Nagrodzony Grzegorz Lipiec: „Robię teraz dwie fabuły i dwa dokumenty”

Film „8 w poziomie” Grzegorza Lipca otrzymał Główną Nagrodę w Konkursie Kina Niezależnego festiwalu w Gdyni. Jego akcja toczy się w Polsce w niedalekiej przyszłości. W małym miasteczku w hotelu budzi się mężczyzna. Nie pamięta, co się stało i jak tam trafił. Obok niego stoi walizka z pieniędzmi i pistolet. Jeden z banknotów wyfruwa z okna hotelu. Zmienia kolejnych właścicieli odkrywając przed widzem sytuacje życiowe, w których się znaleźli. O filmie pisaliśmy po raz pierwszy rok temu. Wtedy reżyser określił film jako „kino rozrywkowe, przyciężkawą sensację z wydziałem antynarkotykowym policji na pierwszym planie.”

Grzegorz jest znany jako założyciel niezależnej formacji Sky Piastowskie i twórca filmów „Że życie ma sens” i „Dzień, w którym umrę”. Jako pierwsi rozmawiamy z nim po ogłoszeniu wyników Konkursu Kina Niezależnego.

 

Gratukuję nagrody! Twój film zaskakuje dynamiką, bardzo dobrze się go ogląda. Jak osiągnąć taki efekt?

– Dziękuje za miłe słowa. Myślę, że na to składa się wiele czynników. Począwszy od scenariusza, a skończywszy na współpracy z ludźmi, którzy czują podobny klimat. Mam na myśli aktorów i ekipę. Duży wpływ miało z pewnością to, że ogladałem za wiele MTV w czasie przełomu roku ’89 (śmieje się). Staram się też być na bieżąco z nowymi trendami w telewizji, filmie i video art-cie. Zaskoczę cię pewnie, ale marzę też o zrealizowaniu filmu toczącego się wolno, z długimi ujęciami i wymyślną inscenizacją.

 

Czyli ważna jest dla ciebie także estetyka. Nie przeszkadza ci, że kino offowe jest ciągle kojarzone przez wielu ludzi z czymś dziwacznym, nieuporządkowanym i trudnym w odbiorze – choćby ze względów technicznych? Myślisz, że to powinno się zmienić?

– Kino offowe, albo niezależne to bardzo pojemna definicja. Do takiego kina zaliczam również „Symetrię”, „Wesele”, „Zmruż oczy” oraz wiele innych świetnie zrobionych treściowo i technicznie tytułów. Tam za bardzo dobrymi scenariuszami szły dotacje, budżet, a więc i profesjonalna ekipa, sprzęt, producenci, dystrybutorzy. Przeszkadza więc brak budżetu, a także brak dobrych historii.

 

Ale mam nadzieję, że to się zmieni. Mam świetny scenariusz – „Poza zasięgiem” pisarki Marty Dzido. Zainteresowałem nim producenta Radosława Stysia. Złożyliśmy z wniosek o dofinansowanie do PISF, czekamy na opinię ekspertów.

 

Od zawsze pomaga mi też Stefan Laudyn i Warszawska Fundacja Filmowa.

 

Mam nadzieję, że nagroda w Gdyni też ci pomoże. Czym jeszcze się teraz zajmujesz?

 

Żyję trzema projektami. Wspomniałem już o „Poza zasięgiem”. Dwa kolejne to dokumenty muzyczne. Jeden już kończę. Opowiada o zespole Hey i Katarzynie Nosowskiej. Wyjdzie wraz z nową płytą grupy 23 października.

 

Drugi film dotyczy legendy polskiego punkrocka: zespołu Tilt i Tomasza Lipińskiego. Byliśmy z kamerami na trzydziestoleciu zespołu w Jarocinie. Traktuję to jak zaszczyt.

W niedalekiej przyszłości chcę w ogóle zająć się filmem dokumentalnym.

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, wspomniałeś o realizacji „Że życie ma sens 2”. Czy będziemy mogli go niedługo zobaczyć?

 

Film realizujemy jako ostatni obraz grupy Sky Piastowskie. Po jego premierze rozwiążemy grupę, aby grubą kreską zakończyć pewien etap życia.

 

„Że życie ma sens 2” to bardzo specyficzny projekt. Nie chcemy robić lipy, jaką bywają sequele.

 

Dlatego jeszcze trochę poczekamy i go dopracujemy. Przyznam szczerze, że robię go mniej dla widzów, a bardziej jako podziękowanie dla ludzi ze Sky Piastowskie.

 

Powodzenia i gratulujemy dzisiejszej nagrody!

 

Rozmawiała Aleksandra Różdżyńska

 

19.09.2009