Premiera filmu "Heavy Mental"

15 października, w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, odbyła się światowa premiera filmu Sebastiana Buttnego „Heavy Mental”, który startuje w Konkursie 1-2. Po projekcji twórcy spotkali się z publicznością.

 

Film Sebastiana Buttnego znalazł się wśród 15 produkcji walczących o nagrody Konkursu 1-2 dla pierwszych i drugich pełnometrażowych filmów fabularnych w dorobku ich reżyserów z całego świata.

Heavy Mental

 

to historia bezrobotnego, cierpiącego na blokadę psychiczną, aktora, który dostaje propozycję odegrania tragikomicznej roli we własnym życiu. W zamian za mieszkanie ma poderwać pewną dziewczynę, a potem – „przekazać” ją swojemu zleceniodawcy. W finale okazuje się, że wątpliwie moralna propozycja odpowiada najskrytszym oczekiwaniom całej trójki bohaterów. Główne role w filmie zagrali Izabela Nowakowska, Grzegorz Stosz i Piotr Głowacki. Autorem zdjęć jest Nicolas Villegas Hernandez. Sebastian Buttny napisał scenariusz, wyreżyserował i zmontował film.

Inspiracja

Publiczność pytała reżysera m.in. o źródło pomysłu na film. – Pomysł był taki, że przede wszystkim miałem trójkę aktorów, z którymi chciałem nakręcić film. A potem chodziłem i myślałem. Są oczywiście jakieś stałe tematy, o których się chce opowiedzieć. Ja nie wiem, skąd to się bierze – mówił Sebastian Buttny. – Można powiedzieć, że ta historia jest z mojej głowy, ale z drugiej strony moje zdanie na temat historii w ogóle jest takie, że rodzą się one w momentach, kiedy ktoś marzy albo coś sobie obmyśla i nie realizuje tego, tylko puszcza w eter. Te historie nie umierają , tylko gdzieś sobie dryfują i trafiają do głów innych ludzi, np. takich, którzy właśnie próbują zrobić film.

Aktorzy

Sebastian Buttny przyznał, że pierwszy raz zdarzyło mu się napisać scenariusz pod aktorów. Izabela Nowakowska oraz Grzegorz Stosz są znajomymi reżysera jeszcze ze szkoły filmowej. – Mi się wydaje, że ten scenariusz jest wynikiem naszych długoletnich rozmów na wiele tematów i też przeżywania jakiś wspólnych sytuacji, chwil – powiedziała Izabela Nowakowska.

 

Pytany o to, jak się aktorom pracuje z reżyserem, którego od dawna znają, Grzegorz Stosz stwierdził: – Wydaje mi się, że ciężko na to pytanie odpowiedzieć, bo to nie było spotkanie z kimś w warunkach pracy, tylko znamy się już tak długo, zresztą pracowaliśmy już razem wcześniej, że w zasadzie należałoby zapytać, jak nam się żyje ze sobą, a nie pracuje, bo to się tak przenika, że już się zlało w jedno.

 

Z kolei reżyser pytany o pracę z aktorami, którzy są jego przyjaciółmi, opowiadał: – Nam się faktycznie dobrze pracuje, bo chyba mamy ten sam rodzaj poczucia humoru, zainteresowania podobnymi rzeczami i to jest coś, co już wychodzi poza pracę aktorską. Na planie role zaczynają się bardzo krystalizować. Ja jestem ten zły, a oni są ci dobrzy, którzy muszą cierpieć, ale czasami jest tak, że trzeba dużo pracować, żeby osiągnąć wspólny efekt, który jest dla wszystkich zadowalający. (…) Różnica się zaczyna w momencie, kiedy ja patrzę, a oni coś robią. Wtedy tworzy się zależność między tym, który może coś ocenić, a tymi, którzy próbują coś zrealizować. Na tym etapie musimy sobie pomagać – wiemy o tym, że jesteśmy na dwóch różnych końcach tej roboty. (…) To, że się przyjaźnimy bierze się też z tego, że po prostu umiemy się kłócić. To jest wyraźne mówienie sobie, że coś jest ściemą, że coś jest niedobre. Takie starcia były właściwie przez cały czas. Ja nie lubię, jak ktoś się ze mną zgadza, uważam, że to niebezpieczne.

