Przed premierą "Baby są jakieś inne"

Baby są jakieś inne. konferencja

Konferencja prasowa filmu. Jędrzej Sabliński, Wojciech Kabarowski, Robert Więckiewicz i Marek Koterski. Fot. Marcin Kułakowski, PISF


3 października w warszawskim kinie Kultura odbyła się konferencja prasowa twórców nowego polskiego filmu „Baby są jakieś inne”, który jest współfinansowany przez PISF. Z dziennikarzami spotkali się: reżyser Marek Koterski, aktorzy Robert Więckiewicz, Małgorzata Bogdańska, Michał Koterski, producent wykonawczy ze Studia Filmowego Kadr Wojciech Kabarowski i prezes domu postprodukcyjnego The Chimney Pot, Jędrzej Sabliński.

Nowy polski film o relacjach damsko-męskich

Film „Baby są jakieś inne” opowiada historię dwóch mężczyzn, którzy podczas nocnej jazdy samochodem, stawiają czoło zmasowanemu atakowi perfidnych przedstawicielek płci przeciwnej i rozprawiają się z problemem swobody w sfeminizowanym świecie. To kolejna odsłona przygód i dylematów Adama Miauczyńskiego, w której reżyser prowadzi zabawę z damsko-męskimi stereotypami. W rolę głównych bohaterów wcielili się Robert Więckiewicz i Adam Woronowicz.

Interesuje mnie skrajne ryzyko

Marek Koterski powraca na ekrany polskich kin po 5-letniej przerwie filmem, który może wzbudzić wiele emocji, szczególnie wśród żeńskiej części widowni. Przez prawie 90 minut dwóch głównych bohaterów – Pierwszy i Drugi – prowadzi dialog, w którym nie pozostawia suchej nitki na kobietach. Taka forma filmu i sposób przedstawiania tematu był świadomym wyborem i ryzykiem reżysera.

 

– Nie interesuje mnie zrobienie filmu w bezpiecznej konwencji (…). Nie jestem ryzykantem z urodzenia, (…) ale decyduję się na skrajne, ekstremalne projekty, po to, żeby nie zacząć się cofać – tak o swoim najnowszym filmie mówił Marek Koterski podczas konferencji prasowej. – Liczę na to, że ilu widzów filmu, tyle będzie jego odbiorów w Polsce.

33 dni zdjęciowe

Producentem filmu jest studio filmowe Kadr. Obraz został realizowany podczas 33 dni zdjęciowych, prawie wyłącznie w studiu filmowym. Robert Więckiewicz i Adam Woronowicz, którzy przez cały film podróżują samochodem, w rzeczywistości nie przejechali nawet jednego kilometra. Najpierw w studiu nakręcono całą partię dialogów z użyciem green screenu (zielonej ściany), a później dokręcono tła, które widzimy podczas nocnej podróży głównych bohaterów. Trudna i nietypowa dla polskich warunków postprodukcja, polegająca na połączeniu ze sobą tak naprawdę kilku filmów w jeden obraz, została przeprowadzona przez specjalistów z domu postproducyjnego The Chimney Pot.

Nie było miejsca na improwizację

Marek Koterski podczas pracy nad filmem realizował bardzo dokładnie i wiernie scenariusz, który powstawał ponad dwa lata. Taki tryb pracy, a także bardzo specyficzny język, jakim posługują się główni bohaterowie, nie pozwalał aktorom na improwizację czy wprowadzanie zmian. Zdaniem Roberta Więckiewicza, który w filmie wciela się w postać Drugiego, w przypadku tego projektu improwizacja jednak wcale nie była potrzebna.

 

– (…) Aktorzy lubią szukać podpórek, wkładać swoje słówka, improwizować. Tutaj nie było na to miejsca. W tym filmie nie chodzi tylko o to, co mówimy, ale również jak mówimy. Istotny jest rytm, kolejność padania słów, powtórzenia, fraza, melodia. To ustawiło bardzo wysoko poprzeczkę, bo musieliśmy się nauczyć tego wszystkiego na pamięć. Do tego doszedł proces twórczy, bo trzeba było to wszystko uwiarygodnić i po prostu zagrać – mówił Robert Więckiewicz.

 

„Baby są jakieś inne” wejdą na ekrany polskich kin 14 października. Dystrybutorem obrazu jest Kino Świat.

 

Film jest współfinansowany przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

03.10.2011