdy. Zaufał nam ze swoim pierwszym projektem, z czego jesteśmy bardzo dumni. Zależało mu, żeby scenariusz można było odnieść do obecnych relacji międzyludzkich, więc uwspółcześnił opowiadanie Ireneusza Irydyńskiego. Ja mam poczucie, że film będzie zrozumiany nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Na tym też nam zależy.

Zdjęcia w windzie

Na planie słychać dużo żartów, jest przyjemna, swobodna atmosfera.

 

Już możemy? – pyta Maciek.

Tak, tylko obniżymy kamerę. Ok, jesteśmy gotowi – odpowiada Radek Ładczuk.

 

– Jeden obiekt zdjęciowy, ciasna przestrzeń windy, to wyznawanie dla operatora – przyznaje Radek, autor zdjęć. – Dla mnie to przede wszystkim studium portretu i światła. Prawie cały film opiera się na bliskich planach i zbliżeniach. Mam dwóch aktorów. To szansa na to, żeby poprzyglądać się ich twarzom i sprawdzać na nich różne możliwości oświetleniowe, wymarzona sytuacja, przynajmniej dla mnie. Mam poczucie, że coś studiuję.

 

– Inaczej się pracuje przy krótkich filmach, czy to tylko kwestia ilości dni zdjęciowych? – pytam.

 

– Wszystko zależy od scenariusza. „Zawieszeni” to równie dobrze mógłby być film pełnometrażowy. Przy krótkim metrażu jest dużo mniej pieniędzy, co tworzy pewien dyskomfort: wszystkich prosi się o przysługę – śmieje się. – Natomiast ilość czasu, którą trzeba przeznaczyć na taki projekt, jest spora, bo przecież tak samo jak do filmu pełnometrażowego, trzeba się przygotować.

Para z „W ciemności”

– Aktorzy mieli ciężką robotę, siedzieli na planie po 12 godzin. Ale to też wielkie wyzwanie, mogą się sprawdzić. Bardzo się zaangażowali. Zresztą, wcześniej grali już parę we „W ciemności” Agnieszki Holland, więc może łatwiej było im pracować – mówi Zuza Król. – Widać między nimi pozytywną rywalizację. W scenariuszu szala przechyla się raz na korzyść bohaterki, raz bohatera. To się fajnie sprawdziło w czasie pracy.

 

– Mamy sceny z wykorzystaniem efektów specjalnych – pokazuje nam niebieskie tło reżyser. – Więc mimo, że jesteśmy zamknięci w windzie, to jednak pewne sceny przenoszą nas w strefę fantazji i wyimaginowania. Dziś robimy zdjęcia statystów. W pewnym momencie filmu tych wind pojawi się dużo więcej. Na tyle, że nie bylibyśmy w stanie wszystkich sfotografować i zbudować. Zrobi to Platige Image.

 

Producentem filmu „Zawieszeni” jest Studia Munka przy SFP, koproducentem Wajda Studio. Producentem wykonawczym jest Marymont Films: Artur Zicz, Zuzanna Król.

 

Film jest współfinansowany przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

 

Aleksandra Różdżyńska

07.08.2012