Budżet

Producent Konrad Wróblewski odpowiedział na pytanie o budżet filmu: – Tak naprawdę ciężko to wyliczyć, bo różne były podejścia. Szacujemy to na 1,600,000 zł, z czego tylko 150,000zł to była gotówka. Stworzyliśmy taki kolektyw filmowy, bardzo dużo osób zaangażowało się w ten film nieodpłatnie, jako swój wkład rzeczowy. Bardzo dużo firm pomogło nam zrealizować tę produkcję i to wszystko podliczając daje spory budżet, natomiast rzeczywiście gotówką musieliśmy operować w bardzo małym stopniu.

Głos krytyczny

Padło również pytanie o to, czy w trakcie produkcji był obecny jakiś głos krytyczny, głos z zewnątrz, który w pewnym sensie racjonalizowałby działania grupy przyjaciół. Reżyser odparł: – Nie do końca można powiedzieć, że cała ekipa, która uczestniczyła w tym filmie czy też firmy, które zainwestowały w niego, współpracowały z nami na zasadzie przyjacielskiej. Już na poziomie scenariusza byliśmy sprawdzani przez naszych koproducentów, którzy wyraźnie zaznaczali, co im się podoba, a co nie.

 

Producent Konrad Wróblewski dodał: – Nie możemy wyolbrzymiać tej kooperacji poprzez przyjaźń, gdyż ja Sebastiana poznałem 2 miesiące przed rozpoczęciem zdjęć. Film montował Sebastian, ale wiele osób na to patrzyło i konsultowało efekty, jak w każdej normalnej produkcji. Myśleliśmy też trochę o dystrybutorach, choć wiadomo, że przez to, że jest to autorski film, mieliśmy więcej swobody. Okres montażu trwał pół roku i to nie tylko dlatego, że Sebastian zastanawiał się, ale przede wszystkim dlatego, że robiliśmy pokazy i słuchaliśmy głosów publiczności.

Oglądanie filmu z publicznością

Widzowie zapytali o wrażenia ze wspólnego oglądania filmu z publicznością. Grzegorz Stosz stwierdził: – Ja dzisiaj po raz pierwszy oglądałem to z dystansem, jakbym po prostu nie patrzył na siebie. Bez żadnego oczekiwania. Wcześniej – za pierwszym, drugim, trzecim razem zawsze miałem jakiś filtr – byłem ciekawy, jak to wyszło, czy to się komuś spodoba, czy ja się sobie podobam. Kiedy się ogląda przez filtry swojego ego, to nie jest to miłe uczucie, bo wiele by się chciało zmienić, a już się nie może i to boli. Izabela Nowakowska dodała: – Ja widziałam ten film na festiwalu w Koszalinie i dzisiaj czułam, że widownia reaguje w zupełnie innych momentach. To było bardzo ciekawe.

 

Reżyser podsumował pokaz mówiąc: – Dzisiaj po prostu założyłem jedną rzecz – że mam okazję obejrzeć to w naprawdę dobrej sali kinowej i zobaczyć dokładnie film, który mieliśmy zrobić. Do tej pory, gdy siedziałem na pokazie i mogła tam być nawet tylko jedna osoba, wszystko chodziło mi w brzuchu i byłem całkowicie przekonany o tym, że należy uciec z tego kraju. Dzisiaj miałem spokój. Chyba też dlatego, że przez długi czas nie widziałem tego filmu i mogłem się trochę zdystansować. Dzisiaj po prostu zobaczyłem taki film, który się nazywa „Heavy Mental”. (…) Tak uczciwie mówiąc udawało mi się oderwać od tego sondowania reakcji na sali i wiele sytuacji aktorskich, które na małym ekranie np. jak montowałem, gdzieś umykało, tutaj faktycznie było widać – te detale, które wypracowywaliśmy na planie, chcąc robić subtelne rzeczy, żeby widz musiał je odkryć, a nie mieć ewidentnie zaprezentowane. Myślę, że to w tym filmie jest.

 

Kalina Cybulska

16.10.2013