Pierwsza rocznica śmierci Krzysztofa Krauze

24 grudnia mija pierwsza rocznica śmierci Krzysztofa Krauze.

Krzysztof Krauze urodził się w Warszawie. Jego matka, Krystyna Karkowska, jest aktorką, zagrała między innymi w „Szatanie z 7-ej klasy” (1960), „Wyborze Zofii” (1982) i „Moim Nikiforze” (2004). Przyszły reżyser rozpoczął w 1972 roku studia na wydziale operatorskim w Szkole Filmowej w Łodzi, które ukończył cztery lata później. Mimo stosownego wykształcenia, fachu autora zdjęć nigdy nie wykonywał. Początkowo był związany ze Studiem Małych Form Filmowych „Se-Ma-For”, w 1983 dołączył do Studia im. Karola Irzykowskiego, a od 1985 do 1991 roku należał do studia „Tor”. – Krytycy, piszący w ostatnich latach o filmach Krzysztofa Krauzego z perspektywy całości jego dorobku, słusznie zwrócili uwagę, że jest to rzadki u nas przykład reżysera, który po średnio rokujących początkach systematycznie się rozwija, konsekwentnie dopracowując się statusu czołowego autora filmowego w Polsce – napisał o reżyserze filmoznawca profesor Tadeusz Lubelski w „Autorach Polskiego Kina” (t. 3).

Filmy dokumentalne i fabularne

Po zrealizowaniu kilku filmów krótkometrażowych, w tym animacji, Krzysztof Krauze nakręcił swój pierwszy znaczący film, dokument „Jest” (1984), w którym kamera śledzi pielgrzymów idących ze Zboroszy Dużej do Częstochowy. Mieszkańcy niewielkiej wsi pod Grójcem opowiadają w filmie między innymi o tym, jak kilkanaście lat wcześniej prześladowała ich milicja i SB. Dokument trafił na kilka lat na półki, dostał w tym czasie nagrodę podziemnej Solidarności, a także nagrodę paryskiej „Kultury”. – To właśnie ze szkoły Krzysiek wyniósł dokumentalną umiejętność przyglądania się drugiemu człowiekowi, był zawsze bardzo blisko kamery. Obserwując jego szkolne dokonania, bardzo szybko zdałem sobie jednak sprawę z tego, że jego artystyczny potencjał wyrasta znacznie poza kamerową lupę. Dlatego nie zaskoczyło mnie wcale, że Krzysztof zaczął wkrótce realizować filmy jako reżyser – najpierw dokumenty, a później fabuły – wspomina Jacek Bromski, który był współproducentem „Długu”, w „Tygodniku Powszechnym” (2/2015).

Swój pełnometrażowy debiut fabularny „Nowy Jork, czwarta rano” (1988) Krzysztof Krauze zrealizował w zespole filmowym Tor. Na łamach „Kina” reżyser tak opisywał swój film: – zbliżony jest do komedii czeskiej w sposobie myślenia o ludziach, nie zaś w samej konwencji. Ten sposób myślenia zaś ma źródła literackie – Čapek, Hašek, Vančura, Hrabal. W ich cieple, pogodzie, wyrozumiałości tkwi siła, której nam dziś potrzeba. („Kino” 3/1989).

Po latach przyznawał, że choć film był bardzo dobrze przyjęty, dostał między innymi nagrodę dla najlepszego debiutu na festiwalu filmowym w Gdyni, on sam był z niego niezadowolony. – Ludzie, na których opinii mi zależało, zachowali dużą rezerwę. Spytałem Krzyśka Kieślowskiego, dlaczego pozwolił mi ten film zrobić. Odpowiedział, że nie chciał go zatrzymać, bo bał się, że coś we mnie pęknie. I tak pękło. Przez 8 lat nie stanąłem za kamerą. Ale ja wierzę, że wszystko w życiu człowieka dzieje się po coś. Zacząłem rozumieć, dlaczego wyszedł mi 'Jest’. Tam było dotknięcie prawdy. I to jedyna droga. Trzeba się do tej prawdy dogrzebywać. Nawet najbardziej wykreowany film musi ją nieść. (Za www.culture.pl).

W pierwszej połowie lat 90. Krauze realizował filmy dokumentalne, między innymi „Nauka na całe życie” (1993), portret profesora Ryszarda Grylewskiego, specjalisty od układu krążenia, „Kontrwywiad” (1994), a później jeszcze „Departament IV” (1996), czyli wydział MSW, który w czasach PRL inwigilował kościół. Drugi film fabularny nakręcił w tym samym roku – „Gry uliczne”, dynamiczną, współczesną opowieść o dziennikarzu próbującym rozwikłać zagadkę śmierci Stanisława Pyjasa studenta, najprawdopodobniej zamordowanego przez SB. – Diagnozowaliśmy rzeczywistość lat 90. jako splot starych lęków, pieniędzy i karier. „Gry uliczne” były dla mnie zadośćuczynieniem za lata 70., gdy studiowałem w szkole filmowej i nie potrafiłem włączyć się w rodzący się wtedy ruch sprzeciwu. Gdybym wtedy powiedział systemowi „nie”, musiałbym rozstać się z myślą o robieniu filmów. Ale czasem patrzę na swoje życie przez pryzmat „Przypadku” Kieślowskiego. Poznałem w latach 70. kilku ludzi z opozycji – Michnika, Walendowskiego, Edelmana. Co by było, gdybym jednak nacisnął klamkę i otworzył te drzwi? Przypuszczam, że po prostu się bałem. 4 czerwca ’89 przestaliśmy się bać. To klucz do zrozumienia wagi tamtego przełomu – mówił reżyser „Gazecie Wyborczej”.

