Panel o europejskich koprodukcjach

Panel - europejskie koprodukcje
Deana Jakubisko, Zbigniew Żmudzki, Wenancjusz Szuster, Ewa Puszczyńska, Jarosław Szoda.  Fot. Piotr Szymański, PISF

 

6 listopada w ramach XV edycji Forum Kina Europejskiego „Cinergia”, w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Teatralnej i Telewizyjnej im. Leona Schillera w Łodzi odbył się panel dyskusyjny „Europejskie koprodukcje – europudding czy oryginalność?”. Wzięli w nim udział: gość specjalny festiwalu, słowacka producentka Deana Jakubisko, Zbigniew Żmudzki prezes studia Se-Ma-For, Wenancjusz Szuster z Łódź Film Commission, Ewa Puszczyńska producentka z Opus Film, a także Jarosław Szoda ceniony operator i przedstawiciel EAB w Polsce.

 

Uczestnicy debaty próbowali odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących wielu możliwości koprodukowania filmów w kinematografii europejskiej. Poruszono kwestie związane głównie z problemami i wyzwaniami jakie muszą podejmować producenci.

 

Jako pierwsza głos w dyskusji zabrała Ewa Puszczyńska z Opus Film: – Robiąc film nie patrzę na to, czy to będzie koprodukcja mniejszościowa czy większościowa. Najważniejsza jest dla mnie artystyczna wartość projektu. Do współpracy szukam osób, które są najlepsze, które będą potrafiły rozwinąć projekt w sposób twórczy. Dodała również, że niestety robiąc film trzeba trafić często w gust dystrybutorów odpowiedzialnych za rozpowszechnianie danego obrazu: – Dystrybutorzy poszukują filmów, na których uda im się zarobić. Jeżeli chcemy, żeby nasze filmy weszły do powszechnej dystrybucji również za granicą musimy tworzyć koprodukcje uniwersalne, które będą zrozumiałe dla widzów w wielu krajach.


Zbigniew Żmudzki, prezes studia Se-Ma-For podzielił się z uczestnikami debaty swoimi doświadczeniami związanymi z koprodukcją i dystrybucją filmów animowanych: – Nasza wytwórnia najczęściej produkuje filmy krótkometrażowe. My mamy o wiele łatwiejsze zadanie niż twórcy filmów fabularnych. Animacja jest kosmopolityczna, jest łatwiejsza do dystrybucji za granicą. Dodał, że w chwili obecnej największym problemem polskiej animacji jest brak odpowiednich środków na produkcję dobrych filmów. Sytuację ratują koproducenci: – Se-Ma- For istnieje teraz tylko dzięki wsparciu naszych koproducentów. Naszym głównym koproducentem jest Szwajcaria, która dokłada się do wszystkich naszych filmów. Tak było również z filmem „Danny Boy”, przy czym w tej produkcji wkłady finansowe były mniej więcej równe. W Polsce zostały wykonane lalki, nakręcono film, a obróbka końcowa odbyła się już w Szwajcarii. Koprodukcja w animacji to obecnie konieczność. Czasami współpraca zachodzi również w sferze artystycznej. Przy naszym obecnym projekcie, filmie animowanym „Serce w murze” Balbiny Bruszewskiej, pracuje także dwóch szwajcarskich reżyserów– dodał Zbigniew Żmudzki.

 

O realiach tworzenia koprodukcji na Słowacji opowiedziała Deana Jakubisko, szefowa firmy produkcyjnej Jakubisko Film, którą prowadzi wraz z mężem – reżyserem Jurajem Jakubisko: – Prowadzimy dosyć specyficzną firmę na terenie Słowacji i Czech. Specjalizujemy się w produkcjach wysokobudżetowych. Naszym ostatnim filmem jest „Batory”, koprodukcja węgiersko-czesko-angielsko-słowacka, nakręcona w języku angielskim. Dzięki pracy nad tym filmem miałam okazję przekonać się jaka jest aktualnie pozycja koprodukcji na rynku europejskim. Zdecydowaliśmy się na angielskiego koproducenta po to, żeby film był dystrybuowany w innych krajach. Problemem przy tworzeniu koprodukcji jest ich odpowiednia promocja w krajach, które wniosły swój wkład w produkcję filmu: – Większość filmów tworzonych w Polsce, Czechach czy na Słowacji jest bardzo słabo znana na terenie Europy. Jednym z głównych problemów koprodukcji jest zbyt słaba promocja i marketing.


Operator Jarosław Szoda problem z dystrybucją filmów, w tym koprodukcji, wiąże ze zbyt dużymi kosztami: – Niechęć polskich dystrybutorów do pokazywania dobrego kina wiąże się niestety ze zbyt dużym nakładem finansowym , który muszą ponieść. Szansą na zmianę w tej kwestii są bez wątpienia kopie cyfrowe. Są tańsze, lepsze technicznie i nadają się do natychmiastowej dystrybucji. Na to musimy jeszcze poczekać kilka lat. Poruszył również kwestię związaną ze znalezieniem odpowiedniego odbiorcy dla produkcji filmowej: – Producent robiąc film musi wiedzieć dobrze dla kogo go robi, jaka publiczność ten film obejrzy. Trzeba nad tym pracować już od początku powstawania filmu.


O zapleczu tworzenia koprodukcji w Polsce wypowiedział się Wenancjusz Szuster z Łódź Film Commission: – Nie produkujemy filmów, pomagamy za to rozwijać się koprodukcjom realizowanym na terenie Polski. Bardzo często zagraniczni koproducenci trafiają do nas, a my szukamy dla nich polskim koproducentów. Jesteśmy pierwszą komisją filmową, która powstała w Polsce. Druga istnieje w Krakowie. W Łodzi mamy bardzo dobrze rozwinięty przemysł filmowy, istnieją firmy producenckie, postprodukcjyne. Również samo miasto jest bardzo przychylne produkcji filmów. Zgłaszającym się do nas zagranicznym koproducentom pomagamy w całym procesie produkcji, pomagamy im również w załatwianiu niezbędnych formalności w polskich urzędach. Mamy dla nich bazę miejsc i specjalistów. Łódź Film Commission stworzyła „Przewodnik producenta” mający pomóc zagranicznym firmom w jak najlepszym wykorzystaniu polskiego potencjału produkcyjnego.


Podsumowując debatę jej uczestniczy zgodnie stwierdzili, że pomimo wielu problemów i zagrożeń koprodukcje są szansą dla wielu twórców na stworzenie wyjątkowych filmów i na zyskanie nowych, cennych doświadczeń zawodowych a także zyskanie widzów w więcej niż jednym kraju.

 

Paulina Bez

08.11.2010