Polskie produkcje w programie

W tegorocznym konkursie międzynarodowym współfinansowanego przez PISF Warszawskiego Festiwalu Filmowego walczy 20 filmów. Czy znajdujące się w tym gronie cztery polskie produkcje i koprodukcje zostaną docenione przez jury, okaże się w sobotę. Wiadomo natomiast, że widzowie byli nimi bardzo zainteresowani.

 

Sesje pytań i odpowiedzi, odbywające się podczas festiwalu po pokazach filmów umożliwiają widzom spontaniczne komentowanie obrazów, które przed chwilą zobaczyli na ekranie oraz zadanie twórcom pytań dotyczących najciekawszych – zdaniem publiczności – zagadnień. Dyskusje, które miały miejsce po projekcjach polskich filmów, skupiły się na bardzo różnych aspektach powstawania dzieła filmowego.

„Róża”, czyli praca aktorów

Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego opowiada o dramatycznych losach mieszkańców Mazur, którzy zaraz po zakończeniu II wojny światowej uważani byli przez „władzę ludową” za ludzi drugiej kategorii. To także historia miłości pomiędzy Różą (Agata Kulesza) a Tadeuszem (Marcin Dorociński), dwojgiem wyniszczonych przez wojnę ludzi, którzy potrzebują siebie nawzajem, żeby przetrwać.

 

Ciężko było rozpocząć rozmowę po pokazie filmu. Jeden z widzów skomentował to tak: – Dużo emocji bardzo. Po takim filmie ciężko coś powiedzieć. Może właśnie warto skwitować go milczeniem.

 

– Podoba mi się to, że Państwo milczycie i myślę, że jest to wyraz uznania dla tego, co robiliśmy. Ja czuję to milczenie i tak samo milczałam jak pierwszy raz to zobaczyłam – mówiła Agata Kulesza.

 

Na pytanie o emocje, jakie towarzyszyły aktorom w pracy na planie, Agata Kulesza odpowiedziała: – Minął już jakiś czas od zdjęć. Myślę, że od jakichś dwóch miesięcy wychodzę z tego, zaczynam negować Różę, żeby wydobyć się na jakąś nową drogę. Uważam, że to nie jest łatwe w momencie, kiedy wszyscy pracujemy w podobnym stylu, czyli rzucamy się na role z pełnym zaangażowaniem. My to przeżyliśmy na pewno, ale tak naprawdę chodzi o to, czy to działa. Dla każdego „Róża” jest pewnie o czymś innym. Dla mnie jest to film o kobietach i o miłości i jest dla mnie ważny.

 

„Droga na drugą stronę”, czyli dokumentacja i nadawanie filmowi kształtu formalnego

Pokazywana już na wielu międzynarodowych festiwalach – m.in. w Locarno i Busan – rumuńsko-polska koprodukcja „Crulic. Droga na drugą stronę” w reżyserii Anci Damian to historia 33-letniego Rumuna Claudiu Crulica, oskarżonego o kradzież portfela sędziemu Sądu Najwyższego latem 2007 roku. Umieszczony w krakowskim areszcie mężczyzna natychmiast rozpoczyna strajk głodowy. W wyniku opieszałości służb sądowniczych, więziennych i lekarzy, kilka miesięcy później Crulic umiera. Sprawa bezpodstawnie oskarżonego mężczyzny wywołała burzę w rumuńskich mediach i mocno odbiła się na stosunkach polsko-rumuńskich.

 

Arkadiusz Wojnarowski, polski producent filmu pytany o źródła, na których oparty został film, mówił: – Reżyserka była odpowiedzialna za robienie dokumentacji w Rumunii. Wszystkie fotografie w filmie są prawdziwymi fotografiami Claudiu Crulica, które otrzymała od rodziny z pozwoleniem na użycie w filmie. Natomiast ja byłem odpowiedzialny za dokumentację sądowo-więzienną. Dostaliśmy zgodę od władz sądowych na użycie akt. Pojechałem do Krakowa, gdzie sfotografowałem każdą ich stronę. Dzienniki bohatera trafiły do Anci Damian już wcześniej. Przekazała je rodzina, która dostała je od władz więziennictwa jako rzeczy, które pozostały po zmarłym. Wszystkie fakty, które się tu pojawiły, to są fakty, które pochodzą z dzienników Claudiu Crulica. Był nawet taki pomysł, żeby tytuł tego filmu brzmiał „Kalendarz śmierci”. Całość natomiast jest oczywiście wzbogacona o komentarz reżyserki, co nadało temu filmowi kształt hybrydy, ponieważ jest to pełnometrażowy animowany fabularyzowany dokument. Niektóre festiwale światowe zapraszają ten film do sekcji dokumentalnej, a niektóre do fabularnej, tak że naprawdę doceniono nowatorskość tego obrazu.

