Przegląd programu „30 minut" w Rejsie

Uroczysta premierą trzech nowych filmów – „Co mówią lekarze” Michała Wnuka, „Moja nowa droga” Barbary Białowąs i „Tysiąc zakazanych krzaków” Piotra Kielara – rozpocznie się w najbliższy piątek przegląd filmów z programu „30 minut” Studia Munka.


Od 3 marca do 5 maja, co wtorek w warszawskim kinie Rejs prezentowane będą starsze i nowe filmy z programu.

 

Program „30 minut” w Studiu Munka przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich daje młodym reżyserom możliwość nakręcenia profesjonalnego, półgodzinnego debiutu fabularnego. Co roku ma powstawać 10 półgodzinnych filmów o tematyce współczesnej. Budżet każdego wynosi 130 000 zł. Partnerami Programu „30 minut” są Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz TVP Kultura.

 

„Im więcej różnych światów, tym lepiej”

 

Zapytaliśmy młodych reżyserów, twórców filmów z programu „30 minut” o doświadczenia zdobyte w czasie pracy i o to, jak myślą o młodym kinie.

 

Pierwsze Ujęcie: „30 minut” stawia na filmy o tematyce współczesnej. Czy w waszych następnych filmach też poruszycie sprawy związane z tym, co dzieje się teraz: wokół was i w ogóle w Polsce, w Europie? Czy młode kino powinno mówić o współczesności?

 

Barbara Białowąs („Moja nowa droga”): Rzeczywiście, program stawia na tematykę współczesną. Uważam, że ten kierunek jest słuszny, bo wiele osób pragnie poznać punkt widzenia młodych twórców. Nie sądzę jednak, aby opowiadanie tylko o współczesności było właściwą i jedyną drogą. Filmowa historia po prostu musi być ciekawa i dobra dramaturgicznie. Mój film jest komedią społecznie zaangażowaną, która bardzo mocno odnosi się do współczesności. Chciałabym więc, żeby następny był mniej związany ze współczesnością. Opowiadanie o niej bez nachalnej tezy i tendencyjności uważam za bardzo trudne, ale na pewno warto próbować.

 

Marcel Sawicki („Samotność kucharza szybkich zamówień”): – Myślę, że młode kino powinno mówić o współczesności. Powinno mówić o wszystkim – młodzi filmowcy, którzy są również świadomi przeszłości, to najsilniejsza karta polskiego kina.

 

Dariusz Glazer („Podróż”): – Określenie „młode kino” wprowadza niepotrzebne podziały – widz chce zobaczyć dobry film, wiek reżysera nie ma żadnego znaczenia. Nie ma też znaczenia temat – równie trudno zrobić dobry film współczesny, co historyczny, czy science fiction. Myślę, że każdy z twórców powinien sam decydować, o czym chce opowiedzieć.

 

Adrian Panek („Męczeństwo Mariana”): – Kino, młode i stare, powinno mówić o rzeczywistości. Rzeczywistość i współczesność to niekoniecznie to samo, zwłaszcza, że jest problem z opisaniem tej drugiej. Pytanie, czy to, co przyzwyczailiśmy się traktować jako współczesność: globalizacja, bezrobocie, bieda, terroryzm, jest jej najciekawszym aspektem. Wielkim tematem polskiego kina był człowiek i historia. Teraz, w jakimś sensie, znaleźliśmy się na marginesie historii, a sprawy uniwersalne, które nas spotykają, zawsze będą wyglądać bardziej filmowo w egzotycznej scenerii Afryki czy Azji niż błotnistej równiny środkowoeuropejskiej.

 

Przemysław Nowakowski („Na kredyt”): – Trudno zdefiniować „tematy współczesne”. Szeroko pojmując, to wszystko, co dzieje się w głowie współczesnego człowieka. Myślę, że program „30 minut” powinien stawiać na wypowiedzi autorskie. Im więcej różnych światów się z nich wyłoni, tym lepiej.

 

Krzysztof Krzysztof („Bez iluzji”): – Co to znaczy, że film jest aktualny? Czy moje doświadczenia należą do jakiegoś wspólnego pola doznań, w którym możemy się porozumieć? Dla mnie ważne jest raczej znalezienie języka filmu, nici porozumienia, w której mogę przedstawić, wytłumaczyć rzeczywistość… Świat mojego pokolenia nigdy nie istniał. Zostaliśmy wygenerowani jako produkt masowy starej epoki i wielorakość kapitalizmu, potrzebujemy bezwzględnego samookreślenia się, a to nie jest łatwe.

