Z K. Kosmą o Berlinale Talent Campus

Kuba Kosma
Kuba Kosma. Fot. Marcin Kułakowski

 

Talent Campus to warsztaty odbywające się podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie: wykłady mistrzów i liczne imprezy  towarzyszące, w których bierze udział kilkuset filmowców. To także spotkanie młodych twórców z całego świata i możliwość budowania sieci międzynarodowych kontaktów.

 

Wydzieloną częścią Talent Campus są indywidualne „treningi” filmowe. Wymagają specjalnego zgłoszenia, ale gwarantują zakwalifikowanym dużo specjalistycznych zajęć praktycznych w kilku kategoriach.

 

Wzięcie udziału w Campusie to okazja spotkania najbardziej znanych i cenionych ekspertów z branży filmowej. Wykładali tam już między innymi: Stephen Frears, Dennis Hopper, Charlotte Rampling, Tilda Swinton, Janusz Kamiński, Walter Selles, Ridley Scott, Wim Wenders i Andrzej Wajda.

 

Marta Sikorska rozmawia z polskim producentem filmowym Kubą Kosmą – uczestnikiem tegorocznej edycji tego wydarzenia.

 

– Berlinale Talent Campus to rodzaj wielkich warsztatów filmowych, zainicjowanych w 2002  roku, w których bierze udział kilkuset filmowców. Jak w tym roku wyglądał udział Polaków?

 

– W tegorocznej sesji brały udział cztery osoby z Polski  – łącznie ze mną. Była to dwójka operatorów ze szkoły w Łodzi  – Dan Malte Rosenfeld  i Ita Zbroniec-Zeit oraz Maria Niklińska – aktorka.

 

– Jak dowiedziałeś się o Talent Campus?


– Do tej pory wielu znajomych filmowców uczestniczyło w tych warsztatach – stąd moja świadomość ich istnienia. Wcześniej nie udawało mi się zdążyć na termin złożenia aplikacji – należy rejestrować się na stronie Talent Campus jesienią w roku poprzedzającym festiwal.

 

– Czym był udział w Talent Campus dla ciebie?

 

– Jest to z jednej strony miejsce warsztatów, dyskusji panelowych i spotkań ze znanymi filmowcami, a z drugiej – dla mnie ważniejszej – nawiązywania kontaktów. W tym roku było 350 uczestników z 95 krajów – wszyscy są otwarci na poznawanie innych. Pomocne są m.in. „szybkie randki”, podczas których filmowcy mają po dwie minuty na rozmowę z jedną osobą i potem idą do kolejnej osoby. Uważam to za największą zaletę tego wyjazdu.

 

– Jak wygląda proces aplikacyjny do tego programu, kto może się zgłaszać?

 

– Mogą się zgłaszać studenci ostatnich lat szkół filmowych oraz czynni filmowcy, którzy niekoniecznie mają wykształcenie filmowe. Warunek jest taki, że te osoby muszą wziąć udział w jednym projekcie długometrażowym lub w krótkometrażowym, który to film brał udział w jakimś międzynarodowym festiwalu.

 

– W projekcie bierze udział mnóstwo osób – czy nie stwarza to chaosu organizacyjnego?


– Dzieje się to w Niemczech, więc oni rzeczywiście dobrze sobie radzą z organizacją, podkreślają konieczność bycia punktualnym. Zdarzyło mi się pojawienie się w punkcie zbiórki 3 minuty za późno i już tam nikogo nie było. W tym roku była to ósma edycja i widać, ze organizatorzy potrafią opanować tak dużą grupę ludzi.

 

– Z drugiej strony Niemcy proponują również masę wykładów, spotkań czy warsztatów. Czy można wśród nich wybrać coś dla siebie? Nie bałeś się, że coś cię ominie, na coś nie zdążysz czy też sala nie pomieści tylu chętnych ilu wybrało dane zajęcia?

