70. urodziny Andrzeja Barańskiego

Andrzej Barański. Fot. Marcin Kułakowski, PISF
Andrzej Barański. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Reżyseria jest biegiem długodystansowym. Dobrze jest śpieszyć się powoli – uważa obchodzący 2 kwietnia swe 70. urodziny Andrzej Barański. 

 

– To jeden z ludzi przywracających nam wiarę w sens uprawiania tego zawodu – twierdzi reżyser Kazimierz Kutz. 

 

Barański nazywany jest poetą prowincji. Jego filmy są nostalgiczną podróżą w świat bezpowrotnie miniony, wypełniony lirycznymi portretami mieszkańców niewielkich miasteczek. Obrazy te cechuje nieśpieszna, refleksyjna narracja, troska o szczegóły budujące nastrój. 

 

Jest Don Kichotem naszych czasów – mówił o nim niegdyś Marek Walczewski i jest w tym wiele prawdy. Andrzej Barański zdobył uznanie przede wszystkim jako autor filmów fabularnych, lirycznych, nacechowanych nostalgią obrazów polskiej prowincji. Takie są niewątpliwie „Niech cię odleci mara”, „Kramarz”, „Kobieta z prowincji”, „Dwa księżyce”. Zanim jednak zrealizował swoją pierwszą fabułę, zdobywał doświadczenie artystyczne w teatrze studenckim podczas studiów politechnicznych we wczesnych latach 60. jako dramaturg i reżyser. Współtworzył Studencki Teatr Poezji „Step”, którego opiekunem był Tadeusz Różewicz. Zanim zaczął patrzeć na świat okiem kamery swoją przyszłość widział w malarstwie. Do etiud w szkole filmowej angażował amatorów. W pierwszej z nich zagrał student Krystian Lupa, dziś jeden z najwybitniejszych wizjonerów teatralnych. 

 

Uporządkowana i spokojna natura Barańskiego nie przeszkadza mu w poszukiwaniu coraz to nowszych rozwiązań formalnych. Z powodzeniem próbował wszystkich rodzajów filmów krótkometrażowych, dokumentalnych, oświatowych, animowanych, eksperymentalnych. 

 

Wśród jego prac są filmy o tematyce antyfaszystowskiej („Konstrukcja”, „Kabaret”, „Historia żołnierza”, „Lexikon 32″, „Cudze dzieci”), filmy o sztuce np. o rzeźbach Józefa Łukomskiego, czy malarstwie Tadeusza Makowskiego, są impresje o przesłaniu filozoficznym, czy egzystencjalnym. Spod ręki reżysera wychodzą obrazy wyciszone, refleksyjne, jest autobiograficzny film „W domu”, i oparte na twórczości Waldemara Siemińskiego „Niech cię odleci mara” i „Kobieta z prowincji”.

 

Uliczki, zaułki, opłotki, obok których inni przechodzą obojętnie, u niego są piękne, nieprzemijające. Po latach, kiedy wszystko już będzie ze szkła, betonu, plastiku jego filmy przypominać będą o tym, co w nas autentyczne. 

 

Przywiązanie do prowincji udowodnił Barański realizując filmy takie, jak „Dwa księżyce”, „Nad rzeką, której nie ma”, „Kramarz”. Nawet o bohaterach późniejszego filmu, „Parę osób, mały czas”, o Mironie Białoszewskim i Jadwidze Stańczakowej, mówił, że w jego pojęciu są „prowincjonalni”. 

 

Często mam do czynienia z niezłymi scenariuszami, w których ludzie pozostają dla mnie zagadką – przyznał w jednym z wywiadów. – Brakuje mi w tych scenariuszach szczególnego rodzaju uśmiechu, który znajduję u moich pisarzy. Fakt, że z radością pokazuję ich bohaterów jest z mojej strony swego rodzaju moją akcją propagandową. Staram się lansować model przeciętnego, porządnego człowieka

 

Wielu aktorów przyznaje, że praca z Andrzejem Barańskim jest dla nich zupełnie nowym doświadczeniem. Wojciech Pszoniak mówi, że Barański jest niepowtarzalny, osobny, i zawsze trzyma jakość. Ten dociekliwy, wrażliwy twórca zadziwia spokojem i konsekwencją. Z aktorstwa wielu artystów wydobywa nową jakość. Potrafi spojrzeć na nich z zupełnie innej perspektywy, łamie dotychczasowe stereotypy. Sięga do tematów ponadczasowych. Stroni od polityki. 

 

Jego filmy „Kobieta z prowincji”, „Niech cię odleci mara”, „Nad rzeką, której nie ma”, „Dwa księżyce”, czy „Parę osób mały czas” otrzymały nagrody i wyróżnienia na wielu festiwalach filmowych. 

 

Jest twórcą, na którego filmy zawsze się czeka. W tym roku planowana jest premiera jego kolejnego filmu kinowego. Będzie nim „Księstwo” – adaptacja powieści Zbigniewa Masternaka, pt. „Niech żyje wolność” z akcją osadzoną w małej wsi u podnóża Świętego Krzyża, a więc w miejscu nieodległym od rodzinnych stron samego Barańskiego.

 

Jan Bończa-Szabłowski

01.04.2011