Nominowane dyskusyjne kluby filmowe

Przedstawiamy nominowanych do 6. Nagród PISF. Rozmawiamy z osobami współtworzącymi dyskusyjne kluby filmowe w Tarnowskich Górach, Białymstoku i Zwierzyńcu. Uroczysta gala wręczenia Nagród PISF odbędzie się 10 września, podczas 38. Gdynia – Festiwal Filmowy.

 

PISF: Jak powstaje program filmów pokazywanych w DKF-ie? Czy istnieje recepta na to, żeby we współczesnym, pełnym atrakcji świecie, nadal przyciągać widzów na wymagający repertuar?

 

Jakub J. Pudełko, DKF „Olbrzym” w Tarnowskich Górach: Działania programowe przypominają czynności o charakterze strategicznym. Jest to w każdym miesiącu wypadkowa czynników – nazwijmy je lokalnymi – i zewnętrznych. Po 4 latach możemy już coś powiedzieć o gustach tarnogórzan. Wiemy, kiedy widzowie są aktywniejsi, kiedy nie. Czynniki zewnętrzne to okrągłe rocznice narodzin, śmierci i premier – tych istotnych, ciekawych, kultowych lub na odwrót – nietypowych tytułów.

 

Gdzieś na przecięciu tych dwóch czynników umieściłbym bieżące oferty tych dystrybutorów, którzy za sprawą nośników płytowych umożliwiają widzom dotarcie do nowych filmów europejskich, światowych i festiwalowych. Całe szczęście działają coraz sprawniej, oferując coraz ciekawsze tytuły.

 

Grażyna Dworakowska, DKF „Gag” w Białymstoku: Program jest wypadkową naszych zainteresowań, podróży, spotkań i miejsca, w którym żyjemy, czyli wszystkiego co nas otacza. Ważne, aby mógł przyciągnąć bardzo różną publiczność oraz prezentował wszelkie gatunki i rejony światowego kina. Podlasie zawsze słynęło ze swojej wielokulturowości, więc mamy się do czego odnosić. Dodatkowo zależy nam na tym, aby program był zbalansowany na poziomie naszych autorskich projektów międzynarodowych, jak festiwal Żubroffka oraz lokalnych, jak Filmowe Podlasie Atakuje!, a także ogólnopolskich imprez, które podróżują po całym kraju.

 

Chcemy prezentować interesujące inicjatywy ze świata, przy jednoczesnym kreowaniu własnych przedsięwzięć. Zapraszamy do Białegostoku ciekawych artystów, krytyków, pasjonatów i organizatorów imprez filmowych. Wydaje nam się, że dzięki temu nasz region wzbogaca się o nowe idee i smaki. Bardzo ważną rzeczą jest także wsparcie ze strony przyjaciół naszego DKF-u: wiele dobrego nauczyliśmy się m.in. od organizatorów festiwalu filmPOLSKA w Berlinie, ekipy Nowych Horyzontów Edukacji Filmowej i Against Gravity, z którymi rozpoczynamy w październiku cykl edukacyjny dla szkół wyższych Akademia Planete Doc, inicjując nowy przedmiot na Uniwersytecie w Białymstoku. To tylko kilka wybranych przykładów. Wydaje nam się, że w Polsce, dzięki szerokiej ofercie dystrybucyjnej, można skomponować interesujący program zbalansowany pomiędzy klasyką i nowościami artystycznego kina. A przecież nie trzeba ograniczać się wyłącznie do polskich dystrybutorów i producentów – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pozyskiwać filmy bezpośrednio z zagranicy. Wystarczy otwarta głowa i chęć działania.

 

Marek Zygmunt, DKF „Zwierzyńczyk” w Zwierzyńcu: Listę filmów pokazywanych w DKF-ie układamy wspólnie. Jest ona wyrazem tego, co jest pokazywane w kinach, jak i tego co powstało znacznie wcześniej. Nasi prelegenci podpowiadają nam co wypadałoby zobaczyć podczas pokazów.

 

Co państwa zdaniem jest najważniejsze w działalności DKF-ów? Prezentacja kina niedostępnego w multipleksach? Spotkania i dyskusje?

 

Jakub J. Pudełko: Zakładając DKF zastanawiałem się właśnie, kto przeniesie się z wygodnej kanapy do kameralnej sali kinowej.

 

W drugiej dekadzie XXI wieku, żyjąc w stanie ciągłego rozproszenia i przesytu informacji, nieustanne bycie „online” nie sprawia już takiej frajdy. Mam wrażenie, że ludzie szukają raczej miejsca, gdzie można się wyciszyć, ale w rozumieniu „przefiltrowania” informacji, które agresywnie ich atakują. Współczesną rolę DKF-ów postrzegam jako miejsce, które w spokojnej, nieco retro-kameralnej stylistyce pozwala wybrać istotne, ciekawe aspekty współczesnej rzeczywistości. Film nadaje się do tego rewelacyjnie.

