Rozmowa z Pavlą Kubečkovą

Podczas 16. Kina na Granicy rozmawialiśmy z Pavlą Kubečkovą – czeską producentką, współtworzącą firmę Nutprodukce, dzięki której powstał m.in. serial „Gorejący krzew” Agnieszki Holland oraz nowelowy film „Gottland” na podstawie książki Mariusza Szczygła.

 

PISF: Dlaczego postanowiłaś zostać producentką filmową? Co zadecydowało o tym, że zdawałaś do FAMU?

 

Pavla Kubečková: To po części przypadek. Studiowałam dziennikarstwo na Uniwersytecie Karola w Pradze. Po pierwszym semestrze zorientowałam się, że nie jest to zawód dla mnie. Potrzebowałam czegoś, co mogłabym robić z pasją. Rozważałam studiowanie socjologii albo historii sztuki. Jeden z moich przyjaciół zdawał na scenariopisarstwo na FAMU. Zajrzałam na ich stronę, ale uważałam, że jako osoba z małego miasta i bez doświadczenia przy pracy w branży filmowej nie mam szans, by dostać się do tej szkoły. Na stronie szkoły dokładnie przeczytałam, jak wygląda program studiów na produkcji i brzmiało to bardzo zachęcająco. Postanowiłam zdawać do szkoły filmowej i dostałam się. Po 2 czy też 3 latach na FAMU naprawdę poczułam, że chcę być producentką. Spodobało mi się jednoczesne zajmowanie się czymś bardzo kreatywnym i jednocześnie łączenie tego z byciem dobrym managerem.

 

Ile osób studiuje na jednym roku produkcji w FAMU? Czy nadal mogą tam studiować osoby z zagranicy?

 

To około 10-12 osób przed licencjatem, potem około 8 osób zostaje na studiach magisterskich. FAMU ma program międzynarodowy. Dla cudzoziemców są specjalne zajęcia, które trwają 3-4 lata i prowadzą do uzyskania licencjatu. Można też podjąć regularne studia, ale wtedy trzeba znać czeski przynajmniej w stopniu podstawowym. Na moim roku była np. dziewczyna z USA, która niewiele mówiła po czesku, więc jest to możliwe. Mamy też sporo studentów z Polski.

 

Jak powstała firma Nutprodukce? Czy założyłaś ją po skończeniu studiów?

 

Ja jeszcze studiuję! Po 3 latach studiów z dwójką moich przyjaciół z roku już wiedzieliśmy, że chcemy pracować jako niezależni producenci filmowi. Jakoś nie widziałam siebie w wielkiej firmie czy instytucji. Chciałam być niezależna, ale bycie producentem w pojedynkę jest dosyć skomplikowane i trudne. Akurat tak się złożyło, że w trójkę mamy podobne spojrzenie na wiele spraw i podobne gusta. Na początku byliśmy taką „garażową” firmą, bez biura, bez pracowników. Ale bardzo chcieliśmy się rozwijać. Naszym pierwszym poważnym projektem miał stać się „Gorejący krzew”. Przedtem zrealizowaliśmy tylko kilka krótkich metraży i filmów dokumentalnych.

 

Jednak już wtedy zrealizowaliście film dokumentalny „Twierdza”

 

Tak, ten film podobał się szczególnie na zagranicznych festiwalach filmowych. Film wciąż zapraszany jest w różne strony świata, zwłaszcza teraz – jego akcja dzieje się na Krymie.”Twierdza” powstawała w tym samym czasie co „Gorejący krzew” i była początkowo jedynie filmem szkolnym Lukáša Kokeša, realizowanym na czwartym roku. Potem ten projekt się rozrósł. Premiera odbyła się jakieś 4 miesiące przed „Gorejącym krzewem”.

 

Czy nadal pracujecie w 3 osoby?

 

Obecnie trzon firmy stanowią 4 osoby – zaczął z nami współpracować Štěpán Hulík, scenarzysta. Rozwijamy z nim obecnie 3 projekty: dwie fabuły i serial. Nasza trójka nadal zajmuje się produkcją, dzielimy się projektami. Ja współpracuję głównie z Tomasem.

 

Jak zaczęła się wasza współpraca z Agnieszką Holland? Jak będąc tak młodą firmą udało wam się nawiązać współpracę z uznaną reżyserką?

 

Na początku mieliśmy scenariusz Štěpána Hulíka. Udało nam się zainteresować nim HBO. Szukaliśmy kogoś, kto mógłby podjąć się realizacji i nie mogliśmy znaleźć w Czechach nikogo, kto naszym zdaniem byłby odpowiedni. Zaczęliśmy myśleć o twórcach zagranicznych i podczas takiej burzy mózgów pomiędzy mną, Tomasem a Štěpánem padło nazwisko Agnieszki Holland. Stwierdziliśmy, że to najlepsza opcja – ona studiowała w Pradze w czasie, gdy ma miejsce akcja naszego scenariusza. Jest świetną reżyserką i realizuje także seriale, wiec łączy w sobie wszystko, czego potrzebowaliśmy. Zdecydowaliśmy się do niej odezwać, napisaliśmy maila, czy też może zadzwoniliśmy. Poprosiła o przesłanie scenariusza i już po 2 dniach odpisała, że bardzo jej się scenariusz spodobał.

