Nie wszystek umrę

Wczoraj w Warszawie zmarł Jerzy Nowak, znany, lubiany i ceniony aktor teatralny i filmowy. Od lat związany z Krakowem.


Był chodzącą dobrocią i jednocześnie człowiekiem o olbrzymim poczuciu humoru, ciepłym, przyjaznym, życzliwym dla ludzi. Pierwsze kroki, które stawiałem w Starym Teatrze, to między innymi dzięki Jerzemu Nowakowi, który mnie w ten teatr wprowadzał – powiedział o zmarłym Jerzy Trela.

Mistrz drugiego planu

Urodził się w Brzesku 20 czerwca 1923. W 1948 roku ukończył krakowską PWST, debiutował w 1949 w krakowskim Teatrze Młodego Widza, a potem grał w Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach (1949-55). W filmie był jednym z mistrzów drugiego planu, ale grywał jak aktor pierwszoplanowy. Miał w sobie ogromną pokorę, bo na początku proponowano mu tak niewielkie epizody, że jego nazwisko było pomijane w czołówce. Zadebiutował w 1955 roku w filmie „Podhale w ogniu”, gdzie pojawił się jako hajduk zabierający chłopom bydło. Zagrał w „Orle”, „Dezerterze”, Kwietniu”, „Kochankach z Marony”, czy w „Koperniku”. Aktor stworzył też niezapomnianą kreację jako Zucker w filmie „Ziemia obiecana” w reżyserii Andrzeja Wajdy. Wśród filmów, w których zagrał, są też: „Elegia” (reż. Paweł Komorowski), „Amator” (reż. Krzysztof Kieślowski), „Wróg ludu” (reż. Jan Błeszyński), „Medium” (reż. Jacek Koprowicz), „Szwadron” (reż. Juliusz Machulski), „Lista Schindlera” (reż. Steven Spielberg), „Egzekutor” (reż. Flip Zylber), „Zemsta” (reż. Andrzej Wajda). W ostatnich latach mogliśmy oglądać go w „Rysie” Michała Rosy i amerykańsko-polskiej koprodukcji „Dzieci Ireny Sendlerowej”, „Mistyfikacji” (reż. Jacek Koprowicz) oraz „Obławie” (reż. Marcin Krzyształowicz).

 

Nowak często był obsadzany w rolach Żydów. Właśnie w Starym Teatrze zagrał tytułową rolę w „Ja jestem Żyd z Wesela” Romana Brandstaettera (1994). Bohaterem sztuki jest Hirsz Singer, karczmarz z Bronowic Małych, który znalazł się wraz z żoną i córką na weselu poety Lucjana Rydla i został uwieczniony przez Stanisława Wyspiańskiego w „Weselu”. Zagrał ją ponad 600 razy.

Opowieść o własnej śmierci

W 2007 roku duże poruszenie wywołała wiadomość, że Marcin Koszałka chce zrealizować film o umieraniu i role tytułową powierzył właśnie ciężko choremu Jerzemu Nowakowi. Krakowski aktor zdecydował się wystąpić w tym filmie, jak sam twierdzi, dla sławy. Po raz pierwszy bowiem w swojej aktorskiej karierze miał okazję zagrać główną rolę.

 

Jak relacjonowały media, Nowak przygotowywał się do tej opowieści o własnej śmierci ze szczególnym namaszczeniem, pamiętając o najmniejszym szczególe. Nie bał się jej, powoli się z nią oswajał. Cieszyło go nawet, że nie zna jej daty, bo powtarzając słowa filozofa, gdyby wiedział, kiedy nastąpi ten moment, jego życie stałoby się nieznośne.

 

W filmie krok po kroku obserwujemy codzienność Nowaka w oczekiwaniu na ostateczność. Stajemy się świadkami jego sentymentalnej podróży na Ukrainę, wizyty w szpitalu, rozmów z przyjaciółmi i żoną. Momentem przełomowym jest chwila, kiedy aktor podejmuje decyzję o przekazaniu swoich zwłok na cele naukowe. W tym celu odwiedza miejsce, gdzie studenci medycyny w praktyce zdobywają wiedzę na temat ludzkiej anatomii. Spokój i pogodzenie się z tym, co lada chwila nadejdzie, to wyraz jego życiowej odwagi, której można tylko pozazdrościć. – Nie wszystek umrę – mówi i trudno nie przyznać mu racji.

 

W 2009 roku Jerzy Nowak wydał, wraz z żoną, tom wspomnień „Książka o miłości”.

 

Do końca pracował. Jeszcze trzy tygodnie temu grał Dyndalskiego w Zemście w krakowskim Teatrze Stu. W czerwcu skończyłby 90 lat. – Mieliśmy grać w czerwcu na jego urodziny właśnie tę Zemstę, dla niego. No i zrobił nam żart. A miał wielkie poczucie humoru – tylko dlaczego taki żart? – powiedział ze smutkiem Jerzy Trela

 

Jan Bończa-Szabłowski

27.03.2013