 

Ryszard Stecura („Zamach”): – Powinniśmy mówić o tym, co nas porusza, daje nadzieję, budzi nasz gniew. Tak naprawdę, nic innego mi nie pozostaje, jak mówić wyraziście o współczesności, bo inna rzeczywistość nie jest mi dana. Za pomocą jakiego kostiumu bym się nie wypowiadał, zawsze będę mówił o nas, tu i teraz. A jednocześnie jest we mnie głębokie przekonanie, że nie można ulegać dyktaturze współczesności. Uważam, że muszą powstawać filmy opowiadające o dawnej Polsce. Przeszłość powinna stanowić łącznik pomiędzy nami, a naszymi przodkami. Chciałbym móc kiedyś prowadzić dialog z tymi duchami.

 

Gilles Renard („Wszystko”): – A dla mnie nie ma młodego kina, bo to oznaczyłoby, że istnieje starsze kino. Filmy są po prostu dobre albo złe.

 

Co dało Wam nakręcenie filmu w programie „30 minut”? Czy poszły za tym nowe propozycje albo wpłynęło to jakoś na Wasz sposób myślenia o pracy nad filmem?

 

Dariusz Glazer: – Program „30 minut” dał mi szansę nakręcenia filmu w warunkach w miarę profesjonalnych – obrazu, który stał się moją wizytówką i krokiem na drodze do debiutu pełnometrażowego.

 

Marcel Sawicki: – Kręcenie filmu w ramach tego programu dało mi wiele i jestem za to wdzięczny. Przyjaźnie i doświadczenia, które zostały, są dla mnie bezcenne. Współpracownicy stali się przyjaciółmi, z którymi teraz pracuję nad nowymi projektami w Los Angeles i w Polsce. Praca z opiekunem Robertem Glinskim była także bardzo ważna – nasz dialog i jego uwagi ogromnie wzbogaciły ten film. To doświadczenie udowodniło także, jak dużo jest możliwe: niewielu ludzi wierzyło w film, który miał powstać w Los Angeles, po japońsku, za polskie pieniądze.

 

Barbara Białowąs: – Realizacja filmu dała mi bardzo dużo. Przekonałam się, że pod każdym względem jestem już gotowa do realizacji debiutu pełnometrażowego. Wiem, co chcę przekazać widzom i jakich środków powinnam do tego użyć. Film „Moja nowa droga” pokażę światu dopiero teraz, pod koniec lutego, więc trudno mówić o następnych propozycjach. Jednak mam nadzieję, że, nomen omen, film ten okaże się dla mnie moją nową drogą… i propozycje posypią się z każdej strony.

 

Adrian Panek: – Półgodzinny film, robiony ze stosunkowo niedużym budżetem, jest dobrą okazją do zorientowania się, jak sprawdzają się nasze pomysły na narrację i styl. Jest to doświadczenie nie do przecenienia, przede wszystkim ze względów warsztatowych. Ale też po prostu dlatego, że mając na koncie krótki film, możemy zaprezentować, co umiemy i łatwiej jest potem zrobić dłuższy obraz.

 

Krzysztof Krzysztof: – Doświadczenie z „trzydziestką” dało mi dorosnąć, co widzę z perspektywy czasu. Przede wszystkim dlatego, że życie potoczyło się dalej – wzloty, upadki, zniechęcenie, powstanie. Zrozumiałem, jak ważni są ludzie. Patrzę teraz na czas tworzenia „Bez iluzji” jak na moment zwrotny, otwarcie nowych drzwi w mojej sztuce, początek bardzo ważnego procesu.

 

Gilles Renard: – Przygotowuję się teraz do długiego metrażu, pośrednio dzięki programowi. Producent obejrzał film i zainteresował się wymyśloną przez mnie historią. A zatem, w moim przypadku, wpływ „trzydziestki” jest bardzo pozytywny.

 

Ryszard Stecura: – Dla mnie kręcenie filmu było bardzo cennym, choć też momentami bolesnym doświadczeniem. Zdobyłem wiele materiału do przemyśleń. Niestety nie otrzymałem żadnych następnych propozycji. One wciąż wychodzą, ale z mojej strony. Na razie bez rezultatu, ale nie składam broni.

 

Dominika Montean („Autor wychodzi”): – Każdy film to kolejne doświadczenie, sprawdzenie warsztatu, nowych technik. Ja nauczyłam się wiele. Poza tym filmy otwierają drogę na festiwale, a te jak wiadomo, dają możliwość poznania przyszłych producentów i dystrybutorów. Kiedyś czekało się na debiut wiele lat. Ja, dzięki programowi „30 minut”, zrobiłam film praktycznie tuż po absolutorium. Minusem jest tu oczywiście format – nie ma specjalnych festiwali filmów 30-minutowych, więc jesteśmy wszyscy wrzucani do jednego worka z autorami etiud. Nikt też oczywiście nie przyjdzie do kina na obraz 30-40 minutowy. Mimo to, uważam, że ten program jest dużą szansę dla młodych filmowców.

 

Przemysław Nowakowski: – Jak się już coś zrobiło, to zawsze trochę pomaga i trochę szkodzi. Mnie na pewno pomogło wiele zrozumieć.

 

Zebrała Aleksandra Różdżyńska

25.02.2009