Pożegnanie Andrzeja Wajdy

18 października w Warszawie i 19 października w Krakowie odbyły się uroczystości pożegnalne oraz pogrzeb Andrzeja Wajdy. Urnę z prochami złożono na krakowskim Cmentarzu Salwatorskim.

Uroczystości w Warszawie

Mszy pogrzebowej w stołecznym kościele oo. Dominikanów pw. św. Jacka przewodniczył warszawski biskup pomocniczy Rafał Markowski. We wstępie podkreślił: „Dzisiejszą mszą dziękujemy za życie i osobowość Andrzeja Wajdy, a także za talenty, jakimi został obdarzony”. Homilię wygłosił teolog i filmoznawca ks. Andrzej Luter.

Fragmenty homilii

„Odszedł od nas Andrzej Wajda. Przed odejściem otrzymał ostatnie namaszczenie i pojednał się z Bogiem. Artysta na wskroś polski i z tą polskością ciągle się wadzący. »Chory na Polskę« – pisał o nim Jerzy Andrzejewski. Odchodzi pokolenie naszych wielkich wychowawców, autorytetów. […]

Andrzej Wajda czerpał z tego, co polskie, czy wręcz arcypolskie. Uczył nas mądrego, krytycznego patriotyzmu. »Naprawdę kochał Polskę« – wspomina Agnieszka Holland. Kochał nie ksenofobiczny konstrukt, nie usypiający, męczeński mit, ale Polskę uczciwą, odważną, ciekawą innych i wielkoduszną. […]  Andrzej Wajda: człowiek z talentu, człowiek z mądrości. Człowiek z Polski.

[…] Wyznawał zasadę, że prawdziwym patriotą jest ten, kto nie jest do końca zadowolony ze swojej ojczyzny. Był kimś stałym w polskim krajobrazie intelektualnym i duchowym, i dopiero jego śmierć uzmysławia nam, że odszedł człowiek, po którym wyrwa nigdy nie zostanie zasypana. Był jedyny, niepowtarzalny. Żegnamy wielkiego artystę na miarę Mickiewicza i Słowackiego, Chopina i Malczewskiego, Gombrowicza i Miłosza. […]

Razem z Wajdą odchodzi do przeszłości nasze »my«, nasza nieinfantylna i niemegalomańska opowieść o sobie, mistrzowski obraz, w którym mogliśmy siebie poznawać i siebie kochać, coś, co nas tworzyło i łączyło. Odchodzi-my, odchodzimy. Lato się w nas przełamało”.

Pełna treść homilii ks. Andrzeja Lutra.

Pożegnanie od przyjaciół

Po zakończeniu mszy, w kościele oo. Dominikanów z Andrzejem Wajdą żegnali się jego przyjaciele. Jako pierwszy głos zabrał Jacek Bromski:

„Musimy sobie zdawać sprawę, że zamknęła się epoka w historii kina. Po Viscontim, Fellinim, Kurosawie, Bergmanie […] odszedł ostatni z pokolenia artystów, którzy z kina uczynili wielką sztukę. […] Nakręcił tyle arcydzieł, że można by nimi obdzielić kilku reżyserów i każdy z nich byłby wybitny. Był zawsze z nami, w centrum naszych spraw – najpierw jako przewodniczący Koła Reżyserów, jako prezes SFP, szef zespołu »X«, wreszcie jako nasz prezes honorowy. Tkwił w środku życia środowiska filmowego, czy może to raczej my skupialiśmy się wokół niego. Jako autorytet ze swoją niekwestionowaną pozycją na świecie pomagał nam w osiągnięciu naszych celów politycznych. Wiem, że bez niego, nie zdołalibyśmy wywalczyć praw autorskich dla twórców filmowych ani ustawy o  kinematografii. Zawsze był gotów do pomocy, kiedy potrzebowaliśmy jego wsparcia. Ale był też codziennie obecny w naszym życiu koleżeńskim – oglądał nasze filmy, premiery teatralne, komentował je. Sporo czasu wkładał w kształcenie młodzieży. Był wielkim orędownikiem jedności i  solidarności środowiska filmowego. Mówił o tym nawet w swoim ostatnim wystąpieniu publicznym we wrześniu na Festiwalu Filmowym w Gdyni. W dniu swoich 90. urodzin mówił nam: »Gdyby mi ktoś powiedział, że będę żył 90 lat, to bym nie uwierzył«. Ale mamy poczucie ogromnej straty, wierzyliśmy, że będzie z nami zawsze. Bez niego środowisko filmowe już nigdy nie będzie takie samo. Ktoś powiedział, że jesteśmy jak marynarze na statku, którym zabrano busolę. Żegnaj Andrzeju”.

