Ostatni klaps na planie filmu: „Anioł Morski”

W podwarszawskim Konstancinie-Jeziornie padł ostatni klaps na planie filmu „Anioł Morski” w reżyserii Rafała Reymana Głombiowskiego. Produkcja otrzymała dofinansowanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w ramach Programu Operacyjnego: Produkcja filmowa, Pr. VIII Produkcja filmów nowatorskich.

„Anioł Morski” to szczególny projekt filmowy. Po pierwsze – to dzieło, kręcone przez okres kilkunastu miesięcy w specyficznym trybie produkcyjnym – po jednym, dwóch dniach zdjęciowych, przypadających na każdy miesiąc. 

Po drugie – to obraz, który poza klasyczną fotografią, wykorzystuje także zdjęcia z tzw. fotopułapek. To właśnie wykorzystanie tych urządzeń w produkcji sprawiło, że filmowcy zgłosili swoje dzieło w tzw. priorytecie VIII – produkcji filmów nowatorskich. Fotopułapka to bowiem urządzenie, którego używają leśnicy i przyrodnicy do nagrywania dzikich zwierząt. Jak mówi reżyser „to urządzenie pojawia się w samej historii – bohater instaluje ją i usiłuje nagrać jakieś zwierzęta lub ludzi, bo jest przekonany, że ktoś lub coś wokół domu się kręci. W narracji filmu takie obrazy też się pojawią”. Tym, na co szczególną uwagę zwracają twórcy to fakt, że maszyna uruchamia się automatycznie i działa na podczerwień, a obraz z niej jest „skrajnie obiektywny i pozwalający na bezduszny sposób rejestracji”. „To się wpisuje w nasz zdystansowany, obiektywny sposób opowiadania o historii związku naszych bohaterów. Nie chodzi tu o brak emocji, tych nie brakuje, ale o pewne przyglądanie się z boku, bez oceniania i moralizowania” – przekonuje Rafał Reyman Głombiowski.

fot. P. Niczyporuk

Po trzecie – film nagrany jest w języku slow cinema, nieczęsto spotykanym w polskiej kinematografii. Niektórymi z wyznaczników tego gatunku są: niewielka ilość scen, długie ujęcia i dość kontemplacyjny charakter całego przedsięwzięcia. 

Po czwarte – oryginalny pomysł zakładał, że finał historii ma rozgrywać się w formie teatralnej. To znaczy: członkowie widowni mieliby oglądać film w przestrzeni, w której nagrywano produkcję i w finałowych scenach uczestniczyć na żywo. Drugim rozwiązaniem, które zresztą przyśniło się reżyserowi, byłaby projekcja w sali kinowej, a następnie wspólny przejazd do odpowiedniej lokacji na Grand Finale z udziałem aktorów. Takie rozwiązanie, zdaniem reżysera, stanowiłoby nowy wymiar opowiadania, dodający do filmowej opowieści nowych bodźców i sposobów interpretacji. „Jak odbieralibyśmy dzieło, gdybyśmy nagle mogli znaleźć się w jego środku?” – zastanawiał się Głombiowski. Twórcy nie wiedzą jeszcze, który wariant wybiorą i jak logistycznie podejść do rzeczy. Warto jednak wspomnieć, że to właśnie ten nietypowy pomysł początkowo najbardziej zaintrygował zaangażowanych w projekt aktorów – Sylwię Golę oraz Sebastiana Pawlaka.

Po piąte – to historia osobista, bliska samemu reżyserowi i scenarzyście oraz osobom z jego otoczenia. „Anioł Morski” opowiada o rozpadzie związku reżysera teatralnego i aktorki, który ma zostać ukazany w krótkich scenach z różnych perspektyw czasowych. Wedle słów reżysera widz ma dostać wgląd w kolejne momenty życia bohaterów i dopiero z dialogów dowiadywać się, co im się przydarzyło od ostatniego momentu, gdy widzieli się po raz ostatni. „Trochę jak „Sceny z Życia Małżeńskiego” – mówi o projekcie główna aktorka, Sylwia Gola.

fot. M.Kaczoń / A.Chuszno

„Anioł Morski” – twórcy o produkcji

Podczas wizyty na planie, dowiedzieliśmy się, że lokacja filmu była kluczowa i silnie związana z zamysłem dramaturgicznym scenariusza. Dom, w którym odbywają się wydarzenia, jest bowiem domkiem letniskowym głównych bohaterów i miejscem, w którym spędzają wolne chwile i weekendy. Pojawiają się więc tam w niemal stałych interwałach czasowych, a opowieść filmowa pokazuje nam kolejne urywki z ich życia po naturalnej przerwie. Reżyser Rafał Reyman Głombiowski tak opisał zamysł wyjściowy dzieła: „dramaturgiczne zmiany w związku bohaterów odbywają się poza kadrem, a my na podstawie tego, co dzieje się w tych scenach, które pokazujemy, dowiadujemy się, co wydarzyło się w ich życiu”.

