Nie tylko bajki dla dzieci

Rozmawiamy z Karoliną Specht, studentką Szkoły Filmowej w Łodzi – której działalność jest współfinansowana przez PISF – autorką animacji „Nieprawdopodobnie Elastyczny Człowiek” – impresji o człowieku pozbawionym formy i dopasowującym się do kształu otoczenia – pokazywanej w konkursie współfinansowanego przez PISF festiwalu „Łodzią po Wiśle”, który obywa się w Warszawie w dniach 25-26 kwietnia.

Pierwsze Ujęcie PISF: Zwróciłam uwagę na formę w pani filmach. Czy ten kierunek poszukiwań twórczych najbardziej Panią interesuje?

Karolina Specht: Forma jest w moich filmach zawsze bardzo ważna. Zastanawiam się, czy nawet nie ważniejsza od fabuły – chociaż na tym etapie nie wyobrażam sobie zupełnie zrezygnować z opowiadania jakiejś historii.

 

Czasem wydaje mi się, że moje animacje są mniej filmem, a bardziej czymś w rodzaju ruchomych grafik. Wynika to właśnie z tego, że punktem wyjścia dla moich prac jest zawsze forma.

 

Pretekstem do zrobienia filmu staje się często szkic, rysunek, pomysł na ruch. Dopiero później wokół tego powoli buduje się fabuła. Właściwie ta plastyka ma nadrzędną funkcję w moich filmach, bo staram się zawsze opowiadać historie, które można przekazać tylko i wyłącznie za pomocą takiego a nie innego języka plastycznego, których nie da się po prostu narysować inaczej.

 

Tak było między innymi właśnie w „Nieprawdopodobnie elastycznym człowieku”, gdzie próbowałam wyobrazić sobie: co by było gdyby głównym bohaterem filmu była postać pozbawiona kształtu. Najpierw wymyśliłam jak to narysować, dopiero później wszystko zaczęło się układać w jedną całość i wiedziałam już, jak opowiedzieć tę historię.

Jeszcze nawiązując do formy: czy może pani zdradzić swoje inspiracje?

Najpierw był zachwyt nad kubistami i futurystami – połamanymi formami, ruchem. To, co dzisiaj rysuję, jest mieszanką inspiracji mających źródło zarówno w tej klasycznej historii sztuki, jak i we współczesnej ilustracji, grafice i designie. To drugie ostatnio chyba w dużo większym stopniu.

Mam wrażenie, że ciągle za mało się mówi o polskich animacjach. Czy uważa pani, że widzowie nie są przyzwyczeni od ich odbioru, nie traktują filmu animowanego jako sztuki lub wartościowej rozrywki?

Na pewno nie jest tak, że film animowany jest niedoceniany. Chodzi tu raczej o brak swego rodzaju szerokiej dystrybucji, ale to chyba przypadłość filmu krótkometrażowego w ogóle. W telewizji i kinach wciąż jest za mało animacji dla dorosłych. Stąd tak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że animacja to nie tylko „bajki dla dzieci”. Oczywiście zainteresowany widz znajdzie całe mnóstwo świetnych festiwali, specjalnych pokazów i spotkań. Z roku na rok jest ich coraz więcej, a ranga tych wydarzeń rośnie, więc wydaje mi się, że będzie tylko lepiej. Budujące jest to, że te animowane światy – raz poznane, na ogół wciągają na stałe.

Jak czuje się pani przed pierwszym otwartym dla liczniejszej publiczności pokazem filmu na „Łodzią po Wiśle”? Myśli Pani, że taka konfrontacja studentów z widownią jest potrzebna?

Filmy szkolne maja bardzo często bogate życie festiwalowe, ale „Łodzią po Wiśle” jest festiwalem dla wszystkich studentów szczególnym. To konfrontacja z widownią z jednej strony najprzychylniejszą, bo to znajomi ze szkoły i przyjaciele, z drugiej też bardzo wymagającą – są to też przecież już praktycznie ludzie z branży.

 

„Łodzią po Wiśle” to też doskonała możliwość, żeby obejrzeć wybór najlepszych filmów studentów z innych kierunków i wydziałów. W ciągu roku często niestety brakuje nam czasu lub okazji, a przecież to są filmy, które absolutnie warto zobaczyć, spotkać się i o nich porozmawiać.

 

Rozmawiała Aleksandra Różdżyńska

 

Festiwal „Łodzią po Wiśle” oraz produkcja etiud Szkoły Filmowej w Łodzi jest współfinansowana przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

24.04.2014