 

– Rzeczywiście, o każdej godzinie odbywa się kilka rzeczy. Zawsze jest taka możliwość, że się wybierze mniej interesującą. Natomiast są one dosyć dobrze opisane, też są często ukierunkowane dla danej grupy filmowców – na przykład operatorów czy producentów.

 

Ja przede wszystkim chodziłem na spotkania związane z międzynarodowymi koprodukcjami, ale interesowały mnie też inne – uczestniczyłem np. w spotkaniu z Christianem Bergerem – operatorem Michaela Haneke. Starałem się jak najwięcej skorzystać z oferowanych możliwości.

 

– Jak wyglądał twój dzień podczas Berlinale Talent Campus?


– Dzień uczestnika Talent Campus zaczyna się o godzinie 9 wspólnym śniadaniem. Następnie trzeba odczekać swoje w kolejce po bilety, zarówno na zajęcia danego dnia i następnego, istnieje również możliwość oglądania wieczorami festiwalowych filmów. Zajęcia rozpoczynają się o godzinie 11:00 i trwają zazwyczaj do godziny 19:00. Wieczorami można wybrać się na film lub integrować z pozostałymi filmowcami.

 

– Czy istniała w tym roku jakaś myśl przewodnia warsztatów? W poprzednich latach tematami głównymi były m.in. montaż czy scenografia. Jak wyglądało to w tym roku?

 

– Hasłem przewodnim w tym roku było angielskie zdanie „Cinema needs talents: Looking for right people” („Kino potrzebuje talentów: szukajmy właściwych ludzi”). Czyli, tak jak powiedziałem, jest to świetne miejsce na poznawanie nowych ludzi i być może nawiązywanie współpracy w przyszłości. Temu przede wszystkim były poświęcone tegoroczne warsztaty.

 

– Czy udało ci się nawiązać jakieś kontakty – nie tylko czysto formalne ale też biznesowe, czy też może przyjaźnie? Czy w wypadku tak krótkiego okresu można mówić o nawiązaniu się głębszej relacji?

 

– Udało mi się spotkać kilka osób, które, jak czułem, myślą podobnie. Czy te znajomości się przerodzą w jakąś współpracę to czas pokaże. Film jest taką dziedziną, jak wszyscy wiemy, w której różne projekty się pojawiają. Mam kontakty z młodymi producentami z Europy. Mam nadzieję, że przynajmniej jedna współpraca w nieodległej przyszłości będzie miała miejsce.  

 

– Jak mógłbyś zachęcić polskich filmowców do starania się o udział w Talent Campus?  Wiem, że w tym roku do programu zgłosiło się 5000 osób. Z nich wybrano 350 – jak sądzisz, czym organizatorzy kierują się przy wyborze uczestników? Co mogło zadecydować w twoim przypadku?

 

– Jednym z elementów aplikacji jest 3minutowy fragment zrealizowanego przez osobę zgłaszającą się filmu. Istotne jest też, czy film ten został zakwalifikowany na jakieś festiwale. Aplikując pokazałem fragment filmu „Szklana pułapka” Pawła Ferdka, który produkowałem w ramach programu „Pierwszy Dokument”. I ten film rzeczywiście miał dosyć ciekawą drogę festiwalową, w końcu został nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej.

 

Trudno mi dokładnie powiedzieć, co decyduje o przyjęciu danej osoby – na pewno brane pod uwagę jest doświadczenie, zaprezentowany fragment filmowy i funkcjonowanie na arenie międzynarodowej. Aby zachęcić inne osoby do wzięcia udziału w Talent Campus mogę powiedzieć, że wydaje mi się iż jest to, niezależnie od wykonywanego zawodu w dziedzinie filmu (albo zawodu, jaki chce się wykonywać) świetne miejsce żeby „otworzyć oczy” i udowodnić, że Polska istnieje na mapie i nie jest zamkniętym bytem. Trzeba dostrzegać, że coraz bardziej istotna jest współpraca przy produkowaniu filmów, a z drugiej strony też staranie się, żeby te filmy były wyświetlane na ważnych międzynarodowych festiwalach.