Film dostał dwie nagrody na festiwalu w Tarnowie i Nagrodę Specjalną Jury na festiwalu w Gdyni. Trzy lata później, w 1999 roku, Krauze nakręcił jeden z najważniejszych polskich filmów, „Dług”. Podobnie jak w filmie „Gry uliczne” i tu sięgnął po prawdziwą historię, na którą natknął się któregoś dnia w gazecie – dwóch biznesmenów zamordowało wspólnika. – „Dług” pokazuje ludzi, którzy naprawdę uwierzyli, że o wartości człowieka przesądza zdobyty przez niego majątek i tylko on (…). Bohaterowie „Długu” do nikogo nie mogą mieć pretensji, sami weszli na ring i sami ponoszą odpowiedzialności – mówił w rozmowie z „Dialogiem” (4/2000).

Film otrzymał kilkanaście nagród, w tym Złote Lwy na festiwalu w Gdyni. – Właśnie Krauze okaże się reżyserem, który najlepiej – razem z Joanną Kos-Krauze – pokaże, jak te marzenia zmieniają się w koszmar. O ile „Psy” otwierają lata dziewięćdziesiąte w polskim kinie, o tyle „Dług” (1999) ostatecznie je zamyka. – pisał po śmierci reżysera Jakub Majmurek w „Krytyce Politycznej”.

„Mój Nikifor” (2004), czwarty film Krzysztofa Krauze i pierwszy zrealizowany wspólnie z żoną Joanną Kos-Krauze, prezentował odmienną stylistykę i estetykę niż poprzednie tytuły. Poruszająca opowieść o malarzu i jego opiekunie, spodobał się nie tylko polskim, ale i zagranicznym widzom – „Mój Nikifor” pokazywany był między innymi na festiwalu w Karlowych Warach, gdzie zdobył nagrodę za najlepszą reżyserię i nagrodę główną, a także w Atenach, Chicago i Denver. Jednym z najważniejszych tematów dla Krauzego była tutaj odwaga „bycia nikim”, jak wyjaśniał w wywiadzie dla efilm.pl: – To jest lekcja, którą bierze w filmie Włosiński. Na tym polega jego duchowa przemiana. Od 'ja’, do 'nikt’. Od brać do dawać. Od lęku, że się dostaje za mało, do troski, że się daje za mało. Jest takie powiedzenie: 'to co ofiarujesz – zachowasz, to co zatrzymasz – stracisz’.

Przy „Placu Zbawiciela” (2006), również obsypanym nagrodami, powrócił wraz z Joanną Kos-Krauze do tematyki społecznej – bohaterką uczynił zaszczutą przez teściową młodą matkę. Kolejny film pary reżyserów i scenarzystów „Papusza”, o romskiej poetce Bronisławie Wajs, to powrót do fascynacji biografią artystów i bohaterem-outsiderem. W 2016 roku ma się odbyć premiera ostatniego filmu, kończonego już po śmierci Krzysztofa Krauze – „Ptaki śpiewają w Kigali”.   

Działalność i odznaczenia

Krzysztof Krauze od początku kariery zawodowej działał na rzecz środowiska filmowego. Od 1979 do 1980 roku był vice przewodniczącym Koła Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polskich, od 1984 do 1985 roku należał do Rady Artystycznej Studia Filmowego im. K. Irzykowskiego. Od 2008 do 2011 pełnił funkcję Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Należał do ruchu Obywatele Kultury, często zabierał głos w sprawach ważnych dla środowiska, podpisał między innymi list otwarty „Zakazać Amazonek”, sprzeciwiający się obniżeniu jakości programów telewizyjnych.

Został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2011) oraz, pośmiertnie, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W rozmowie z Barbarą Hollender mówił, że filmy trzeba robić „w obronie”. Próbować coś ocalić. Pokazać, że warto żyć dla kogoś lub czegoś. Że można się podnieść z upadku, a na pytanie kim jest bohater naszych czasów, odpowiedział: – To ktoś, kim chcielibyśmy być. Człowiek, który uosabia nasze tęsknoty. Jakby żyjący za nas. Odważny, pokonujący przeszkody. Ale jego odwaga może manifestować się w rozmaity sposób. Odważny jest przecież także ten, kto żyje z pokorą, nie bojąc się, że nie dostanie za to wielkiej gratyfikacji. Kto wznosi się ponad codzienne małe lęki. Kto potrafi oddać innym swój czas. („Od Wajdy do Komasy”, Warszawa 2014).

Krzysztof Krauze zmarł po długiej chorobie 24 grudnia 2014 roku.

23.12.2015