Po festiwalu w Rotterdamie

Na zakończonym wczoraj 39. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie pokazywano trzy polskie tytuły: „Zero” Pawła Borowskiego, „Świnki” Roberta Glińskiego i „Wszystko, co kocham” Jacka Borcucha.

 

Największą popularnością wśród publiczności festiwalowej cieszył się właśnie ten ostatni obraz, seanse „Wszystko, co kocham” po pierwszym pokazie i dobrych ocenach widzów zostały wyprzedane.

 

Festiwalowa premiera obrazu Borcucha odbyła się w jednej z największych sal festiwalu, wypełnionej po brzegi. Reżyser opowiadał podczas spotkania, że jego film traktuje o sprawach uniwersalnych: dzieciństwie, dorastaniu, pierwszej miłości, pierwszych ważnych decyzjach. Widzowie chcieli przede wszystkim wiedzieć, czy ówczesne wydarzenia historyczne, które są tłem fabuły Borcucha, są ważne dla młodych Polaków, a także jak wygląda obecnie życie w Polsce. Jedna z osób związana z festiwalem od kilku lat skomentowała po pokazie: – „Wszystko, co kocham” było jedną z najciekawszych fabuł, jakie udało mi się zobaczyć podczas ostatnich kilku edycji. Film jest perfekcyjny również pod względem realizacyjnym, nie widać najmniejszych różnic między obrazem Borcucha, a produkcjami z Europy Zachodniej czy USA.


„Wszystko, co kocham” i „Świnki” były zaprezentowane na IFFR w sekcji Spectrum, w której pokazywane są tytuły znanych filmowców, odwołujące się do tradycji kina światowego. „Zero” wyświetlane było w sekcji Bright Future, promującej nowe talenty, debiutantów i reżyserów drugiego filmu. W Bright Future znalazły się m.in. takie przeboje jak otwierający festiwal „Paju” południowokoreańskiej reżyserki Park Chan-Ok, hiszpański „Yo, tambien” (zwycięzca plebiscytu publiczności) czy nagrodzony nagrodą holenderskich krytyków filmowych meksykański „Norteado”.

 

Polskie obrazy pokazywane na festiwalu poradziły sobie też dobrze w plebiscycie publiczności. Najwyżej, na 27. miejscu znalazło się „Wszystko, co kocham” (z oceną 4,197 w 5 stopniowej skali). Dalej, na 34. „Zero” (4,094) i „Świnki” (4,023).

 

Dyrektor festiwalu Rutger Wolfson tak skomentował obecność polskich tytułów na tegorocznej edycji IFFR: – Od lat pracujemy nad rozbudowaniem kontaktów w Europie Środkowej i Wschodniej. Zawsze mamy oko na polskie filmy. W zeszłym roku mieliśmy retrospektywę Jerzego Skolimowskiego. Dużą rolę w wybieraniu filmów z tej części świata ma nasza selekcjonerka, Ludmila Cvikova, która mówi po polsku i z uwagą obserwuje Wasze kino.

 

Oficjalna strona festiwalu: www.filmfestivalrotterdam.com.

 

Irmina Dąbrowska

08.02.2010