Pokaz filmu "Tam, gdzie rosną porzeczki"

Leo Kantor
Leo Kantor i Mateusz Werner. Fot. Piotr Szymański, PISF

 

22 marca w warszawskim kinie Rejs odbył się pokaz specjalny filmu dokumentalnego „Tam, gdzie rosną porzeczki” Leo Leszka Kantora. Organizatorem i honorowym patronem pokazu był PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

 

Gośćmi warszawskiego pokazu byli m.in. Ambasador Szwecji – Staffan Herrström, jego zastępca Mikael Benthe, Ambasador Niemiec, Rüdiger Freiherr von Fritsch z żoną oraz Michaela Spaeth – kierownik wydziału kultury niemieckiej ambasady. Wśród widzów byli również przedstawiciele miasta, o którym opowiada dokument: m.in. burmistrz Strzegomia, Zbigniew Suchyta, a także przedstawiciele branży filmowej: m.in. aktorka Grażyna Wolszczak i scenarzysta Cezary Harasimowicz. – Jestem bardzo wzruszony Państwa przybyciem – mówił jeszcze przed filmem reżyser, przedstawiając osoby, bez których na pewno by tego filmu nie było – autora zdjęć Witolda Adamka i producenta Marcina Stachurskiego.

Osobiste i wstrząsające świadectwo filmowe

Po projekcji spotkanie z reżyserem poprowadził Mateusz Werner. – Obejrzeliśmy przed chwilą niezwykle poruszające, osobiste i momentami wstrząsające świadectwo filmowe (…). Jest kilka powodów, dla których uważam, że jest to film ważny i rzadki, mimo że filmów o dramatycznych wydarzeniach w historii ostatnich 60 lat powstaje w Polsce wiele – mówił Mateusz Werner, analizując obraną przez Leo Kantora strategię opowiadania własnej biografii na ekranie. – Opowiada o historii, której my właściwie w ogóle nie znamy (…).

Oaza szczęścia ludzi uratowanych z Holokaustu

– W kinie nie było tej społeczności żydowskiej po wojnie, ja bym to nazwał taką oazą szczęścia ludzi uratowanych z Holokaustu, największą w Europie. Nie było takiej społeczności zgromadzonej na jednym obszarze jak na Dolnym Śląsku, w takim wymiarze. Są to dane potwierdzone przez Polską Akademię Nauk – 100 tysięcy w 35 miasteczkach i 15 tysięcy we Wrocławiu – z nadzieją na normalność, bez ambicji politycznych (…). O czym marzyli Żydzi? O tym, żeby żyć, żeby dzieci nie były głodne (…). Powiedziałem sobie, że w końcu trzeba opowiedzieć, że było takie marzenie żydowskie na tej przepięknej ziemi (…). Takie jest zadanie dokumentalistów – nie ma ani jednego opowiadania, ani jednego eseju, ani jednego wiersza, a co dopiero filmu na temat tej przepięknej społeczności – mówił Leo Kantor. – Był to na tych ruinach dla wielu polskich Żydów szczęśliwy czas.

Portret Polski wielokulturowej

– Twój film uświadomił mi, jak bardzo historia polskich Żydów jest „warszawocentryczna” – mówił Werner. – To była zupełnie inna perspektywa, bo to nie byli ludzie, którzy funkcjonowali w obiegu władzy i których spotkała partyjna dintojra, tylko to byli ludzie którzy mieli swoje zakłady szewskie, krawieckie, albo szli z Polakami rano do fabryki.  Którzy, by tak rzec, przy okazji zostali zagarnięci żelazną miotłą – dodawał krytyk. – Jest Polska wielokulturowa w powietrzu, w krwi i nie w wyborach, nie w partiach politycznych. W ziemi – podkreślał Kantor.

Filmy o relacjach

Podczas spotkania mówiono m.in. o jednym z wątków poruszanych w filmie – powojennych losach mniejszości niemieckiej na zachodzie Polski.  – Mam na myśli postać Niemki, która oszalała po śmierci swojego męża, który zginął pod Stalingradem. Do tej pory nie spotkałem się w filmie dokumentalnym z tak emocjonalną wypowiedzią  ze strony osoby, którą można by było podejrzewać o również złe emocje (…). Wydaje mi się, że ten film wnosi coś nowego i niezwykle wartościowego do polskiego dokumentu. Chciałoby się obejrzeć więcej filmów dokumentalnych, które opowiadają  właśnie o tych relacjach tuż powojennych, na ziemiach zachodnich, pomiędzy uciekinierami ze Wschodu i tymi, którzy nie dali się wysiedlić na Zachód – zauważył Mateusz Werner. – Moi przyjaciele, zresztą tu dziś obecni, Jan Purzycki i Andrzej Bart, też uważają ten obrazek, ten rysunek Lusi Widery za wielkie wydarzenie, za niezwykłą rzecz. A ja o tej Niemce mówiłem z rozpędu, z potrzeby jakiegoś wrażenia żalu, bo jako małe dziecko widząc taką Niemkę byłem przestraszony. Byłem przerażony, ona wyglądała strasznie – mówił Leo Kantor, opisując także późniejsze losy córek swojej bohaterki.  

 

Leo Kantor opowiadał także o tym, jak dokument był nagrywany. „Tam, gdzie rosną porzeczki” jest  rejestracją spektaklu wystawianego od 3 lat, nazwanego przez Kantora mszą teatralną, przy pracy nad którym pomagał mu m.in. reżyser teatralny Grzegorz Jarzyna.

Plany kolejnego filmu

– Robię teraz scenariusz o Żydach na Dolnym Śląsku pt. „W poszukiwaniu utraconego krajobrazu”, o całym regionie, bardzo mocny, szerszy, nie tylko o Strzegomiu – zdradził pod koniec spotkania Leo Kantor, opowiadając m.in. historię szkolenia w powojennej Polsce członków żydowskiej organizacji paramilitarnej Hagana. – Dlaczego miałby nie powstać film o 5 laureatach Nagrody Nobla żydowskiego pochodzenia, którzy byli z Wrocławia? – rozwijał temat przyszłej realizacji Leo Kantor, mówiąc także o związanych z dolnym Śląskiem Edycie Stein, Ferdynandzie Lassallle i Idzie Kamińskiej. W planowanym dokumencie ma wystąpić m.in. laureat Oscara, Zbigniew Rybczyński.

 

Film „Tam gdzie rosną porzeczki” pokazywany był w styczniu w szwedzkim parlamencie. Dokument zostanie w najbliższym czasie zaprezentowany m.in. na festiwalach w Bukareszcie i Krakowie.

 

Marta Sikorska

 

23.03.2012