Po projekcji "Czarnej córki"

17 grudnia podczas festiwalu Watch Docs odbyła się ostatnia projekcja w sekcji Nowe filmy polskie. Widzowie zobaczyli wyprodukowany w Szkole Wajdy dokument Anny Skorupy pt. „Czarna córka”, a następnie spotkali się z reżyserką i bohaterami filmu.

Zanikająca kultura

Zofia Kaczyńska opowiada na ekranie o życiu w cygańskim taborze, którego doświadczyła będąc dzieckiem. Jej historie przesycone są przejmującą tęsknotą za kulturą, która przestała istnieć. Pytana o źródło inspiracji na film reżyserka odpowiedziała: – Mam to szczęście, że Zofia Kaczyńska jest ciocią mojego męża. Kiedy zaczęłam bywać na różnych herbatkach i kawkach w domu Zeni, od razu zobaczyłam, że jest świetną bohaterką na film. Zachwyciły mnie jej wrażliwość, siła, delikatność, opowieści. Pojawiło się tylko pytanie, o czym to będzie film, bo tematów było tak naprawdę bardzo dużo. Tematem mogło być małżeństwo Polaka i Cyganki albo czas po osiedleniu w Warszawie, życie w PRLu. Ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że Zenia jest ostatnim pokoleniem Cyganów, którzy doświadczyli jeszcze życia w taborze i że wraz z tym pokoleniem tradycja, która ma w Polsce 500 lat, odchodzi. Doszłam do wniosku, że film trzeba zrobić właśnie o tym. Dla mnie tabor to nie tylko wędrowanie i spanie pod gwiazdami, ale też świat wartości, świat bliskości, świat więzi i świat, który odchodzi.

Życie w taborze

Widzowie zadawali bohaterce mnóstwo pytań dotyczących czasów jej dzieciństwa: – Kiedy się osiedliliśmy, miałam 8 lat, więc tabor jeszcze pamiętam. Pamiętam to jak byłam głodna, jak tata łowił wielkie ryby, jak mama gotowała na ognisku, jak kury kradła tzn. łapała, bo nie mówi się, że kradła. Pamiętam też, że odjeżdżając nigdy nie zostawialiśmy po sobie śmieci.

 

Bohaterka mówiła o historii swojego taboru: – Moja rodzina przywędrowała do Polski z Rosji. Tata z ciotką w czasie rewolucji, a jego brat dopiero w 45 roku. Tata przekazał nam miłość do Rosji. Ja nie pochwalałam rosyjskiego ustroju, teraz też mi się to nie podoba, ale ludzi naprawdę bardzo lubię. Rosyjskie melodie tata śpiewał cały czas, zresztą cała moja rodzina nawet dotychczas śpiewa przeważnie rosyjskie pieśni, romanse.

 

Pytana o to, w jaki sposób przyszła na świat, Zofia odparła: – Mama mnie urodziła w lesie na Ukrainie. Przyjmowały mnie Cyganki, nie było żadnych babek położnych. Nie znam dokładnej daty urodzenia. Kiedy pytałam o to mamę, odpowiadała: Urodziłaś się jak Niemcy uciekali, a Rosjanie wchodzili, w czasie wykopków. Tzn. że musiałam się urodzić jesienią 44 roku.

 

Widzowie pytali, czy bohaterka pamięta jakieś opowieści z dzieciństwa. – Jeden z moich braci miał tak bujną fantazję, że gdyby miał wykształcenie i napisałby książkę, to „Harry Potter” chyba by się schował. Nazywał się Limon, znaczy cytryna i fantazjował np. o tym, jak na arbuzach Atlantyk przepłynął.

 

Zofia Kaczyńska opowiadała też o tym, jak wyglądało życie taboru w zimie: – Wynajmowaliśmy pomieszczenia na wsiach. Szło się do sołtysa i on nam, za opłatą oczywiście, udostępniał jakiś pustostan, których po wojnie było bardzo dużo. Zazwyczaj osiedlaliśmy się w grudniu i wynajmowaliśmy te mieszkania do pierwszego słońca tzn. do marca.

 

Pytana o to, czy jej tabor był wynajmowany przez Polaków jako grajkowie, bohaterka odparła: – Niższa kasta tak, ale my nie. Śpiewaliśmy sami dla siebie. Grali moi bracia. Dużo bym dała, żeby tamte czasy wróciły. Byłam małym dzieckiem, ale dokładnie pamiętam, że nie było kłopotów. Byliśmy szczęśliwi. Śpiew, taniec, no i ta wolność.

 

Podział na kasty, choć obecnie zanika, nadal istnieje w cygańskiej społeczności: – Jest takie brzydkie określenie na niższą kastę, ale nie powiem jakie. Oni mieszkali w górach, osiedlili się na długo przed nami, uprawiali poniżające zawody. Mówiło się o nich, ze jedzą psy, koty i my z nimi stosunków nie utrzymywaliśmy, choć mają wyższe od nas wykształcenie. Ja osobiście nie skończyłam średniej szkoły i zazdroszczę tym dziewczynom wykształcenia, ale te Cyganki, które pokończyły studia już nie są Romkami. Ubierają się zupełnie po europejsku, chodzą w spodniach. W naszej kaście nie jest to mile widziane, jeżeli kobieta, a szczególnie mężatka chodzi w spodniach.