Główni aktorzy: Sylwia Gola i Sebastian Pawlak świetnie radzą sobie na planie. Z ich perspektywy, powrót co kilka tygodni do grania znanych postaci, nie stanowi żadnego problemu i szybko odnajdują dawny rytm. Chwalą sobie także praktyczne rozwiązanie pomysłu kręcenia poszczególnych scen po tygodniach rozłąki. W szczególności cieszą się z braku ścisłego pilnowania kontynuacji w strojach i make-upie. Kolejne sceny są bowiem kolejnymi spotkaniami, które w świecie przedstawionym odbywają się również po kilku miesiącach, a więc naturalnym jest, że za każdym razem ubrani są nieco inaczej.

Aktorzy najlepiej wspominają pierwsze wspólne sceny, gdy poznawali się wzajemnie i testowali rozwiązania, zastosowane na ekranie. To także wtedy mieli do odegrania jedne z najbardziej burzliwych i dynamicznych scen, które do teraz zostały im w głowie.

Jednym z zamysłów artystycznych, o których reżyser długo rozmawiał z operatorem, Przemysławem Niczyporukiem, jest wykorzystanie zmian natury dla określenia zmian w relacji głównych bohaterów. Drewniany dom w Konstancinie-Jeziornie otoczony jest ogrodem pełnym drzew i krzewów, które reagują na zmiany pór roku. Otoczenie zmieniającej się natury staje się elementem, który pokazuje także wewnętrzne zmiany między bohaterami, a Niczyporukowi zależało, by uchwycić je jak najlepiej. „Anioł Morski” to film kręcony na długich spokojnych ujęciach, dzięki którym – trochę jak w teatrze – możemy dostrzec subtelne zmiany w zachowaniach bohaterów.

fot. M.Kaczoń / P.Niczyporuk

Aktorzy podkreślali też wartość lokacji dla budowania wzajemnych relacji.

„Chłód tego domu był dobry dla tej relacji” – wspomina Sebastian Pawlak. Wtóruje mu Sylwia Gola, która podkreśla, że „wejście do przestrzeni, której nie sposób ogrzać w żaden sposób i w której jest zawsze zimniej niż na zewnątrz” bardzo mocno wpłynęło na ich sposób pracy. „Ten dom dużo zrobił. Nie jest to ciepełko mieszkania”, trzeba się więc zupełnie inaczej odnajdywać w tym miejscu. „Nagle zrobiło się bardziej swetrowo” – ze śmiechem wspomina aktorka. Wybór lokacji wpłynął więc na bardzo wiele elementów całej opowieści, a co za tym idzie – na san sposób prowadzenia relacji bohaterów.

„Anioł Morski” – padł ostatni klaps na planie

Ostatni klaps na planie filmu „Anioł Morski” padł 18 października 2023 roku. Teraz rozpoczyna się okres post-produkcyjny oraz rozważania na temat inkorporacji rozwiązań teatralnych do gotowego projektu. „Chcemy, aby to był gotowy film, który można pokazywać w obiegu festiwalowym” – zdradził reżyser, zastanawiając się nad tym, jak umiejętnie dołączyć element rodem ze snu do swojego najnowszego projektu. O wszelkich decyzjach i zmianach na pewno będziemy na bieżąco informować. Wedle obecnych ustaleń premiera filmu planowana jest na jesień 2024 roku.

Scenariusz i reżyseria: Rafał Reyman Głombiowski

Główni aktorzy: Sylwia Gola, Sebastian Pawlak

Zdjęcia: Przemysław Niczyporuk

Scenografia: Katarzyna Dobrowolska

Kostiumy: Marta Kosakowska-Świstak

Charakteryzacja: Paulina Dawidowicz-Dobek

Dźwięk na planie: Anna Rok

Produkcja: Agrafka Film

Koprodukcja: Centrum Technologii Audiowizualnych

Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej

Kierownictwo produkcji: Jagoda Leszko

24.10.2023