 

Zaprosiła nas do Warszawy i spotkaliśmy się tydzień później. Wszystko działo się bardzo szybko. Przyjechaliśmy do Warszawy pociągiem i spotkaliśmy się. Było to bardzo zabawne, w rozmowie wyszło, że przyjechaliśmy pociągiem i Agnieszka od razu zapytała, czy to dlatego, że lubimy przygody, czy też nie mamy pieniędzy. Dobre pytanie! Oczywiście, chodziło o brak pieniędzy, ale się do tego nie przyznaliśmy. Myślę, że z miejsca nas polubiła. Niedługo potem przyjechała do Pragi i rozpoczęliśmy prace. Po wszystkim Agnieszka udzielając wywiadów opowiadała o tym, jak nas poznała i że spodziewała się osób dużo starszych. Poczym otworzyła nam drzwi i zobaczyła, jak mówi „trójkę dzieciaków”. Tak to się zaczęło.

 

Ile czasu minęło od waszego pierwszego spotkania do wejścia w zdjęcia?

 

To zajęło ok. 9 miesięcy. Na początku „Gorejący krzew” miał być filmem telewizyjnym o czasie trwania 1,5 h. Na prośbę HBO scenariusz został rozpisany na serial. Przez całe lato trwało przepisywanie i przerabianie, zaangażowani w to byli Agnieszka i Štěpán, którzy pracowali razem. To trwało do rozpoczęcia zdjęć. Jesienią zaczęliśmy preprodukcję. Od skontaktowania się z HBO do premiery w sumie minęło 2 lata. To dosyć krótki okres, ale trzeba pamiętać, że np. nie zajmowaliśmy się szukaniem pieniędzy, bo projekt finansowało HBO.

 

Podczas spotkań z widzami w Cieszynie wspominałaś, że znów pracujesz z Agnieszką Holland. Czy to jakiś nowy wspólny projekt?

 

Tak, jesteśmy głównym zagranicznym partnerem jej nowego projektu, powstającego na podstawie książki Olgi Tokarczuk. Jesteśmy na etapie domykania strony finansowej „Pokotu”, bo taki jest tytuł tego filmu. Będziemy aplikować do Czeskiego Funduszu Filmowego i Czeskiej Telewizji. Złożyliśmy też projekt w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Myślę, że Agnieszka Holland była zadowolona ze współpracy z nami i dlatego zaprosiła nas do ponownej współpracy. My też jesteśmy bardzo zadowoleni, bo nauczyliśmy się od niej bardzo wiele. Mam wrażenie, że polubiliśmy się także na gruncie prywatnym i możemy sobie ufać, tworząc kolejny film, tak różny od „Gorejącego krzewu”. To na pewno będzie coś innego, na razie nazywamy ten film „moralnym thrillerem”.

 

Czy planujecie udział czeskiej ekipy lub zdjęcia w Czechach?

 

Akcja rozgrywa się na polsko-czeskiej granicy, w okolicy mieszka zresztą pisarka i współautorka scenariusza Olga Tokarczuk. Jeśli czytałaś książkę „Prowadź swój pług przez kości umarłych” na której oparty jest scenariusz „Pokotu” to wiesz, iż w zdjęciach będą brały udział zwierzęta. Tym zajmie się czeska strona przedsięwzięcia, film będzie też montowany przez czeskiego montażystę Pavla Hrdlickę. On montował m.in. „Gorejący krzew” i „Polski film”. W obsadzie być może znajdą się też czescy aktorzy. W tej chwili trwają prace nad kolejnymi wersjami scenariusza.

 

Wiem, że szykujecie jeszcze jedną adaptację polskiej książki – jesteście producentem filmu „Gottland” na podstawie zbioru reportaży Mariusza Szczygła.

 

Producentem odpowiedzialnym za ten projekt jest w Nutprodukce Tomáš Hrubý. To projekt, który rozpoczął się już jakieś 4 lata temu na FAMU. Tomasowi bardzo spodobała się książka i sporo czasu nam zabrało wymyślanie jak spróbować na jej podstawie zrealizować film. Wydaje mi się też, że Mariusz Szczygieł na początku nie chciał sprzedać praw do sfilmowania książki, bo na pierwszy rzut oka tak książka wygląda na niemożliwą do sfilmowania. Jednak polskiemu pisarzowi spodobał się pomysł, że film będą robić studenci FAMU i podzielą oni między siebie tematy zawarte w książce. Nasz pomysł skojarzył mu się z nowelowym filmem „Perły na dnie”, który stworzyli reżyserzy czeskiej Nowej Fali.