 

Dziesiątki a nierzadko i ponad setka widzów w skali tygodnia jest chyba sygnałem, że takie są potrzeby przynajmniej części mieszkańców Tarnowskich Gór.

 

Grażyna Dworakowska: Istotą działalności DKF-ów jest po prostu działanie, czyli krzewienie kultury filmowej we wszelkich jej aspektach: od pokazów i dyskusji po edukację. Staramy się, aby nasz DKF był inkubatorem ciekawych osobowości, aby poruszał trudne tematy oraz propagował nowe idee. Zaglądamy na krańce kina i świata… Bo to są miejsca, prawdziwe nisze, gdzie dzieje się coś naprawdę interesującego i wyjątkowego. Dzięki filmowi mogą je poznać lub sobie o nich przypomnieć także widzowie.

 

My sami żyjemy na krańcu świata. Czasem zdarza się, że zamiast przysłać film do nas do Białegostoku, ktoś wysyła go do Bielska-Białej, bo mylą mu się miasta. Przyjmujemy to z poczuciem humoru, czerpiemy z tego siłę i radość, bo dobrze wiemy, że z naszego miasta pochodzą słynni bracia Kaufman (Dziga Vertow), aktorka Nora Ney, a niedaleko urodzili się bracia Warner. Dobry klimat do kina zawsze tu był, jest i będzie.

 

Marek Zygmunt: Najważniejszą rzeczą dla DKF-u są filmy, które nie są czystą komercją. Takie, które zapisują się w kinematografii dużą czcionką.

 

Czy obserwujecie państwo zmianę gustu publiczności, jakieś nowe trendy?

 

Grażyna Dworakowska: Gusta, mody, trendy – wszystko to jest ulotne i zmienne. Tak jak Konrad Eberhardt uważamy, że kino jest snem. I staramy się ten sen śnić co dzień. Na nasze imprezy przychodzą dzieci, młodzież, dorośli, bardzo dorośli i wyjątkowo dorośli. Czasami jest ich więcej lub mniej, ale skoro ciągle są i stale pojawiają się nowi, to zamierzamy nadal robić to, co do tej pory.

 

Marek Zygmunt: Nie obserwujemy aż takiej zmiany gustu, czegoś odbiegającego od tego, co na co dzień się spotyka w ramach pokazów DKF. Niemniej jednak, polskie filmy, które teraz powstają, naprawdę można w ramach DKF-ów pokazywać z satysfakcją.

 

Jakub J. Pudełko: Dyskusyjne kluby filmowe to miejsca sprzyjające skupieniu, gdzie zamiast reklam i spacji na laptopie (ciągłych pauz w oglądaniu filmu dyktowanych nowym mailem, twittem i tak dalej) oferujemy linearną projekcję kina europejskiego – które uwielbiamy, azjatyckiego lub innego, opatrzonego wstępem lub komentarzem. Podział na kino „wyższe” i „niższe” nie wystarcza. Ważne jest, aby pokazywać filmy autentyczne, skromne, szczere i te, które umiejętnie prowadzą przez różne emocje. Bo świat tak naprawdę nie jest ani dramatem ani komedią. Jest mieszaniną, hybrydą konwencji i stylistyk.

 

Myślę, że trzeba wychodzić z założenia, że film to często pretekst do spotkania i dyskusji, a więc zapraszamy sporo gości – niekoniecznie znanych twórców, ekspertów, lecz także po prostu ciekawe osoby z kraju oraz tzw. autorytety w dziedzinie humanistyki – które z perspektywy własnego doświadczenia i wiedzy opowiadają o współczesnym świecie. Często odbywają się również warsztaty i szkolenia z zakresu najbardziej aktualnych zjawisk we współczesnej kulturze i mediach. Bo współczesność wymaga moim zdaniem szczególnej uwagi.

 

DKF-y powinny systematycznie i uparcie prowadzić współpracę z organizacjami pozarządowymi i szkołami w swoim regionie, aby stać się swojego rodzaju przestrzenią społeczną, gdzie konkretna oferta trafia do konkretnej grupy odbiorców, np. uczniów, rodziców, seniorów. Co gmina, to inny świat i inne potrzeby. DKF ma być chyba przede wszystkim lokalny, później światowy. Kiedyś dawno temu DKF-y były miejscem gdzie można było dowiedzieć się więcej o „wielkim świecie”, a dzisiaj chyba w DKF-ie się od tego wielkiego świata odpoczywa.

 

Zebrała Aleksandra Różdżyńska

02.09.2013