Pogoda na dziś i jutro

Jerzy Stuhr. Fot. Marcin Kułakowski, PISF
Jerzy Stuhr. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Jerzy Stuhr – jeden z najwybitniejszych polskich artystów teatru i filmu. Aktor kultowy, ceniony reżyser, nauczyciel wielu pokoleń młodzieży obchodzi dziś 65 urodziny.

 

On, niebywała rzecz, robi wszystko – mówił przed laty o Stuhrze Jerzy Binczycki. – Jest konferansjerem, piosenkarzem, muzykiem, aktorem, reżyserem, pedagogiem, rektorem, literatem. To już nie człowiek-orkiestra, to człowiek-instytucja.

 

Jest jednym z najzdolniejszych aktorów, którzy z ciepłą ironią obnażył przyczyny naszych niepowodzeń, dając syntezę przeciętnego Polaka – uważa Beata Tyszkiewicz. – On nie odtwarza postaci, tylko je tworzy.

Wszystko potrafi zamienić w złoto

Patrząc na dorobek artystyczny Jerzego Stuhra bez zbytniej przesady można przyznać, że wszystko, czego dotyka, potrafi zamienić w złoto. Niemal jednym tchem można wymienić jego role, które przeszły do historii polskiej kultury. Lutek Danielak w „Wodzireju” Falka, a potem Filip Mosz, tytułowy bohater „Amatora” Kieślowskiego stały się czołowymi postaciami kina moralnego niepokoju. Skromny występ w Opolu z piosenką „Śpiewać każdy może” okazał się jednym z najważniejszych wystąpień artystycznych w historii Festiwalu Polskiej Piosenki.

 

Jego Max w filmowej „Seksmisji” okazał się godnym reprezentantem sporej grupy mężczyzn nie tylko w Polsce. A wypowiadanie słowa: „Ciemność, widzę ciemność” przeszły do historii filmowych cytatów. Kiedy Stuhr zgodził się na użyczenie głosu w polskiej wersji popularnego „Shreka”, dubbingowany przez niego Osioł nieoczekiwanie wyrósł na jedną z najważniejszych i najbardziej lubianych postaci tej opowieści.

Związany z Krakowem

Nazwisko Jerzego Stuhra od zawsze kojarzy się z Krakowem. To do tego miasta przybyli jego przodkowie z Dolnej Austrii. Zanim trafił na wydział aktorski krakowskiej PWST, studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadebiutował na deskach Starego Teatru w Krakowie, gdzie wystąpił w głośnych spektaklach Andrzeja Wajdy, Jerzego Jarockiego, czy Konrada Swinarskiego. Dużą popularność przyniosły mu prowadzone z Bogusławem Sobczukiem telewizyjne programy „Spotkania z balladą”. To właśnie po kilku takich programach Feliks Falk zaproponował mu postać Danielaka w filmie „Wodzirej”.

„Wodzirej”

Tu z wielką klasą zagrał parweniusza i przebojowego dorobkiewicza, który bezwzględnie, ale i z pewnym urokiem, dąży do osiągnięcia życiowego sukcesu, dla kariery jest w stanie poświęcić wszystko.

 

Danielak jest wszystkim – lwem i wilkiem, tchórzem i napastnikiem – pisał Ryszard Koniczek w miesięczniku Kino. – Każda nowa sytuacja automatycznie wydobywa z niego reakcje, które są skuteczne. Czy wyobraźnia społeczna nie podziwia tej właśnie dyspozycji, nazywając ją 'siłą przebicia’? Szczerość i autentyczność wszystkich reakcji bohatera stanowi dodatkową nieskalkulowaną, niewymyśloną barwę ochronną tej postaci. Siła przebicia – jest pojęciem technicznym, czy socjotechnicznym. Falk swoim filmem nadaje temu pojęciu wymiar moralny, a zarazem i społeczny.

Role u Kieślowskiego

Wcześnie Stuhr zaczął współpracować z Krzysztofem Kieślowskim. Zagrał w „Bliźnie” (1976) i „Spokoju” – filmie nakręconym w 1976 roku i na cztery lata zatrzymanym przez cenzurę. Wcielił się tam w postać robotnika Antoniego Gralaka, który po wyjściu z więzienia próbuje na nowo ułożyć sobie życie, szuka swojego 'małego szczęścia’. W 1979 roku w „Amatorze” Stuhr rewelacyjnie zagrał zaopatrzeniowca Filipa Mosza – człowieka, w którym rodzi się i dojrzewa potrzeba sztuki. Mosz, pracownik zakładu przemysłowego w podkrakowskim miasteczku, kupuje kamerę. Na taśmie filmowej utrwala życie rodziny, a potem także zakładu.

 

Stuhr – jak pisano – bardzo autentycznie pokazał metamorfozę swojego bohatera, który z zahukanego pracownika staje się świadomym twórcą i jest w stanie bronić twórczej wolności, ale równocześnie potrafi też, w imię odpowiedzialności za drugiego człowieka, zaniechać własnych aspiracji. Ciekawą rolą Stuhra w tamtym okresie była postać Ejmonta – nauczyciela historii w prowincjonalnym liceum z „Szansy” Feliksa Falka (1979). Po postaciach dwuznacznych moralnie – asystenta dyrektora Bednarza z „Blizny”, recenzenta Głosowicza z „Aktorów prowincjonalnych” Agnieszki Holland (1978) i adwokata Porębowicza z „Bez znieczulenia” Andrzeja Wajdy (1978), Stuhr w filmie Falka zagrał postać szlachetną, humanistę – człowieka nieustępliwego, który potrafi samotnie walczyć w imię swoich ideałów.

