Rozmowa z Jury Młodych

Podczas 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni obradowało Jury Młodych Skrytykuj.pl. Rozmawiamy z młodymi jurorami.

 

PISF: Jak wyglądał proces wyboru filmu, który nagrodziliście podczas 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni?

 

Paulina Richert: – Były to długotrwałe dyskusje, często do późnych godzin nocnych, żeby ustalić, co jest najważniejsze w danym filmie.

 

Klara Kluczykowska: – Spędzaliśmy dużo czasu na rozmowach o każdym filmie. Naprawdę wnikliwie omówiliśmy wszystkie, precyzyjnie. Te, które nam się nie podobały w szczególności.

 

Kajetan Chodorowski: – Kiedy obejrzeliśmy „Fotografa” i skłanialiśmy się ku przyznaniu mu naszej nagrody początkowo byłem przeciw. Powiedziałem „nie”. Nie dlatego, że ten film mi się nie podobał, tego nie mogę powiedzieć. Zobaczyłem „Bogów” i stwierdziłem, że to jest mój typ. Ale potem zacząłem się zastanawiać nad każdym z filmów z Konkursu Głównego. Zacząłem dyskutować z resztą. Zostałem przekonany, choć było ciężko.

 

– Mój sprzeciw wynikał też z tego, że chciałem przyznać nagrodę filmowi, który pokazuje coś nowego. I to znalazłem w „Bogach”, w których było zabawne podejście do tematów, które wcale nie były śmieszne. Ale też w „Hardkor Disko”, gdzie niesamowita była strona estetyczna. Natomiast „Fotograf”, podobnie jak wcześniejsze „80 milionów” jest dobrym filmem. Miło się go oglądało i wciągał widza.

 

Michał Gliński: – Ja przy „Fotografie” miałem stosunkowo niewiele wątpliwości. Byłem jedną z osób, które były za tym tytułem prawie od początku. Tak jak dla niektórych obiekcją było to, że jest to film bardzo jednoznacznie gatunkowy, to dla mnie było to jego dużą zaletą. Bardzo chciałem nagrodzić coś takiego. Kiedy go zobaczyłem stwierdziłem, że choć jeszcze nie zobaczyłem całego Konkursu to będzie to najprawdopodobniej jeden z moich najsilniejszych typów. I tak było w zasadzie do końca.

 

Jakie filmy obok „Fotografa” Waldemara Krzystka znalazły się na waszej shortliście?

 

Klara Kluczykowska: – Przede wszystkim „Bogowie” i „Hardkor Disko” – wokół tych filmów mieliśmy dużą dyskusję.

 

Michał Sujeta: – W mojej trójce obok „Fotografa” i „Bogów” znalazł się też film „Zbliżenia” Magdaleny Piekorz.

 

Paulina Richert: – Ja miałam 4 typy na dość podobnym poziomie: „Kebab&Horoscope”, „Zbliżenia”, „Bogowie” i „Fotograf”. Byłabym zadowolona, gdybyśmy wybrali którykolwiek z tych filmów.

 

Jakimi kryteriami posługujecie się przy ocenie filmów?

 

PR: – Od jakiegoś czasu filmy oglądam dwutorowo. Z jednej strony śledzę fabułę i szukam czegoś ciekawego, czego dotąd nie powiedziano w kinie. Z drugiej strony patrzę na stronę techniczną: jak pracuje kamera, jakie zastosowano ujęcia, kadry. Chodzi o udane połączenie tych dwóch sfer oraz wprowadzenie czegoś nowego i ciekawego.

 

KK: – Dla mnie liczą się przede wszystkim emocje jakie dany film na mnie wywrze, wzruszenie. Czy to będzie śmiech czy płacz – chcę wyjść z kina poruszona.

 

MS: – Film jest przede wszystkim obrazem i to obraz powinien być dla nas ważny. To jednak praca kamery, montaż decydują o tym, jak wygląda nasze spotkanie z filmem. Nie chodzi tylko o przekazanie przez reżysera jakiegoś pomysłu, jakiejś historii. Powinniśmy zwracać w równym stopniu uwagę na estetykę obrazu, jakie zastosowano ujęcia.

 

KCh: -Zdjęcia i muzyka dają mi bardzo dużo. Mogę wybrać się na film, w którym będzie cisza, ale jeśli będą piękne zdjęcia to ten film po prostu mnie oczaruje.