„Jego filmy przypominały nam w mrocznych czasach, czym jest wolność, miłość i piękno. Był Andrzej strażnikiem polskiej nadziei” – podkreślał Adam Michnik.

Pełna treść pożegnania od Adama Michnika.

„Straciliśmy nie tylko wielkiego człowieka, wspaniałego przyjaciela. Straciliśmy uniwersum. Szymona Słupnika środowisk twórczych, kręgosłup moralny i krytyczny. To Ty byłeś miarą i sensem. […] To Twoimi oczyma widzieliśmy prawdę i fałsz, piękno i brzydotę. Twoją wrażliwością mierzyliśmy nas samych, Polskę i świat. […] A Ty nie odszedłeś i nie odejdziesz nigdy, bo dzieło Twojego życia to cud, jaki się zdarza narodom, dzięki ich największym synom i córkom. […] Zostaniesz z tym narodem i z tym krajem na zawsze, a naszą powinnością jest wdzięczność i świadomość, co nam ofiarowałeś” – żegnała Reżysera Krystyna Janda.

Uroczystości w Krakowie

Krakowska msza pogrzebowa Andrzeja Wajdy odbyła się w kościele oo. Dominikanów pw. św. Trójcy. Mszy żałobnej przewodniczył biskup Grzegorz Ryś. Homilię wygłosił o. Jan Andrzej Kłoczowski.

Fragmenty homilii

„Pochylamy się nad urną, w której spoczywają prochy Andrzeja Wajdy. Ale Andrzej Wajda jest nie tylko w tych prochach. Jest obecny w nas; w naszej pamięci, w naszych myślach, w naszych sercach. Tutaj są najbliżsi – rodzina, przyjaciele, współpracownicy. I powiem więcej – tutaj jest Polska. […]

Powiedział Andrzej Wajda w jednym z wywiadów, że był surowo chowany, nie płakał, a i ojciec jego zapłakał raz tylko, gdy w 1939 roku on, oficer otrzymał rozkaz kapitulacji. A potem zginął zamordowany w Charkowie. Czy stąd ta obecność Polski w twórczości Andrzeja Wajdy? Czy stąd ten trud wyszukiwania takiego języka artystycznego, języka filmowego, w którym ta Polska byłaby opowiedziana nie językiem naiwnej poczciwości, która jest ostatecznie kłamliwa, ale językiem wielkiej sztuki, która odsłania prawdę? Mówią o Wajdzie, że romantyk. Tak, ale norwidowski, jak jego prawie rówieśnik Jan Paweł II. […]

Wajda kochał Polskę, a każda dojrzała miłość boli. »Pomiędzy ideą a rzeczywistością kładzie się cień«. Bo mówiąc za Norwidem Polak jest wielki, ale człowiek w Polaku jest mały. Boli wadami, kłótliwością i zaciekłą małością ludzką, ale i dziejową zdradą jałtańskiego dyktatu, który padł na Polskę cieniem zniewolenia. Jak krata w końcowej sekwencji »Kanału«”.

Pełna treść homilii o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego.

Pożegnanie od przyjaciół

Przed rozpoczęciem mszy odczytano listy pożegnalne od Lecha Wałęsy, Romana Polańskiego i Agnieszki Holland.

Jerzy Trela odczytał w imieniu Lecha Wałęsy list skierowany do Krystyny Zachwatowicz:

„Andrzej Wajda należał do pokolenia Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Władysława Bartoszewskiego, do pokolenia rozumiejącego, jak tragiczna może być historia. Proszę przyjąć wyrazy solidarności. Solidarności, bo to słowo dla Wajdy było równie ważne jak dla mnie. Film »Człowiek z marmuru« był początkiem rewolucji, w której sam brał udział. Jestem mu wdzięczny za filmy »Człowiek z żelaza« i za »Wałęsę. Człowieka z nadziei«. Na jego filmach wychowały się trzy pokolenia Polaków, w tym ja. Pozostanie w naszych myślach na zawsze”. [fragmenty]

List od Romana Polańskiego odczytał Andrzej Seweryn:

„Kochany Andrzeju,

Nasza przyjaźń trwała ponad sześćdziesiąt lat. Zaczęła się, kiedy w bardzo trudnej dla mnie chwili zaproponowałeś mi udział w »Pokoleniu« – w Twoim debiucie fabularnym. Wtedy poznałem Twój niezwykły talent i równie niezwykłe zalety, Twoją młodzieńczą energię i zuchwałość, które zachowałeś do końca. Pokazałeś nam, jak się pracuje w zespole, jak ważne jest słuchanie innych ludzi… Twoje zamiłowanie do prawdy, do autentycznej scenerii, dbałość o każdy szczegół, wywarły na mnie ogromne wrażenie i chyba próbowałem Cię później w tym naśladować. Zaraziłeś mnie dążeniem do perfekcji.