 

– W Berlinale Talent Campus można brać udział tylko raz. Czy myślisz że w twoim przypadku był to akurat dobry moment w karierze producenta?


– Wydaje mi się że tak, ponieważ zdobyłem już pewne doświadczenie. Wiem, w którą stronę chciałbym się rozwijać i też wiedziałem, kogo chciałbym tam spotkać. A chciałem spotkać europejskich producentów, jak również reżyserów i to jak sądzę się udało.

 

Bycie członkiem tego całego zamieszania festiwalowego – to też jest nowe doświadczenie, do tej pory nie uczestniczyłem w tak dużym festiwalu. Oprócz spotkań warsztatowych podczas Talent Campus organizowano wycieczki – na przykład na Europejskie Targi Filmowe – z osobą, która bardzo dobrze zna panujące tam zasady.

 

– Jak sądzisz, jakie długofalowe korzyści, czy też skutki może mieć udział w takich warsztatach dla producenta, czy też generalnie dla filmowca?

 

– Z jednej strony spotkania z uznanymi producentami dodały mi dodatkowej energii na pokonywanie codziennych trudności związanych z realizacją filmów, z drugiej strony takie spotkania z ludźmi z różnych krajów pokazują, że wszyscy borykamy się z podobnymi problemami i że w Polsce sytuacja debiutantów jest dosyć dobra.

 

– Dyrektor Berlinale Dieter Kosslick powiedział, że do 2031 roku chce, by wszyscy młodzi europejscy filmowcy czynnie działający w Europie byli wychowankami Talent Campus. Czy sądzisz że ta wizja ma szansę zostać zrealizowana?

 

– Na jednym ze spotkań Kosslick opowiadał o tym. Do tej pory urodziło się ponoć 45 dzieci z relacji nawiązanych podczas ośmiu edycji warsztatów. Z roku na rok jest coraz więcej projektów w różnych sekcjach Berlinale, które zostały zrealizowane przez uczestników poprzednich sesji Talent Campus. Uznawanie, że w kinie europejskim filmy realizować będą tylko uczestnicy warsztatów jest pewnie trochę na wyrost, ale zmierza to w tym kierunku.

 

– Czy jako uczestnik Talent Campus otrzymałeś festiwalową akredytację umożliwiającą oglądanie filmów?


– Mogliśmy oglądać filmy i uczestniczyć w festiwalowych wydarzeniach, natomiast musieliśmy wcześniej odebrać darmowe bilety, a jest ich zawsze określona pula i decyduje kolejność pojawienia się w kolejce. To było jedyne ograniczenie. Obejrzałem niewiele filmów. Warsztaty trwają 6 dni i jest to dosyć intensywny czas. Dni festiwalu poświęcałem z reguły na spotkania indywidualne i udział w tych zorganizowanych.

 

Uczestniczyłem też w dyskusji panelowej, której temat brzmiał „Dlaczego kino ze wschodniej i środkowej Europy jest tak dobre”. W spotkaniu uczestniczyli reżyserzy z Rosji, Serbii i Rumunii, z krajów z których filmy, coraz częściej pojawiają się na ważnych międzynarodowych festiwalach. Dwa z nich były w głównym konkursie i oba zostały wyróżnione przez jury – mam na myśli rumuński „If I want to Whistle, I Whistle” i rosyjski „How I Ended This Summer”. Bardzo chciałbym, żeby w takiej dyskusji, na równych prawach mogli brać udział polscy reżyserzy, których filmy zostaną docenione. Nasza obecność była, przynajmniej w tym roku,  dosyć skromna. Jesteśmy dużym krajem, dużą kinematografią Europy środkowej i wschodniej, na pewno z większymi środkami niż na przykład Rumunia czy Serbia. Nasze filmy są coraz lepsze i życzyłbym sobie, żeby mogły stawać w konkury z filmami z całego świata.

 

Dziękuję za rozmowę.

01.03.2010