Nocne zdjęcia na Marymoncie

W maju byliśmy na planie trzydziestominutowego filmu „Offline” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, jednej z kilku nowych produkcji działającego przez SFP Studia Munka. Odwiedziliśmy twórców w czasie nielicznych zdjęć dziennych. Większość akcji filmu dzieje się bowiem w nocy.

To historia o szesnastolatku, który się zagubił, stracił kontakt z rzeczywistością. W trakcie filmu okazuje się, że sprawa z dziewczyną jest znacznie bardziej złożona, niż to się wydawało na początku – zdradza nam reżyser. – Ten film miał być inny, niż moje wcześniejsze fabuły, ale wychodzi jednak podobnie: na osiem dni zdjęciowych, sześć lub siedem to noce. Ciągnie mnie w stronę tematów mrocznych, wykorzystania niskiego klucza oświetleniowego. Razem z autorem zdjęć Kacprem Fertaczem, wykorzystujemy też to, że kręcimy na czułej Redzie.

– Ten film dość długo dojrzewał – dodaje. – Pierwszy zarys pomysłu dostałem od scenarzysty dwa lata temu. Mieliśmy czas, żeby pewne sprawy spokojnie przemyśleć, dopracować reprodukcję. Przygotowaliśmy scenopisy, storyboardy, fotoboardy – żeby na planie już się nad tym nie zastanawiać. Wczoraj kręciliśmy scenę finałową, która była dla mnie najważniejszym, trudnym momentem. Mogę powiedzieć, dzięki tym pracom przed zdjęciami, wszystko poszło bardzo sprawnie. Mam nadzieję, że przełożą się też na efekt finalny.

Na końcu długiego korytarza widać światło i skupisko osób. Ekipa, usytuowana na klatce schodowej jednego z bloków w okolicach warszawskiego Marymontu, ciągle słyszała narzekania mieszkańców. Praca w ciągu dnia ma jednak swoje minusy. Cały czas ktoś wychodzi z psem, ktoś głośno rozmawia, ktoś wjeżdża winda na piętro i nieświadomie wchodzi w kadr. Każdy szmer słuchać w filmowych mikrofonach.

Nie no, musimy jakoś zapanować nad tym bałaganem dźwiękowym – mówi spokojnie reżyser. Jest opanowany, wie dokładnie, co chce pokazać na ekranie.

Ja tu mieszkam i jestem współwłaścicielem tego interesu – grozi z kolei konsekwencjami mieszkaniec, zniecierpliwiony utrudnieniami, jakie mimochodem sposób powodowała ponad dwudziestoosobowa grupa filmowców na jednym z pięter.

Napisany przez Piotra Szymanka scenariusz „Offline” to opowieść o nastoletnim Kacperze. Chłopak postanawia odnaleźć dziewczynę, z która tworzył idealną parę. Okazuje się jednak, że dziewczyna nie istnieje. Dziś kręcona jest scena, kiedy główny bohater szuka Ani na jednym z osiedli.

– Kacper zakochuje się w dziewczynie, która prowadzi wideoblog – mówi odtwórca głównej roli Maciej Musiał. – Robimy dziś dużo powtórzeń ze względu na pracę na klatce. Ale i tak, z punktu widzenia aktora, z Janem Matuszyńskim pracuje się bardzo łatwo. Wie, czego chce i daje konkretne uwagi. To pomaga.

– Dobór głównego bohatera był sprawą kluczową – przyznaje Jan P. Matuszyński. – Zawsze staram się szukać takich, którzy nie tylko dobrze grają, ale są też fajnymi ludźmi. Trochę to trwało, ale bardzo się cieszę, że Maciek jest z nami na planie, bo jest bardzo zdolnym młodym człowiekiem. Bałem się, że znajdziemy kogoś, kto ma małe doświadczenie i na planie spanikuje. Ale akurat Maciek jest już doświadczony jak na swój wiek, grał w fabule i serialach. W filmie jest też wiele epizodów. – Bohater chodzi od miejsca do miejsca, spotyka ludzi. Dziś na planie jest na przykład Beata Fudalej, bardzo ciekawa osoba.

 

Nie sądzę, żebym kiedykolwiek prywatnie założyła taką chustkę i spódnicę, a dziś mam okazję – śmieje Beata Fudalej, która wciela się w postać mieszanki klatki. – Ale wie pani, ten zawód daje możliwość bycia kimś innym. Mnie w ogóle nie interesuje granie siebie.


– Poznałam dziś pana Janka – mówi o reżyserze – i widzę, że jest człowiekiem bardzo ogarniętym, inteligentnym i wrażliwym. Wie, czego chce. Młodzi ludzie są wspaniali. Potrafią się czymś zachwycić, są ciekawi świata, nie działają rutynowo. Mam zresztą zajęcia ze studentami w szkole krakowskiej i w szkole u Bogusława Lindy. Uważam, że idzie bardzo fajne, wściekłe pokolenie, które ma już dosyć serwowanego wszędzie chłamu i mielonki. Będą czegoś fajnego szukać, wierzę w nich.

– W „Offlinie” gram postać aktora ingerującego w relacje głównych bohaterów. No cóż… – śmieje się Lesłąw Żurek. Z Jankiem Matuszyńskim i Kacprem Fertaczem nie pracujemy pierwszy raz. Popełniliśmy już wspólnie „Myjnię” i „Wiem, kto to zrobił”. Lubię i cenię sobie współprace z nimi i ich ekipą.

W innych epizodzie „Offline” wystąpił też Janusz Chabior. Producentem filmu, kręconego w ramach programu „30 minut”, jest Studio Munka, działające przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. Produkcją wykonawczą zajmuje się Studio Filmowe Tramway.

 

Aleksandra Różdżyńska

03.06.2011