 

Z nastawieniem ludności do nadjeżdżającego taboru bywało różnie: – Na wschodzie Polski, np. w Lubelskiem ludzie byli przemili, na Mazurach też, ale ludność z okolic Suwałek, nie wiem dlaczego, była bardzo nieprzyjemna. Taborem jechało się przypadkowo, nie było wyznaczonego kierunku. W jednym miejscu zostawaliśmy tak długo, jak nam się podobało. Jeżeli ludzie byli mili, dawali jajka albo co innego za wróżbę, to byliśmy tam długo, a jak nie dawali nic, to trzeba było jechać dalej, szukać czegoś lepszego.

Osiedlenie

– W 52 roku Bierut wydał decyzję o przymusowym osiedlaniu się – mówiła Zofia Kaczyńska. – Bardzo dużo Cyganów w tym czasie dostało mieszkania w barakach, zaczynali chorować – zazwyczaj na gruźlicę, nie mogli przystosować się do tych warunków. Mój tata był w partyzantce na Lubelszczyźnie, miał pseudonim Węgro, walczył, dostał medale i miał specjalną rentę. Jako zbowidowiec dostał plac, dostał pożyczkę i pobudował się – to już był rok 58.

 

Pytana o to, czy w wyniku osiedlenia więzi rodzinne osłabły, bohaterka mówiła: – Kiedy przyszedł czas osiedleń, część mojej rodziny wyjechała do Szwecji. Została rodzina mojego taty, która mieszka teraz na Gocławiu. Spotykamy się od czasu do czasu, ale bardzo rzadko. Już nie ma tego kontaktu, jaki był w taborach.

 

Bohaterka stwierdziła jednak, że Cyganie nie chcieliby znowu wędrować: – Przyzwyczailiśmy się do nowych warunków, pracy, wygody. Ale sama potrzeba wędrowania została. Jak jeździmy gdzieś z mężem, to ja go proszę, żeby wjechał gdzieś w las, żebym mogła chociaż pójść na spacer.

Małżeństwo z Polakiem

Zofia Kaczyńska często spontanicznie wraca na Mazury, gdzie jeziora i lasy przywołują wspomnienia utraconych czasów dzieciństwa. Bohaterka „Czarnej córki” pakuje wtedy wraz z mężem najpotrzebniejsze rzeczy i wyjeżdżają przystosowanym do spania samochodem nie obierając konkretnego kierunku.

 

Maciej Kaczyński wspominał, w jaki sposób poznał Zofię: – Jeździliśmy do pracy w jednym kierunku. Poznaliśmy się po prostu w tramwaju. Podobała mi się. Ja nigdy nie miałem żadnych oporów, jeżeli chodzi o dziewczyny, więc podszedłem i umówiłem się. W ciągu dwóch tygodni zobaczyliśmy się dwa razy. Podczas trzeciego spotkania poprosiłem ją o rękę. I tak już 44 lata jesteśmy ze sobą.

 

Widzowie pytali, czy rodziny Zofii i Macieja nie sprzeciwiały się ich decyzji: – To tata był głową rodziny i może dlatego, że mnie bardzo kochał, nie stawiał większych oporów, kiedy chciałam wyjść za męża – odpowiedziała Zofia. – Przeciwna była raczej mama. Zdarzały się nieprzyjemne sytuacje, ale rzadko. Mój mąż zresztą jest bardzo inteligentnym człowiekiem, potrafił się wkupić w moją rodzinę, dać szacunek moim rodzicom i nieżyjącemu już wujkowi Brzezińskiemu Franciszkowi, który był królem cyganów. Obecnie królem jest mój mieszkający w Sztokholmie brat. Do króla zwracają się wszyscy, jak mają jakieś problemy.

 

– Moja teściowa natomiast miała opory. Bała się. Mówiła: Synku, z Cyganką się związałeś. Jak moje wnuki będą chodzić? Na bosaka? Jakie to życie będą mieć? A później przychodziła do nas na kontrole. Ale zaznaczam, że teściowa bardzo mnie lubiła, bo ja też potrafiłam tak jakoś pomalutku wejść w rodzinę męża.

Język i kultura cygańska

Widzowie byli ciekawi, czy Maciej Kaczyński mówi po cygańsku. Zofia odparła: – Mówił, ale zwrócono mu uwagę, że mówi niedokładnie i teraz się wstydzi. Ale wszystko rozumie.

 

Maciej Kaczyński opowiedział, jaki sposób uczył się języka: – Kiedy uczyłem się cygańskiego, byłem już dorosłym człowiekiem. Wstydziłem co chwilę pytać rodzinę żony o to, co znaczy każde słowo, więc łapałem i pytałem małe dzieci i tak sobie zbierałem ten słownik. Znam kilka narzeczy cygańskiego, nie tylko to żony.

 

Pytany o to, co najbardziej zdumiało go w rodzinie Zofii, Maciej wspominał: – Najbardziej zaskoczyła mnie szczerość, oddanie jeden drugiemu, a przede wszystkim szacunek. Cyganie mają zwyczaj, że młodszy starszego całuje w rękę i w ten sposób oddają starszyźnie cześć. Ja, choć nie jestem uznawany za Cygana, również nieraz jestem całowany. Stąd wiem, że jako taki szacunek mam.

 

Film „Czarna córka” został dofinansowany przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

 

Kalina Cybulska

20.12.2011