Wzór aktora

Jurek, obok Andrzeja Seweryna, jest dla mnie jednym z wzorców rzetelnego traktowania zawodu – twierdzi Feliks Falk. – Niezależnie, kto jest realizatorem: wybitny artysta, debiutant, czy też twórca z nienajlepszymi filmami w dorobku – Stuhr w pełni mu się oddaje. A własne sugestie przekazuje reżyserowi w niezwykle taktowny sposób.

 

Mam mocne wyczucie w sobie genów niesłowiańskich – przyznał Stuhr. – Trudności w okazywania uczuć, bo podobno Słowianie są bardzo sentymentalni. I rozgadani, jak Włosi – przyznał w niedawnym wywiadzie. –  Włosi są gadatliwi, a Polacy bebechowaci. Lubią babranie się w swoich pieleszach, a sąsiada jeszcze bardziej. To jest mi obce. Inna moja cecha to dążenie do precyzji. Jak mi się nie uda dojść do celu, zagrać na 100 procent, zżymam się na siebie: 'Kurde, słowiańszczyzna we mnie zwycięża’. Nie mówiąc o takich drobiazgach, jak wypucowane biurko. Pióra tu, zeszyty tu. Inaczej nie siądę do pracy.

 

W latach 80. w filmie Stuhr zagrał Maksa w świetnej komedii Juliusza Machulskiego „Seksmisja” (1983), później jeszcze w „Kingsajzie” (1987) i „Deja vu” (1989) tego samego reżysera. Ważnymi kreacjami były również: rola w „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” Piotra Szulkina (1984) i tytułowa postać w „Obywatelu Piszczyku” Andrzeja Kotkowskiego (1988).

 

Stuhr, który wcześniej współpracował z Krzysztofem Kieślowskim, zarówno jako aktor w jego filmach, jak i współtwórca dialogów do „Spokoju” i „Amatora” (Stuhr pisał także dialogi m.in. do „Wodzireja” i „Szansy” Feliksa Falka, był autorem scenariusza i dialogów do „Seansu” Sławomira Idziaka), mówił o swoim pierwszym filmie:

 

Nigdy nie dano mi szansy zagrania inteligenta, którym się czułem. Chciałem opowiedzieć, może po raz ostatni w moim filmowym życiu, o bohaterze swojego pokolenia, przekazać to wszystko, czym się zaraziłem w filmach Kieślowskiego w latach 70. i co potem, z różnymi odcieniami, od ostro komediowego do dramatycznego, próbowałem przedstawić.

 

Jako aktor ma w swym dorobku kilkadziesiąt filmów. Grał u Kieślowskiego, Falka, Szulkina, Kotkowskiego, Machulskiego, Piwowskiego, Koprowicza.

Kino autorskie

Jerzy Stuhr konsekwentnie tworzy swoje kino, kino spójne stylistycznie i, na swój sposób, buntownicze, bo mające za nic współczesne mody. Świadczą o tym zarówno także jego realizacje reżyserskie „Spis cudzołożnic”, jak i „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny”, „Duże zwierzę”, „Pogoda na jutro”, czy „Korowód”.

 

Porównując pracę młodych filmowców z przedstawicielami swego pokolenia, artysta przyznaje:

Pokolenie moich mistrzów patrzyło przez okno, a nie w lustro. No właśnie! I myślało, kogo ten bohater reprezentuje, jaką część tego społeczeństwa. Na przykład Andrzej Wajda bez przerwy się zastanawia, czy na scenie, czy na planie, co ludzie pomyślą w tej chwili. Czy my nie zmylimy ludzi w tej chwili? I cały czas jest nie dla, ale wobec publiczności.

Papieski rzecznik

Jedną z najnowszych produkcji filmowych z udziałem jubilata jest film „Habemus Papam, Mamy papieża” w reżyserii Nanniego Morettiego. Wybranego nieoczekiwanie na papieża, pogrążonego w depresji kardynała Melville, gra wybitny francuski aktor Michel Piccoli. W jednej z głównych ról – papieskiego rzecznika – występuje Jerzy Stuhr.

 

Oczekiwania wobec papieża ze strony wiernych i ze strony Kościoła są nieludzkie – twierdzi artysta – On musi się w jednej chwili zmienić z kapłana w półboga właściwie. Tak, w jednej sekundzie twój kolega przed tobą klęka, to takie natychmiastowe namaszczenie. Wojtyła też tego nie umiał, pamięta pan, jak kardynała Wyszyńskiego zaczął podnosić z klęczek, był tym skonfundowany. Nawet w takim momencie, kiedy już trzeba grać rolę – jak pan to nazywa – półboga. To może być nie do udźwignięcia, ja to doskonale rozumiem.

 

W 1994 r. Jerzy Stuhr uzyskał tytuł profesora w dziedzinie sztuk teatralnych. Dwukrotnie był rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie: w latach 1990-1996 oraz 2002-2008. Od 1998 jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej. W 2006 wszedł w skład rady programowej Fundacji Centrum Twórczości Narodowej. Jest także przewodniczącym rady Fundacji Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci im. księdza Józefa Tischnera. Organizację tę wspiera od 2004.

Nowe role

Przez ostatnie kilka miesięcy artysta zmagał się z ciężką chorobą nowotworową, teraz wraca do pracy. Przygotowuje się do roli Pietera Beckxa, generała zakonu jezuitów w filmie o życiu papieża Piusa IX. Pracuje też nad książką o swojej chorobie „Tak sobie myślę”, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Latem wróci na deski Teatru Polonia, w którym gra w sztuce „32 omdlenia”.

 

Jan Bończa-Szabłowski

18.04.2012