Producent i reżyser - duet kreatywny

Ważnym wydarzeniem Festiwalu w Gdyni była debata „Producent i reżyser – duet kreatywny”. Podczas panelu dyskusyjnego spotkali się twórcy filmów, przy których taka współpraca przyniosła filmowi sukces. Dyskutanci zgodzili się, że najważniejsze jest zaufanie i wzajemne zrozumienie.

 

– Często słyszę powtarzaną od lat opinię, że jeśli film się nie udał, to jest to wina reżysera – i to mówi producent, albo odwrotnie, reżyser twierdzi, że producent zepsuł mu film – zaczął prowadzący spotkanie Tomasz Raczek. – Tymczasem może być inaczej. Co o tym decyduje?

Listy do M.

– Pierwszą i najważniejszą sprawą jest tekst – mówiła Izabela Łopuch, producent „Listów do M.”

– Pokazałam Mitji scenariusz. Rozmawialiśmy o nim ze 4 godziny i pomyślałam, że może dobrze byłoby razem nad nim posiedzieć. Pracowaliśmy też długo z autorami tekstu i script doctorami.


– Zdecydowaliśmy się powierzyć Izie tę produkcję, bo myślę, że oprócz doświadczenia, liczy się wola i wizja. Ona to miała. Uważam, że producent i reżyser to ludzie, którzy powinni chcieć razem opowiedzieć jakąś historię, a producent ma to umożliwić – wyjaśniał Dariusz Gąsiorowski producent nadzorujący powstanie „Listów do M.”.

 

– W praktyce telewizji i prywatnych producentów budżet fabuły to duża odpowiedzialność. Ale to też nas mobilizuje i sprawia, że lepiej pracujemy – dodał reżyser filmu Mitja Okorn. – Tym bardziej chciałbym mieć poczucie, że mój producent jest zawsze krok przede mną, że wie więcej.

Podobna wrażliwość

– Kilka lat temu zobaczyłem w Gdyni „Całą zimę bez ognia” i pomyślałem, że ta wrażliwość mi odpowiada, że chciałbym pracować z reżyserem tego filmu – mówił producent „Wymyku” Łukasz Dzięcioł. – Historia bójki w pociągu mocno mnie poruszyła, bo zastanawiałem się, co sam bym zrobił w takiej sytuacji. Nie udało nam się dostać pieniędzy na development projektu, więc zdecydowałem, że zrobimy go w naszym zakresie i to nas jeszcze bardziej zachęciło do pracy. Potem otrzymaliśmy dotację na produkcję, bo materiał był dobry i bardzo dopracowany.


– Ja też czułem, że Łukasz rozumie, co mówię, a ja wiedziałem o czym on mówi – przyznał Greg Zglinski. – Potem, w procesie powstawania filmu, najważniejsze było dla mnie, że producent mnie motywował. Dwa razy chciałem rzucić ten projekt. Nie zrobiłem tego, bo Łukasz na niego czekał.


– Nie ma natomiast sensu brnąć w projekt, do którego nie jesteśmy przekonani. Wierzę w koprodukcje, co nie znaczy, że chcę robić filmy w języku angielskim. To błędne myślenie, uważam, że dobry film się zawsze obroni – dodał Łukasz Dzięcioł.

Jesteś bogiem

– Jurek Kapuściński to producent, który obdarza reżysera zaufaniem – zaczął Leszek Dawid, którego film „Jesteś bogiem” był premierowo pokazywany w Gdyni. – Przyszliśmy do niego z autorem scenariusza Maćkiem Pisukiem. Okazało się, że Jurek już wcześniej zainteresował się tym tekstem. Po dwóch spotkaniach wiedzieliśmy, że idziemy w tę samą stronę. Casting do filmu trwał rok, ale nie słyszałem od niego: „Kiedy w końcu kończymy?”. Za to słyszałem uczciwe opinie, co myśli o późniejszym materiale. Cenię je, bo w pewnym momencie każdy może się zapętlić i taki głos z zewnątrz jest potrzebny.

Tercet kreatywny

– Producenci, z którymi wcześniej rozmawiałem, nie mogli zrozumieć, że opowiadamy o prawdziwych ludziach, którzy żyją – przyznał Maciej Pisuk. – Proponowali rozwiązania, które były dla mnie trudne do przyjęcia, jak to, żeby muzykę do filmu napisał kto inny, niż twórcy z Paktofoniki.


– Do końca pracowaliśmy w tercecie: scenarzysta, reżyser i studio produkcyjne. W ogóle mamy w Kadrze zasadę, że pracujemy zespołowo – podkreślał Jerzy Kapuściński. – Ja zawsze traktuję scenariusz jako tekst roboczy – tworzywo, które trzeba modyfikować aż optymalnego efektu. Staram się przede wszystkim dobrać jak najlepsze osoby do danego projektu.

Zaufanie

– Nie można zakładać, że ta sama osoba nie może zrobić filmu autorskiego i komercyjnego, to niepotrzebne ograniczenie – podkreślała Izabela Łopuch. – Najważniejsza zasada to zaufanie. Można się nawet nie lubić, spierać się, ale reżyser i producent muszą sobie ufać.


– Twórca szuka w producencie partnera. Ja się na przykład boję Jerzego – żartował Leszek Dawid. – Ale mam partnera, który mnie motywuje. Jeśli dogadamy się na początku współpracy co do tego, co chcemy robić, to potem nie powinno już być nieporozumień.

 

Aleksandra Różdżyńska

 

14.05.2012