 

MG: – Mój odbiór filmu wywodzi się od mojego odbioru literatury. Jestem chyba jedynym członkiem jury, który najmniejszą wagę przywiązuje do takich rzeczy jak zdjęcia. Są dla mnie drugorzędne przede wszystkim wobec historii i tego, co jest bardzo łatwo wyłapać także w literaturze. Chodzi o indywidualny styl autora – czy jest dobry, ciekawy, czy jest adekwatny. Zdjęcia traktuję zatem bardziej jako środek artystycznego wyrazu, a nie wyłącznie kwestię techniki.

 

KCh: – Fascynuje mnie zastosowanie symbolu, przenośni. Fascynujące jest poszukiwanie tego, co autor miał na myśli. Wychodzę z kina i mogę się zastanawiać przez następny tydzień nad tym, co dokładnie ten film miał mi przekazać.

 

Czego wam brakuje w polskim kinie, a co was zachwyca i porusza?

 

PR: – W tym roku w Gdyni królowało kino gatunkowe. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo do tej pory nie za dużo tego powstawało i nie za dobrej jakości. Teraz idzie to w naprawdę dobrym kierunku. W tym roku w zbyt małym stopniu prezentowane było podejście bardziej artystyczne (…). Bywa czasem tak, że autor chce coś przekazać, jednak większość ludzi go nie rozumie. To jest chyba główny powód, dlaczego „Onirica – Psie Pole” nie znalazł się w czołówce naszych konkursowych wyborów. Jednak ja uważam, że kino artystyczne powinno być w Gdyni szerzej reprezentowane niż jest w tej chwili.

 

KK: – Mi brakuje trochę oryginalności, którą znalazłam w „Hardkor Disko”, czego się nie spodziewałam, podchodząc do tego filmu bardzo obojętnie. Naprawdę, muzyka i obraz dobrze ze sobą w tym filmie grają. Byłam pod wielkim wrażeniem. Szukam w polskim kinie właśnie takich wrażeń estetycznych. Mamy też wspaniałych aktorów. Jest dużo świetnie opowiedzianych historii. Ja bardzo lubię w polskim kinie humor. Starsze filmy to po prostu coś wspaniałego. W nowych filmach szukam przede wszystkim jakiegoś nowatorstwa.

 

KCh: – Faktycznie, brakuje mi kina artystycznego. Owszem, jest kilka filmów niezwykłych, jak choćby „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego, dlatego bardzo czekałem na „Oniricę”. Uwielbiam filmy, które mają w sobie elementy oniryczne, fragmenty snów. Polskie kino ma niesamowity potencjał, który wg. mnie ujawnił się np. w „Dziewczynie z szafy” Bodo Koxa. Czekam na to, by reżyserzy nie bali się wybiegać swoją wyobraźnią gdzieś dalej.

 

MG: – Szukam kina gatunkowego i rzeczywiście cieszy, że pojawiło się ono na tegorocznym festiwalu w dość dobrej odsłonie. Przyznając naszą nagrodę „Fotografowi” doceniamy to kino. To jest krok naprzód, by realizować filmy, które są po prostu dobrymi historiami. Niekoniecznie chodzi o to, by uczestniczyć w wyścigu, kto zrobi bardziej artystyczny film. Chciałbym, żeby pojawił się u nas autor „tarantinowski”. Ktoś, kto robiłby ciekawe i krwawe historie, zwłaszcza, że mamy genialne historyczne i społeczne podstawy, żeby coś takiego się w naszym kinie zadziało. Czekam na mocne kino, które niekoniecznie będzie się podobać krytykom.

 

– Czekam też na dobre adaptacje współczesnej literatury, jednak taki film bardzo łatwo zepsuć. Jeśli mamy do czynienia z oryginalnym autorem, to po przeczytaniu 4-5 stron jesteśmy w stanie rozpoznać niepowtarzalny styl. Podobnie jest w kinie: widzimy trzy kadry, widzimy obsadę i wiemy, kto dany film nakręcił. Brakuje mi takiej indywidualności w filmie. Ostatnimi czasy mamy w kinie konflikt pomiędzy mitologizacją a odzieraniem z mitów, doceniam zaistnienie tego zjawiska. To dużo lepsza sytuacja, niż robienie filmów nijakich, stojących pośrodku. Kiedy mamy te dwie skrajności w kinie to jest to zdrowa, oddychająca kultura. To rzeczywiście fajne.

