Pierwsze pokazy "Róży"

Wojciech Smarzowski i Marcin Dorociński

Wojciech Smarzowski i Marcin Dorociński. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Czwartego dnia 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbyły się pierwsze pokazy filmu „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Film pokazywany jest w ramach Konkursu Głównego. Na oba czwartkowe seanse bardzo szybko zabrakło wolnych miejsc, wielu widzów bowiem czekało na kolejny obraz autora „Domu złego” już od pierwszych informacji o rozpoczętych zdjęciach.

 

Pierwszym gdyńskim pokazom „Róży” towarzyszyły spotkania z publicznością – konferencja prasowa oraz spotkanie po wieczornej projekcji w Teatrze Muzycznym. Na spotkaniach pojawiła się spora reprezentacja ekipy filmowej: obok reżysera i odtwórców głównych ról (Agata Kulesza, Marcin Dorociński, Marian Dziędziel), z widzami w Gdyni rozmawiali również kompozytor muzyki do „Róży” Mikołaj Trzaska, przedstawiciel firmy dystrybucyjnej Monolith Mariusz Łukomski, operator Piotr Sobociński jr, producent Włodzimierz Niderhaus i dźwiękowiec Jacek Hamela.

 

Prowadzący konferencję prasową Wojciech Kałużyński i Łukasz Majewski przede wszystkim pytali Wojciecha Smarzowskiego o to, co zadecydowało o realizacji filmu na podstawie scenariusza Michała Szczerbica – Chciałem zrobić historię o miłości, chciałem też zrobić historię nie ze swojego świata, taką, której sam bym nie wymyślił. To zdecydowało o tym, że postanowiłem po prostu „wyzerować głowę”, żeby zrobić jakąś inną opowieść – mówił reżyser, opowiadając o wpasowywaniu się w realia powojennych Mazur.

 

Zapytani o swoje role Marcin Dorociński i Agata Kulesza niemal identycznie podsumowali swoje doświadczenie z pracy nad filmem, mówiąc, iż po prostu przyszli na casting i zagrali najlepiej, jak potrafili. – Jak to mówi Jacek Braciak: Smarzowskiemu się nie odmawia – dodała Agata Kulesza już na wieczornym spotkaniu w Teatrze Muzycznym.

 

Pierwszy komentarz ze strony widowni należał do Magdy Sendeckiej z miesięcznika „Kino” – (…) Ten film jest tak poruszający, że odbiera mowę. Mnie złapali państwo za gardło (…). Chciałam za to serdecznie podziękować (…) – mówiła. Jeden z prowadzących spotkanie dopytywał o udział w pracach nad filmem debiutującego w pełnometrażowym filmie fabularnym operatora Piotra Sobocińskiego jr.

 

-Bardzo się cieszę, że Wojtek przewalczył te wszystkie przeciwności, które były, abym ja ten film skończył – mówił autor zdjęć. – Nie jestem dziennikarzem, nazywam się Robert Więckiewicz – po chwili odezwał się głos ze strony widowni. – Chciałem powiedzieć coś do Kuleszy Agaty i Dorocińskiego Marcina (…). Powiedzieliście – „lepiej nie umiałem, lepiej nie umiałam” (…). Bardzo wam dziękuję, bo nie musieliście lepiej (…). To są genialne role, bardzo wam dziękuję – mówił odtwórca roli prokuratora Tomali w poprzednim filmie Wojciecha Smarzowskiego.

 

– Chciałem bardzo pogratulować. Pomyślałem sobie – to w zasadzie nie będzie pytanie, tylko taka myśl. Oprócz tego, że widziałem wiele filmów o miłości, ale takiego jeszcze nie. Pomyślałem sobie oprócz tego (…) co z tej historii wynika dla nas dzisiaj i nie mogłem się opędzić od takiej myśli o statecznych, zamożnych rodzinach przyjeżdżających dzisiaj na Mazury, żeby wybrać kawałek fajnej ziemi, koło jeziora. Wyobraziłem sobie, że przyjeżdżają do takiego domu i mówią, że on ma duszę. I że tutaj będzie im na pewno teraz dobrze (…). Wielkie gratulacje, to wstrząsający wieczór – wtórował Więckiewiczowi po wieczornej projekcji, siedzący na widowni odtwórca jednej z głównych ról w filmie „Wesele” Smarzowskiego – Maciej Stuhr.

