Rozmowa z Hanną Polak

Rozmawiamy z Hanną Polak, autorką współfinansowanego przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej filmu dokumentalnego „Marzenie Julii”. Film bierze udział w Konkursie Głównym 22. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Amsterdamie (IDFA).

PISF: Jak doszło do wyboru miejsca, o którym opowiada pani w filmie „Marzenie Julii”?

Hanna Polak: Jedno z bezdomnych dzieci, którym razem z grupą przyjaciół zaczęłam pomagać w Moskwie, zaprowadziło mnie na wysypisko na obrzeżach Moskwy. Okazało się, że żyło tam wiele bezdomnych dzieci, jak również wielu dorosłych. Podobnie jak w przypadku poprzedniego mojego filmu „Dzieci z Leningradzkiego”, przede wszystkim w różny sposób starałam się pomóc mieszkańcom wysypiska przywożąc im lekarstwa, przemycając ich z wysypiska do szpitali, czy próbując umieścić niektóre z dzieci w domach dziecka. Jednocześnie, aby udokumentować ich życie, zaczęłam filmować.

Co sprawiło, że bohaterowie pani zaufali? Dlaczego pani postanowiła im poświęcić tak dużą część swojego życia?

Kiedy spotkałam nikomu niepotrzebne dzieci, nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego i poczułam, że muszę im jakoś pomóc. Sytuacja takich niechcianych dzieciaków, które żyją i umierają na ulicach czy wysypiskach bardzo mnie dotknęła. Prócz doraźnej pomocy, którą można im było okazać, chciałam sprawić, żeby ludzie na świecie mieli świadomość tego problemu i starali się go rozwiązać. Tak zaczęły powstawać zdjęcia do filmu. Oczywiście nie spodziewałam się wtedy, że ten projekt weźmie aż tyle lat, aby go dokończyć.

 

Myślę, że kwestia zaufania moich bohaterów oparta jest na fakcie, że nawiązała się między nami faktyczna relacja i oni wiedzieli, że byli i nadal są dla mnie ważni, że staram się jakoś im pomóc, na tyle na ile jestem w stanie.

„Marzenie Julii” to bardzo intymny portret trudnego środowiska i trudnego tematu – życia na wysypisku śmieci. To historia ludzi będących poza nawiasem społeczeństwa. Dlaczego warto poznać ich historie?

Myślę, że to bardzo uniwersalna historia, która opowiada o pięknie człowieczeństwa, które przejawia się nawet w najbardziej upokarzających warunkach, a może właśnie na przekór wszystkiemu widać je bardziej wyraziście na tle tego horrendum, które się tam odbywa. Dla mnie ten film opowiada też o nas samych. Projekt ten jest również unikalny, ponieważ powstawał na przestrzeni 14 lat.

Jak wyglądało przygotowanie filmu od strony produkcyjnej? Jak udało się pani pozyskać duńską producentkę Sigrid Dyekjær – osobę odpowiedzialną za sukcesy wielu duńskich filmów dokumentalnych?

Sigrid Dyekjær spotkałam na warsztatach Doc.Incubator, na które zostałam zaproszona w lecie 2013 roku, kiedy jedna z sesji odbywała się w Polsce, we Wrocławiu. Per Kirkegaard, montażysta takich filmów jak np. wielokrotnie nagradzany „Armadillo”, polecił Sigrid mój projekt, a ona zakochała się w materiałach, które zobaczyła i zaproponowała mi współpracę. Nie było to od razu proste, ponieważ rozpoczęłam już wtedy współpracę z innym producentem, ale ostatecznie wszystko ułożyło się tak, że zaczęłyśmy wspólnie produkować film. Dziś jestem bardzo szczęśliwa z powodu tej współpracy. Wspólnie udało nam się uzyskać fundusze na dalszą produkcję i postprodukcję filmu, ale też wspólnie udało nam się zebrać bardzo profesjonalny zespół, w którym każdy wnosi swój talent, aby w rezultacie powstał jak najlepszy film, z którym będziemy mogli dotrzeć do szerokiej publiczności.

Czy historia Julii jest czymś wyjątkowym wśród osób towarzyszących jej na wysypisku?

Tak, historia Julii jest wyjątkowa w swoim zakończeniu, a także w postawie Julii, która nie poddaje się wbrew wszystkiemu. Na początku jej los jest typowy dla innych dzieci pochodzących z patologicznych rodzin, dzieli ona los wielu innych, którzy lądują na wysypisku. Lecz z czasem staje się on unikalny.

Czy „Marzenie Julii” to film po części polityczny, opisujący sytuację w Rosji na przestrzeni ostatnich 15 lat?

Staraliśmy się umieścić film w kontekście Rosji, historii ostatnich kilkunastu lat. Historyczne i polityczne wydarzenia budują nam ten kontekst, umieszczają naszych bohaterów w czasie i przestrzeni. Ale nie jest to film polityczny. Historia przedstawiona w naszym filmie jest ponadczasowa i może wydarzyć się, a wręcz wydarza się w innych miejscach niż Rosja. Między innymi dlatego nawiązujemy do sztuki Maksyma Gorkiego „Na dnie”, napisanej ponad wiek temu. Ale oczywiście jest w filmie historyczny, socjalny, polityczny kontekst dotyczący Rosji ostatnich lat, tak abyśmy mogli lepiej zrozumieć skąd pochodzą bohaterowie naszego filmu i jakie są przyczyny ich bezdomności.

Ja odczytuję też ten film też jako swoiste ostrzeżenie przed apokalipsą – czy nie tak może wyglądać koniec świata, gdzie wszyscy utoniemy w śmieciach?

Myślę, że jeszcze większą apokalipsą niż utonięcie w śmieciach jest zatracenie człowieczeństwa, zatracenie wizji co w życiu jest naprawdę ważne.

Film też moim zdaniem zadaje pytanie o to, co jest nam w życiu najpotrzebniejsze, a bez czego możemy się obyć. Tutaj mam wrażenie, że diagnoza jest następująca – najtrudniej przetrwać bez drugiego człowieka. Czy tak jest i pani zdaniem?

Tak, to co najbardziej boli to poczucie bycia odrzuconym, niepotrzebnym, niechcianym. Każdy człowiek potrzebuje miłości, akceptacji, dobra. Ludzie wysypiska tworzą też społeczność, w której wspierają się wzajemnie w tych okrutnych warunkach.

Jak wyglądają dalsze plany festiwalowe i dystrybucyjne filmu?

Dystrybutorem filmu jest Jan Rofekamp, Films Transit, czyli jedna z najstarszych, renomowanych firm dystrybucyjnych filmu dokumentalnego na świecie. Jeśli chodzi o festiwale to film dopiero zaczyna swoją drogę festiwalową i zobaczymy jakie festiwale na świecie zechcą go pokazać. Na razie jesteśmy zaszczyceni faktem, że premiera filmu jest w Amsterdamie na IDFA, i że film jest tam w dwóch konkursach. W Polsce i w Europie dystrybutorem filmu jest telewizja HBO, która jest współproducentem filmu i oczywiście telewizyjna premiera filmu jest planowana na przyszły rok.

 

Z Hanną Polak rozmawiała Marta Sikorska

24.11.2014