Rozmowa z Dariuszem Glazerem

Dariusz Glazer. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

Dariusz Glazer. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Rozmawiamy z Dariuszem Glazerem – scenarzystą, reżyserem, zwycięzcą tegorocznej nagrody scenariuszowej Script Pro, która jest współfinansowana przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

PISF: Wygrał Pan tegoroczną edycję konkursu scenariuszowego Script Pro. Co znaczy dla Pana ta nagroda?

 

Dariusz Glazer: Otrzymaną nagrodę traktuję jako wyraz akceptacji tego, co robię – w tym przypadku jako scenarzysta. Wierzę, że dzięki temu wyróżnieniu łatwiej będzie mi zrealizować pierwszy pełnometrażowy film.

 

„Mur”, za który otrzymał Pan główną nagrodę, nie jest Pana pierwszym scenariuszem.

 

Zacząłem pisać scenariusze od razu na pierwszym roku studiów na WRiTV w Katowicach. To były teksty, w których próbowałem opowiedzieć jakąś – istotną dla mnie – historię, a ponieważ miałem wtedy blade pojęcie o konstrukcji, czy formie scenariusza, opierałem się w nich głównie na oddaniu emocji towarzyszącym głównym bohaterom. I chyba właśnie to zwróciło uwagę moich wykładowców – że piszę w niedoskonały, ale swój własny sposób. Za nie też otrzymałem dwukrotnie stypendium z Agencji Scenariuszowej. I chyba właśnie dlatego, trochę później, Edward Żebrowski, który w międzyczasie zaangażował się we współpracę ze Szkołą Wajdy, skontaktował mnie z dwoma studentami szkoły, którzy mieli ciekawe pomysły, natomiast nie za bardzo umieli zrobić z nich scenariusz. Najpierw współtworzyłem scenariusz „Chrzest”, którego pomysłodawcą był Grzegorz Jankowski, potem „Zandka wycierać but” – nagrodzony w konkursie Hartley-Merrill i skierowany do produkcji w studio Opus Film w reżyserii Macieja Sterło-Orlickiego (pomysłodawcy scenariusza), jednak z powodu braku wystarczających środków finansowych nie został zrealizowany.

 

Czy może Pan coś powiedzieć o scenariuszu „Mur”, za który otrzymał Pan główną nagrodę Script Pro?

 

To jest scenariusz przede wszystkim o odpowiedzialności, o próbie znalezienia swojego miejsca w życiu, ale także o miłości do najbliższych nam osób – to są tematy, które od początku podejmuję, staram się rozwijać i dopracowywać w swoich kolejnych tekstach. Nie chciałbym opowiadać scenariusza bardziej szczegółowo, bo mam nadzieję, że na jego podstawie powstanie film, którego producentem będzie Studio Munka.

 

Jak długo pracował Pan nad tym scenariuszem?

 

Nad treatmentem pracowałem około dwóch miesięcy – po ukończeniu zadawalającej mnie wersji, konsultowałem go i po poprawkach złożyłem do PISF, gdzie udało mi się dostać stypendium scenariuszowe. Sam scenariusz napisałem dość szybko – w czasie miesiąca powstały dwie, dość znacznie różniące się od siebie, wersje tekstu. Następnie rozpoczął się etap konsultacji scenariusza, który w sumie cały czas trwa.

 

Jest pan scenarzystą, ale także reżyserem. Co jest Panu bliższe: pisanie, czy realizacja filmu?

 

Myślę, że prawdziwej reżyserii dopiero będę mógł się nauczyć, o ile w ogóle nauczenie się reżyserii jest możliwe. Na realizację filmu składa się praca bardzo wielu osób. Reżyser powinien stworzyć im jak najlepsze warunki współpracy opartej na wzajemnym zaufaniu i szacunku. Dotychczas zrobiłem tylko jeden krótki film „Podróż”, w ramach programu „30 minut”. W tym sensie, w obecnej chwili, bliższe mi jest scenariopisarstwo – pisząc nie czuję się debiutantem, z drugiej strony jednak nie uważam się za zawodowego scenarzystę.

 

Czy chciałby Pan sam wyreżyserować film na podstawie scenariusza „Mur”, czy jest Pan skłonny oddać ten scenariusz innej osobie?

Niedawno czytałem wywiad z Wojciechem Marczewskim, w którym między innymi mówił, że profesjonalny scenariusz powinien być napisany stosunkowo prostym językiem z minimalną ilością didaskaliów, tylko w ten sposób przyszły reżyser może niejako zobaczyć go na nowo i indywidualnie zinterpretować. Ze zdziwieniem zauważyłem, że mój scenariusz jest właśnie tak napisany, w tym sensie mógłby zostać przedstawiony komuś innemu, jednak pisząc go wyobrażałem sobie, że sam będę mógł go reżyserować.

 

Nagrodą w konkursie Script Pro jest również stypendium twórcze ufundowane przez PISF, które umożliwi konsultacje scenariuszowe. Czy będzie chciał Pan pracować ze specjalistami nad tym projektem?

 

Tak, jak najbardziej. Każda rozmowa o scenariuszu może przynieść mu jakąś korzyść. Im więcej osób przeczyta scenariusz, tym większa szansa, że będziemy mogli poprawić coś, co umknęło naszej uwadze. Mam wrażenie, że scenarzysta bardzo często traci dystans do tego co pisze – dlatego tak ważne jest oderwanie się na jakiś czas od pracy nad danym tekstem i zebranie na jego temat krytycznych opinii.

 

Czy ma Pan jakieś nowe pomysły na scenariusze?

 

Tak, w sumie dość dużo piszę. Nie należę do tej części młodych twórców, którzy tworzą jeden scenariusz na studiach i potem przez iks lat próbują go zrealizować. Jeżeli coś mi się nie udaje, znajduję nowy pomysł. W tej chwili mam dwie historie zapisane w formie treatmentów – jedną z nich zaczynam właśnie rozwijać w scenariusz filmu fabularnego. Ponadto kończę pisać scenariusz filmu dokumentalnego o Zdzisławie Beksińskim – jest to zadanie o tyle nietypowe, że materiał, z którego ma powstać film, świadomie ograniczony został do wideo dziennika, który stworzył sam malarz.

Co poradził by Pan młodym ludziom, którzy chcieliby pisać scenariusze?

 

Przeczytać jedną dobrą książkę o tym jak napisać scenariusz do filmu. Potem odnaleźć lub wymyślić ciekawą historię – na to nie ma już niestety żadnej recepty – i przelać ją na papier. Jeżeli zrobimy to dobrze, ktoś to na pewno zauważy i doceni, choćby w konkursie Script Pro.

 

Rozmawiała Paulina Bez

06.05.2012