Rozmowa z reżyserem "Combat Girls"

David F. Wnendt. Fot. Marcin Kułakowski, PISF
David F. Wnendt. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

Podczas współfinansowanego przez PISF 27. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, rozmawialiśmy z niemieckim reżyserem Davidem F. Wnendtem, którego debiut fabularny „Combat Girls. Krew i honor” bierze udział w Konkursie 1,2 prezentującym pierwsze i drugie filmy z całego świata.

 

Film opowiada o grupie młodych neonazistów, mieszkających na niemieckiej prowincji. Od 9 grudnia będzie można go zobaczyć na ekranach polskich kin.

 

Dlaczego zdecydowałeś się zrobić film o młodych niemieckich neonazistach?

 

Zanim zacząłem studiować reżyserię w Poczdamie koło Berlina, zrealizowałem razem z moją dziewczyną pewien projekt fotograficzny. Jeździliśmy samochodem po wschodnich Niemczech i robiliśmy zdjęcia poprzemysłowym ruinom. Podczas naszej podróży zauważyliśmy, że na prowincji jest dużo młodych ludzi, po którzy są neonazistami. Bardzo mnie to zaskoczyło i oczywiście zaciekawiło. Kiedy byłem młody, nie było ich aż tylu. Kończąc szkołę zastanawiałem się, jaki temat wybrać na mój film dyplomowy. W końcu zdecydowałem się zrobić film właśnie o nich. Niemieckie filmy o neonazistach są bardzo proste, to zazwyczaj filmy telewizyjne. Wszystkie są takie same, pokazują banały i że neonaziści są głupimi ludźmi. Chciałem moim filmem przełamać ten stereotyp.

 

Głównymi postaciami w twoim filmie są młode neonazistki.

 

Kiedy zacząłem zgłębiać ten temat okazało się, że w grupach skrajnych prawicowców jest coraz więcej kobiet. To jest bardzo ciekawe. Poza tym, nie widziałem nigdy wcześniej żadnego filmu, który by o nich opowiadał. Kontynuowałem więc moje badania, chodziłem na demonstracje, w miejsca, gdzie spotyka się młodzież o poglądach prawicowych i robiłem wywiady z młodymi kobietami, które należą do tej subkultury. Okazało się, że zebrałem wiele ciekawego materiału i na jego podstawie napisałem scenariusz.

 

Czy sceny, które widzimy w filmie są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami?

 

Chciałem odtworzyć ten świat w jak najbardziej realistyczny sposób. Po to właśnie przeprowadziłem wiele rozmów, zaangażowałem również nieprofesjonalnych aktorów. To nie jest jednak film dokumentalny, ale fabuła, która pokazuje kilka dni z życia tych młodych ludzi. Główni bohaterowie są oczywiście wzorowani na prawdziwych osobach, ale to bardziej portret zbiorowy. To jest mieszanka różnych postaci, biografii. Aktorzy, którzy zagrali w filmie, mieli również swój wkład w kształtowaniu granych przez nich postaci. Jednak zgadzam się z tym, że ten film jest bardzo realistyczny. Po pokazach „Combat Girls” w Berlinie spotkałem się z byłymi neonazistami i oni mówili, że ten film jest bardzo autentyczny. Bardzo mnie to ucieszyło.

 

Przed Warszawskim Festiwalem Filmowym pokazałeś już swój film w Niemczech i Szwajcarii. Jak odebrała obraz niemiecka publiczność?

 

Reakcja była bardzo pozytywna. Publiczność dyskutowała o temacie filmu, zastanawiała się nad problemem tych młodych ludzi i nad tym, co moglibyśmy dla nich zrobić. To moim zdaniem najlepsze, co osiągnęliśmy robiąc ten film. Nie zmienimy świata jednym filmem, ale możemy wywołać dyskusję i to w tym przypadku się udało. Publiczność w Monachium była bardzo zaskoczona, oni po prostu nie mają za bardzo pojęcia o tym, co się dzieje na prowincji, czy na północnym wschodzie Niemiec. Dla widzów z Magdeburga, w okolicach którego kręciłem film, opowiedziana przeze mnie historia była zupełnie normalna, bo oni bardzo dobrze znają te realia.

 

A jak na film zareagowała publiczność w Warszawie?