„Wymyk”, czyli konstrukcja scenariusza i motywacje bohaterów

Film Grega Zglinskiego opowiada o dwóch braciach. Alfred (Robert Więckiewicz) i Jerzy (Łukasz Simlat) w trakcie podróży kolejką podmiejską są świadkami brutalnego incydentu – kilku chuliganów napastuje dziewczynę. Młodszy z braci, Jerzy, dzielnie staje w jej obronie, natomiast Alfred nie reaguje i w konsekwencji staje się biernym świadkiem tragedii brata, który na jego oczach zostaje wyrzucony z pędzącego pociągu.

 

Najwięcej pytań publiczności dotyczyło scenariusza. Janusz Margański, scenarzysta „Wymyku”, mówił: – Tak naprawdę to wszystko o czym opowiadamy wyrasta z czegoś zupełnie zwykłego i banalnego. To jest w pewnej warstwie film o tym, jak głupio żyjemy, jak w pewnym momencie następuje olśnienie, często w bardzo tragicznych okolicznościach, gdy dowiadujemy się o sobie, kim jesteśmy i dowiadujemy się wcale nie czegoś najlepszego.

 

Reżyser pytany o motywację Alfreda odpowiedział: – Tak naprawdę to był koktajl motywów i bardzo nam zależało na tym, żeby to nie zostało powiedziane wprost. Zazwyczaj tak jest, że oczywiście, coś bezpośrednio wyzwala jakąś akcję albo jej brak, natomiast przed tym momentem stoi szereg innych rzeczy, które nad nim ciążą. Alfred miał parę motywów i każdy z nich troszeczkę opóźnił jego reakcję. Może gdyby to wszystko potrwało jeszcze 10, 20 sekund dłużej może on by w końcu zareagował. No ale spóźnił się.

„Znieważona ziemia”, czyli kwestie produkcji

Fabularny debiut Michale Boganim to francusko-niemiecko-polsko-ukraińska koprodukcja. Film opowiada o skutkach, jakie miała katastrofa w Czarnobylu na życie ludzi zamieszkujących Prypeć. Akcja rozpoczyna się 26 kwietnia 1986 roku, po czym przenosi się 10 lat później portretując tę ziemię niczyją, która stała się osobliwą atrakcją turystyczną, oraz ludzi, którzy nie umieją kontynuować swojego życia po katastrofie.

 

Widzowie byli ciekawi, co Michale Boganim musiała zrobić, żeby wejść z kamerą na teren strefy. Reżyserka opowiadała: – Ukraina była jednym z koproducentów filmu, więc nie odbyło się to na zasadzie wręczania łapówek i wkradania się do zony. Przy produkcji fabuły, którą kręci czterdziestoosobowa ekipa takie rozwiązanie jest po prostu nierealne. Mieliśmy ze sobą dużo sprzętu, a jedną z aktorek była ukraińska gwiazda Olga Kurylenko, więc nielegalne załatwianie spraw produkcji było tym bardziej niemożliwe. Musieliśmy oczywiście ubiegać się o pozwolenie na zdjęcia na terenie strefy. Zajęło to pół roku. Podczas zdjęć byliśmy cały czas pilnowani przez policję. Było to bardzo stresujące, bo choć nie odmówili współpracy, to również nas nie wspierali. Miałam również problemy ze scenariuszem, ponieważ strona ukraińska kilkukrotnie go odrzucała. Ostatecznie w filmie znalazło się wszystko, co chciałam pokazać, jednak, by to osiągnąć, musiałam długo z Ukraińcami negocjować.

Warszawski Festiwal Filmowy

27. Warszawski Festiwal Filmowy będzie trwał 10 dni. Składa się na niego 370 seansów, pokazanych zostanie 127 filmów pełnometrażowych i 97 krótkich metraży z 59 krajów świata. Ponad 100 filmowców z Azji, Afryki, obu Ameryk i Europy będzie osobiście reprezentowało w Warszawie swoje filmy.

 

Wszystkie pokazywane w ramach konkursu międzynarodowego polskie produkcje i koprodukcje oraz Warszawski Festiwal Filmowy zostały dofinansowane ze środków PISF – Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

 

Kalina Cybulska

13.10.2011