 

MS: – Podoba mi się, że rosną budżety w polskim kinie. Kolejnym etapem powinna być promocja dobrych polskich filmów, która wydaje się być zaniedbywana. Przeciętny widz wybierze się do kina na coś, czego reklamę zobaczy np. w Internecie czy telewizji. Jeśli chce obejrzeć coś więcej, jeśli marzy o dobrym kinie artystycznym, to musi tego po prostu wnikliwiej szukać. Najczęściej znajdzie to w kinach studyjnych, a nie w dużych kinowych sieciach. Najbardziej mnie boli to, że dobre filmy tak szybko znikają czy wręcz umierają. To błąd dystrybutorów, czy też producentów – niezapewnianie odpowiedniej promocji. Zbyt wiele tytułów jest pomijanych w szerszej dystrybucji. Jeśli reżyser włoży w film całe serce i będzie stawał na głowie, by pozyskać budżet, ale to w żaden sposób nie zostanie docenione to po prostu za którymś razem on może się poddać.

 

KK: – Mam duże nadzieje związane z dobrym polskim kinem. Wszystko rozwija się w dobrym kierunku. Kolega wspomniał o „Dziewczynie z szafy” – muszę powiedzieć, że i ja jestem fanką tego filmu. Ale też filmów Tomasza Wasilewskiego, który właśnie ma ten rys indywidualności. Zrobił dwa filmy i ja widzę między nimi podobieństwa oraz czekam na trzeci film.

 

KCh: – Pokażmy w kinie żywych ludzi, którzy się cieszą i widzą piękno tego świata, nie tylko katastrofę. Dlatego „Bogowie” tak bardzo przypadli mi do gustu.


PR: – Jest coś, co było zaniechane przez kilkadziesiąt lat. O historii mówiło się tylko poważnie i tylko w podniosłym tonie. Źle było widziane przełamywanie tego. W tym roku przełamują to nie tylko „Bogowie”, ale np. „Obywatel”, który prześmiewczo traktuje historię ostatnich kilkudziesięciu lat w Polsce. To bardzo ciekawy kierunek, w jakim może pójść polskie kino.

 

Jesteście młodymi krytykami filmowymi. Gdzie oglądacie filmy, jak wybieracie to, co chcecie zobaczyć?

 

KK:  -Mam dużo do nadrobienia, jeśli chodzi o klasykę zarówno polskiego, jak i światowego kina. Ale na to się bardzo cieszę. Dużo filmów oglądam w kinie, doceniam także festiwale filmowe. Kupuję sporo dvd i lubię oglądać filmy w domu, zwłaszcza w większym gronie, kiedy można na bieżąco komentować. Czasami jednak komentarze przeszkadzają. Zdarza się, że wychodząc z kina nie jestem w stanie rozmawiać, tylko muszę pobyć sama i dopiero po chwili zacząć rozmowę.

 

MS: – Mogę szczerze powiedzieć, że jestem przeciwnikiem piractwa. Po pierwsze nie wspiera to autorów, a po drugie filmy są dużo gorszej jakości. Wiem, że pieniądze z kupionego przeze mnie biletu do kina gdzieś tam do twórców i dystrybutorów wracają. Oglądam też filmy na platformach VOD w Internecie. Do wyboru mamy też teraz sporo stacji telewizyjnych.

 

PR:  – Jestem wielka fanką klasyki. Teraz stopniowo ją poznaję i tu jest problem, bo niestety nie ma gdzie jej oglądać, mimo stale rosnącej ilości rekonstrukcji cyfrowych. W kinach te filmy praktycznie nie istnieją, można na nie trafić jedynie w repertuarze pojedynczych kin studyjnych. Starsze kino prezentują tylko stacje takie jak TVP Kultura i Ale Kino+.

 

KK: – Świetnym pomysłem są kanały na Youtube, gdzie klasykę polskiego kina udostępniają Studio Filmowe KADR czy TOR. Z tego, co się orientuję to cześć filmów ma napisy angielskie, więc można je polecać swoim zagranicznym znajomym.

 

KCh: – Nie toleruję telewizji, więc nie mam w domu telewizora. Uwielbiam oglądać filmy w kinie i nie da się tego porównać z niczym innym. Przez pewien czas lubiłem oglądać filmy sam. Jednak od pewnego czasu potrzebuję drugiej osoby, z którą mogę po filmie porozmawiać. Czasem mam problem ze znalezieniem tego kogoś, zwłaszcza przy trudniejszym kinie. Próbowałem w szkole założyć klub filmowy, ale się nie udało. Teraz przenoszę się do Warszawy i mam nadzieję, że tutaj znajdę więcej filmowych inicjatyw.