 

Pokaz na festiwalu w Warszawie był do tej pory największą projekcją filmu. Na spotkaniu ze mną zostało sporo osób, które chciały porozmawiać. Polska publiczność była bardzo zainteresowana tym, co sfilmowałem. Ludzie pytali mnie, dlaczego tak się dzieje, że jest coraz więcej neonazistów, byli ciekawi mojego zdania, niektórzy wydawali się trochę wystraszeni tym, co zobaczyli. Cieszę się bardzo, że jestem na tym festiwalu. Po nim mój film zostanie pokazany również w São Paulo, Dubaju i Kalkucie.

 

Jakie jest Twoje zdanie na temat rozprzestrzeniającego się na coraz większą skalę neonazizmu?  Dlaczego tego typu organizacje cieszą się tak dużym zainteresowaniem, szczególnie wśród młodych dziewczyn?

 

Starałem się w czasie kręcenia filmu odpowiedzieć na tego typu pytania, ale nie znalazłem na nie odpowiedzi. Wydaje mi się, że jest to takie zjawisko, które w ogóle obserwujemy w Europie, czyli kryzys demokracji. Coraz więcej ludzi, którzy wierzyli, mieli zaufanie do demokratycznego systemu, coraz częściej ma wątpliwości i w konsekwencji wybiera najbardziej skrajne rozwiązanie, jakim w tym przypadku jest nazizm.

 

„Combat Girls. Krew i honor” jest Twoim pełnometrażowym debiutem fabularnym i w dodatku filmem dyplomowym. Podczas jego realizacji nie byłeś jedynym debiutantem, bo w takiej roli pojawił się również operator i producent. Jak przebiegała realizacja filmu w grupie debiutantów?

 

Oczywiście zawsze są zalety i wady takiej współpracy. Trudno jest do filmu dyplomowego zaangażować doświadczonych filmowców, bo oni nie mają często ochoty na eksperymenty.

Dzięki temu, że przy filmie pracowało wielu debiutantów startowaliśmy z tej samej pozycji. Oczywiście cały czas jeszcze się uczymy, w czasie realizacji filmu popełnialiśmy więc jakieś błędy. Było to jednak dla mnie bardzo ciekawe i pozytywne doświadczenie. Ciszę się, że mogłem pracować z innymi debiutantami.

 

W Polsce młodzi filmowcy, którzy chcą zrealizować swój debiut mogą liczyć m.in. na wsparcie PISF. Jak to wygląda w Niemczech? Czy ciężko jest zdobyć pieniądze na  pierwszy film?

 

W Niemczech mamy 5 państwowych szkół filmowych, są również szkoły prywatne. Co roku filmy dyplomowe kręci sporo osób. Jest dużo różnych możliwości wsparcia dla pierwszych i drugich filmów. Istnieje wiele funduszy, które wspierają tylko debiuty. Stacje telewizyjne mają specjalny program dla debiutantów, współpracują ze szkołami filmowymi i pomagają w realizacji pierwszych czy drugich filmów.  Najtrudniejsze w Niemczech jest zrobienie kolejnego filmu. Z setki debiutantów może tylko trzech z nich zrobi swój trzeci film, bo konkurują o pieniądze już z doświadczonymi twórcami.

 

Twój debiut będzie można w Polsce zobaczyć nie tylko w ramach festiwalu.

 

Tak. Mój film wejdzie na ekrany polskich kin 9 grudnia, czyli już całkiem niedługo. Jego polskim dystrybutorem jest Spectator.

 

Znasz dobrze polskie kino? 

 

Studiowałem w czeskiej szkole filmowej FAMU w Pradze, dlatego pewnie znam lepiej kinematografię czeską. Lubię bardzo filmy Polańskiego, szczególnie te pierwsze. Bardzo cenię i lubię filmy Andrzeja Wajdy i nie mogę się doczekać jego nowego filmu o Lechu Wałęsie.

 

O czym będzie Twój następny film?

 

Zaproponowano mi już realizację jednego scenariusza, napisanego na podstawie niemieckiej powieści. Teraz przeglądam i sam dopracowuję jeszcze ten scenariusz. Nie wiem jednak jeszcze, czy zrobię ten film, bo scenariusz trafił również do innych twórców i bierzemy na razie udział w „castingu na reżysera”. Mam również pomysł na nakręcenie thrillera, którego akcja działaby się w Berlinie. Innym projektem, który chciałbym kiedyś zrealizować, jest film o Afganistanie. Czas pokaże, który z tych filmów nakręcę jako pierwszy.

 

Z reżyserem rozmawiała Paulina Bez.

 

Warszawski Festiwal Filmowy jest współfinansowany przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

 

Program festiwalowych pokazów dostępny jest na stronie: www.wff.pl.

14.10.2011