Nowa rola grubasa, który trzęsie budżetem

Czy zgadzasz się z opinią, że w mijającym roku to, co najważniejsze w polskim kinie zdarzyło się za sprawą ludzi pokolenia Sławomira Idziaka lub starszych?

 

Tomasz Bagiński: Nie mogę wejść w polemikę z tą opinią, bo słabo się na polskim kinie znam. Mało go oglądam.

 

Z tego, co się orientuję, śledząc doniesienia prasowe i słuchając opinii znajomych z mojego pokolenia, mijający rok to czas, kiedy dużo się robiło i produkowało. Część z tych rzeczy wejdzie do dystrybucji w przyszłym roku, więc może być ciekawie.

 

Zdziwiłbym się, gdyby po roku 2009, który – jeżeli chodzi o młode kino i ożywcze w nim prądy – był znamienny, 2010 był tak dobry. Cykl produkcji jest długi, więc czekam z zainteresowaniem na nadchodzące miesiące.

 

Dla Kasi Klimkiewicz, Bartka Konopki, dla ciebie, to był bardzo dobry rok…


Nie narzekam, ale przestaję powoli emocjonować się festiwalami i nagrodami. Robię swoje, robię kolejne prace i cieszę się, gdy tej pracy jest dużo.

 

Mimo wszystko spytam o największy sukces Tomka Bagińskiego w mijającym roku.

 

Będzie trudno, nie patrzę na to w taki sposób… Zmiany, które uważam za najważniejsze, a które zaszły w firmie Platige Image i które są naszym sukcesem, trudno nazwać medialnymi. Przeszliśmy dość bolesną, ale konieczną restrukturyzację i w przyszłym roku będziemy się mogli zmierzyć z projektami w skali, o której nie mogliśmy nawet myśleć rok temu.

 

To był program rozpisany na lata. Już w „Kinematografie” testowaliśmy pewne rozwiązania. „Historia Polski”, która w tym roku się pojawiła i zrobiła trochę szumu, była kolejnym elementem zmian produkcyjno-strukturalno-biznesowych, które sprawiły, że to studio może w przyszłym roku zaskoczyć paru obserwujących je ludzi.

 

Wspomniałeś kilkuminutową animowaną „Historię Polski”.


Narobiła dużo szumu na EXPO i, jeśli wierzyć doniesieniom, które otrzymałem, obejrzało ją tam pięć czy sześć milionów osób. Aż trudno uwierzyć.

 

Przez pewien czas była szansa, że „Historia Polski” powalczy o Oscara…

 

Nie przeszliśmy jednak do kolejnego etapu. W tym przypadku nie było też tak wielkich emocji i oczekiwań, jak w ubiegłym roku przy „Kinematografie”, kiedy liczyliśmy na nominację.

 

Co było najważniejszym wydarzeniem mijającego roku w twojej dziedzinie?

 

Na przełomie 2009/10 pojawił się „Avatar” . To bezdyskusyjnie największy technologiczny i kinowy wyczyn. Dawno nie było tak dobrze zrobionego widowiska angażującego ludzi z tak różnych grup, trafiającego bardzo szeroko. Echa tej produkcji, zwłaszcza technologiczne, będziemy czuli przez lata całe.

 

Czy refleksem zmian, które obwieścił „Avatar” może być to, co się dzieje z „Bitwą Warszawską 1920″? Jerzy Hoffman zdecydował się zrealizować ją w 3D.

 

Stereoskopia to technologia generalnie modna dziś w kinie.

 

Modna czy będąca naturalnym etapem rozwoju, tak jak dawniej kolor czy panoramiczny obraz?

 

Jestem zwolennikiem 3D. Wydaje mi się, że to przyszłość kina, a jednocześnie myślę, że ta technika ma jeszcze sporo ograniczeń i nie do każdego filmu, a także nie w każdej sytuacji trzeba teraz po nią sięgać. Czekam na rozwiązania, które jeszcze bardziej uproszczą realizację i oglądanie tych filmów. A efektów „Bitwy warszawskiej 1920″ bardzo jestem ciekaw.

 

Czy poza „Avatarem” mijający rok przyniósł jakiś przełom?

 

Nie, to „Avatar” był krokiem milowym. Pozostałe rzeczy, które pojawiały się w kinie były raczej zachowawcze.

 

Chociaż, mam taką prywatną obserwację. Od kilku lat widzę, że o wiele ciekawsze rzeczy, niż w kinie, dzieją się w telewizji. Zarówno, jeśli chodzi o prowadzenie dramaturgii, scenariusze, jak i aktorstwo.

 

Te obserwacje nie dotyczą chyba polskiej telewizji?

 

Nie. Na przykład „Boardwalk Empire” (HBO zaczęło emisję tego serialu pod tytułem „Zakazane imperium” – przyp. red.). Zabrał się za tę realizację Martin Scorsese, angażując na dodatek niebotyczny budżet. To znak czasów i dowód na to, że coraz więcej ludzi kina będzie wchodziło w produkcje telewizyjne.

 

Pełny wywiad z Tomaszem Bagińskim w Serwisie Kulturalnym Rzeczpospolitej.

Zapraszamy też do lektury innych rozmów Jolanty Gajny-Zadwornej podsumowującyh ten rok: w Serwisie Kulturalnym Rzeczpospolitej i w dziale Pierwsze Ujęcie strony PISF.

27.12.2010