 

MG: – Ja oglądam głównie filmy nowe. Bardzo lubię multipleksy. Jestem kimś kto często mówi: film był słaby, ale w kinie było fajnie. Lubię rozsiąść się w wygodnym fotelu, mieć ze sobą popcorn. Jednak oglądanie filmów w samotności jest dla mnie ciężkie, nie potrafię się skupić. Jestem z Tarnowskich Gór, a w tym roku Nagrodę PISF otrzymał działający u nas DKF „Olbrzym”. Tam odbywają się pokazy klasyki i czasem w nich uczestniczę.

 

Nie mogę was nie zapytać o to, co dla was było ważne, kiedy zaczynaliście się interesować filmem. Jak to się w waszym przypadku zaczęło? Jak można to rozwijać dalej?

 

KK: – W moim przypadku wszystko zaczęło się w domu, od rozmów z rodziną. Dzieciom filmy do oglądania wybierają rodzice i myślę, że miałam to szczęście: wtedy została we mnie zaszczepiona miłość do filmu. O kinie trzeba rozmawiać, ale też warto pisać, próbować. Świetną okazją są też takie konkursy jak propozycja PISF i Skrytykuj.pl.

 

MG: – Andrzej Sapkowski pytany o rady dla początkujących pisarzy zawsze konsekwentnie odpowiada, żeby się nie wygłupiać i znaleźć sobie uczciwą robotę. I troszkę tak jest. Natomiast w moim przypadku zainteresowanie krytyką jest związane z moim przywiązaniem do słowa pisanego. Dopiero potem przychodzi zainteresowanie filmem. Gdybym miał pisać o czymkolwiek, to pewnie i tak wybrałbym kino, natomiast ja w ogóle chciałbym pisać. Szukam zawsze okazji, by się rozwijać w tym kierunku.

 

KCh: – Owszem, chodzenie do kina z rodziną było ważne, ale nie jest też tak, że oglądałem wszystko. Zainteresowałem się najpierw fizyką i strasznie dużo się jej uczyłem. W pewnym momencie się zorientowałem, że potrzebuję jakiejś odskoczni. Zacząłem oglądać filmy praktycznie dzień w dzień, to może naprawdę uzależniać. Potem spotkałem Paulinę i ona namówiła mnie na udział w Konkursie Wiedzy o Filmie. Kolejnym etapem jest czytanie książek o kinie. Co polecam innym osobom, które zaczynają się interesować filmem? Trzeba oglądać. To naprawdę fascynujące.

 

PR: – Rodzice zabrali mnie pierwszy raz do kina, jak miałam 2 lata. Dzięki nim obejrzałam sporo klasyki, np. „Obywatela Kane’a”. Zawsze lubiłam czytać o filmie, o tym jak powstaje, jaka jest jego historia. Na poważnie zaczęłam się tym interesować w liceum. W szkole też brałam udział w tworzeniu filmów. Co roku powstaje u nas co najmniej jeden film. Wysyłamy je na przeglądy filmów szkolnych. Tak się to wszystko potoczyło, że właśnie rozpoczynam studia na filmoznawstwie w Krakowie. Jeśli chce się pisać o kinie trzeba cały czas pisać, podszkalać się. Trzeba czytać, powiększać swoją wiedzę. Dobrym pomysłem jest stworzenie bloga i od razu konfrontowanie się z czytelnikami, by nie pisać do szuflady.

 

MS: – Recenzja, którą zrobiłem na konkurs Skrytykuj to była moja pierwsza recenzja w życiu! Brałem raczej udział w konkursach na filmy, uważam się za filmowca-amatora bardziej niż krytyka. Zorientowałem się, że film jest pięknym narzędziem i w jakiś sposób można nim zmieniać świat. Można coś komuś przekazać w piękny sposób. Dlatego pociąga mnie nie tyle pisanie, co robienie filmów. Na razie długa droga przede mną, będę próbował zdawać do szkoły filmowej. Jak zacząć? Trzeba być konsekwentnym i nie odpuszczać. Wtedy ktoś nas dostrzeże, da nam wskazówkę. Trzeba ciężko pracować.

 

Z Jury młodych 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni rozmawiała Marta Sikorska

29.09.2014