 

Reżyser pytany o mazurski kontekst „Róży” odpowiadał przekornie: – Ja na te Mazury trafiłem przypadkiem. Chciałem zrobić film o miłości i dostałem taki scenariusz, zauroczyłem się nim (…). Ja jestem filmowcem, a nie historykiem, ale czytałem o takich rzeczach – podkreślał, pytany o wiarygodność scen ukazujących m.in. zbiorowy gwałt. – Nie wiem, czy ja tam przekroczyłem jakieś granice – to już jest wasz film. Zrobiłem go, pokazuję widzom (…). Opowiadam tak, jak mi ten mój temperament filmowy pozwala. Teraz pozwala mi w ten sposób – dodawał.

 

– Nie należy po tym filmie spać spokojnie. To jest czysta prawda. Nikt do tej pory (…) nie pokazał tego z takim realizmem – mówił jeden z widzów, dodając, iż gdyby złagodzono bądź wycięto sceny przemocy to film byłby płaski, byłby jeszcze jedną historią – a takie już opowiadano. A to ma być film który ma poruszyć, nie pozwolić zapomnieć.

 

– Myślę sobie, że ten film w ogóle nie jest filmem historycznym. I że wcale w nim nie chodzi o to, co Rosjanie, co Niemcy, co Polacy – chodzi raczej o nas, o ludzi i że jacy jesteśmy po prostu – dodawał Mikołaj Trzaska.

 

Dystrybutor oraz producent opowiedzieli o planach dotyczących dystrybucji „Róży”. – Premierę planujemy na styczeń, natomiast chcielibyśmy oczywiście, żeby ten film zaistniał na międzynarodowych festiwalach – podkreślał Włodzimierz Niderhaus. – Za dwa tygodnie nadal będziecie myśleć o tym filmie – zwrócił uwagę przedstawiciel firmy „Monolith” Mariusz Łukomski, opowiadając o planach dystrybucji filmu w Niemczech oraz potencjalnej obecności „Róży” na przyszłorocznym festiwalu filmowym w Berlinie. – Choć film jest w języku polskim i niemieckim to bardzo nam zależy, aby ten film obejrzeli nie tylko ludzie władający tymi językami, ale też by zobaczył go cały świat i w tym kierunku idziemy – dodawał.

 

Publiczność zauważyła podobieństwo muzyki napisanej do „Róży” do tematu muzycznego filmu „Prawo i pięść” (1964) Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana. – Rzeczywiście było tak, że to był mój pierwszy pomysł, żeby nawiązać do tematu o z filmu „Prawo i pięść” (…). Dziękuję, że to zostało zauważone – mówił Mikołaj Trzaska.

 

– Z jednej strony pan masakruje tych ludzi jak Haneke i Tarantino jednocześnie, a z drugiej strony pokazuje pan ludzi, którzy są „nieścieralni” – ten bohater jest po prostu nieśmiertelny. Chciałem zapytać skąd w panu taka wiara w człowieka? – pytał jeden z widzów. Słynący z lapidarności swoich wypowiedzi Wojciech Smarzowski odpowiedział na nie: – Z serducha. Pytany natomiast bezpośrednio po wieczornym seansie o to, czy film można puścić jeszcze raz wyraźnie zawiedzionej publiczności odpowiedział – Nie dzisiaj.

 

Film „Róża” Wojciecha Smarzowskiego podczas 36. FPFF w Gdyni będzie można zobaczyć jeszcze 10 (20:00) i 11 czerwca (13:00).

10.06.2011