Pamiętam, z jaką serdecznością zająłeś się mną, kiedy jako student łódzkiej szkoły znalazłem się w Cannes bez grosza, a Ty pokazywałeś na festiwalu swój drugi film »Kanał«. Dzięki Tobie obejrzałem wtedy »Siódmą pieczęć« Bergmana. Zawsze znajdowałem w Tobie życzliwą publiczność dla moich wygłupów.

W ostatnich latach nasze drogi krzyżowały się rzadko, ale wciąż z nostalgią wspominam chwile spędzone u Ciebie na planie, w »Niewinnych czarodziejach«, czy ostatnio w »Zemście«, i zawsze podziwiałem Twój niezwykły kunszt i wrażliwość na polskie problemy.

Przykro mi, że ze względu na okoliczności, nie mogę osobiście wziąć udziału w tym smutnym pożegnaniu.

Roman Polański”

Zmarłego Reżysera listownie pożegnała też Agnieszka Holland. Jej słowa odczytał Wojciech Pszoniak:

„Nie mogę dziś być, by Cię pożegnać z Krysią i naszymi przyjaciółmi. Robię właśnie to, co Ty najchętniej robiłeś przez całe swoje dorosłe życie. Siedzę na krzesełku reżyserskim, wpatruję się w monitor i robię śmieszne miny, kiedy ujęcie mi się podoba i aktorzy coś pięknie zagrają. […] Twoje filmy, to wielka sztuka. Wierzę, że została z nami, naszymi dziećmi i wnukami, które na nowo będą je dla siebie odkrywać. […] Byłeś naszym Mistrzem, Przyjacielem, odważnym, bez patosu, bez kompleksu mniejszości. Wielkie dziś słowa: prawda, wolność, sprawiedliwość – były dla Ciebie pełne gorliwości. Najwięcej wymagałeś od siebie, ale też od tych których kochałeś, a wiec Polski i Europy. Sam nie lubiłeś pogrzebów, więc myślę, że dziś też jesteś gdzie indziej. Może w Krakowie jest teraz jakaś ciekawa wystawa, na której Cię znajdę? Twoja Agnieszka”.

Po mszy głos zabrała Dorota Segda: „Z biegiem lat z biegiem dni. Nie ma w Krakowie człowieka, który słysząc tę frazę, nie czuje tęsknoty i tęsknoty za przedstawieniami, które Wajda robił w krakowskim teatrze. Dla nas aktorów to były lata najlepsze, a dla widzów niezapomniane wieczory z jego spektaklami. Podziwialiśmy jego siłę, to co nam dawał, ale też to, za co nam dziękował. Gdy miałam 40 lat i źle się z tym czułam Andrzej, który miał wtedy 80 lat, powiedział mi, że gdyby miał 40 lat, założyłby teatr objazdowy. Mam nadzieję, że teraz uda mu się to marzenie zrealizować, a Krysia będzie mu pisać wspaniałe scenariusze. Ma tam do dyspozycji zastępy wybitnych aktorów. […] Duchem pokonałeś doczesną formę. Nie umarłeś, ale zakończyłeś ziemskie panowanie. Cześć Twojej pamięci”.

Po Dorocie Segdzie, głos zabrał Henryk Woźniakowski, prezes SIW Znak: „Imię i nazwisko Andrzeja Wajdy wyznaczają nasze czasy. Będzie się mówiło, że żyliśmy w czasach Wajdy. Gdyby Go nie było, nasze życie indywidualne byłoby szare, a zbiorowe chaotyczne. Wajda należy do pokolenia, które doświadczyło okropności wojny i zostało przez nie ukształtowane. To pokolenie ludzi niestrudzonych, niespoczywających na laurach. Swojej odwadze dawał przykład, biorąc na warsztat te tematy, które były w danym czasie dla nas najważniejsze. Panie Andrzeju, spełnij wszystkie swoje niezrealizowane projekty dla niebieskiej widowni”.

Po uroczystościach kościelnych urna została przetransportowana na Cmentarz Salwatorski, gdzie złożono ją tuż obok grobowca rodzinnego Wajdów.

20.10.2016

Galerie zdjęć