 

Nasz film może nie będzie rodzajem manifestu, ale to pierwszy projekt 6 młodych utalentowanych reżyserów. Wszyscy studiowali na FAMU film dokumentalny, ale chcieliby realizować także filmy fabularne. Wydaje mi się, że będzie to portret stworzony przez najlepszych. Sporo czasu zabrało zebranie funduszy na ten film: mamy pieniądze z Czeskiego Funduszu Filmowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Czeskiej Telewizji. Mamy również koproducenta ze Słowacji. Pisanie scenariusza również zabrało dużo czasu, co w rezultacie zaowocowało dwugodzinnym filmem składającym się z 6 nowel. Powstanie też serial, składający się z 6 półgodzinnych odcinków. Premierę planujemy pod koniec lata lub na jesieni, być może na festiwalu w Jihlavie.

 

Książka cieszy się w Czechach ogromnym powodzeniem, chyba głównie dlatego że autor potrafił opowiedzieć o nas i naszej historii w sposób, jaki sami nie umiemy. Okazuje się, że mamy problem z naszą historią i zazwyczaj lepiej wychodzi, jeśli opowiada o niej ktoś z zagranicy. Wygląda na to, że polscy twórcy rozumieją nas całkiem nieźle!

 

Zrealizowany przez Polkę „Gorejący krzew” został niezwykle doceniony, otrzymując chyba wszystkie możliwe nagrody filmowe w Czechach.

 

Wygląda na to, że pobiliśmy jakiś rekord, film nagrodzono 11 Czeskimi Lwami. Wydaje mi się, że to nie wydarzyło się z żadnym innym filmem. Film został wspaniale zrealizowany przez Agnieszkę Holland, ponadto naprawdę brakowało w Czechach filmu opowiadającego o tamtych zdarzeniach. Wiele osób próbowało podejść do realizacji filmu o Janie Palachu. Udało się to jedynie scenarzyście Štěpánowi Hulíkowi, jednak pisanie scenariusza zajęło mu ponad 3 lata. Na dodatek w pewnym momencie projekt utknął w czeskiej telewizji i wydawało się, że nikt nie zainteresuje się takim ujęciem tematu. Może nie wypada mówić o swoim filmie w ten sposób, ale dla mnie praca nad tym projektem znaczy bardzo wiele. Dzięki niemu zrozumiałam zachowania ludzi z tamtych czasów i zrozumiałam, przynajmniej częściowo, czym dla Czechów była normalizacja. Znałam temat oczywiście z filmów dokumentalnych, ale trudno mi było poczuć to na własnej skórze.

 

Jak wyglądają najbliższe plany firmy Nutprodukce?

 

W tej chwili pracujemy m.in. nad kilkoma projektami dokumentalnymi, a także nad serialem „Wasteland”, którego akcja będzie rozgrywać się na pograniczu polsko-czeskim. Jest to produkcja przygotowywana wspólnie z HBO, planujemy 8 odcinków. Będzie to historia sensacyjna, opowiadająca m.in. o zaginięciu córki burmistrza jednej z przygranicznych miejscowości. Głównym scenarzystą projektu jest Štěpán Hulík, ale pracujemy w zespole wzorowanym na amerykańskich writers roomach i zespół składa się z 5 osób. Pracujemy również nad pełnometrażowym filmem fabularnym „Silently Waiting”, który reżyserować będzie Martin Krejčí. To fabularyzowana wersja biografii piosenkarki Evy Olmerovej. Będziemy prawdopodobnie poszukiwać polskich partnerów do tego filmu.

 

Reżyser prezentowanego w Cieszynie filmu „Show!” Bohdan Bláhovec pracuje już od 2 lat nad swoim nowym filmem. Bohdan pochodzi z Pilzna, a miasto to będzie Europejską Stolicą Kultury w 2015 roku. Jego dokument będzie opowiadał o przygotowaniach do tego wydarzenia i zakulisowych sporach m.in. wokół programu. Nowy film robi także Lukáš Kokeš, autor „Twierdzy”. Ta produkcja opowiada o nastolatkach mieszkających na terenach przygranicznych między Czechami a Niemcami. Będzie to połączenie dokumentu i fabuły, teraz jesteśmy w trakcie wybierania odtwórców głównych ról.

 

Jak w Czechach wygląda zdobywanie pieniędzy na produkcje filmowe? Jakie są główne źródła finansowe?

 

Myślę, że działa to podobnie jak w Polsce, czy innych europejskich krajach. Mamy Czeski Fundusz Filmowy, istniejący od 10 lat, który był mocno związany z Ministerstwem Kultury. Teraz przeszedł reformę i podobnie jak w PISF do budżetu funduszu dokładają się m.in. nadawcy programów telewizyjnych. W Czechach powstaje ok. 30 filmów rocznie, to bardzo dobra i stabilna sytuacja. Drugim ważnym źródłem finansowania jest Czeska Telewizja, która jest koproducentem np. większości filmów fabularnych. Od czasu do czasu produkcję filmową wspierają prywatne stacje telewizyjne, jak TV Nova czy TV Prima, ale najczęściej wchodzą one w projekty bardzo komercyjne. No i oczywiście HBO. Co nas bardzo cieszy, to wzrastające zainteresowanie koprodukcjami ze strony funduszu. To duży krok naprzód w stosunku do tego, co działo się jeszcze kilka lat temu na naszym rynku. Liczę na wzrost koprodukcji z Polską i Słowacją – dzięki temu może nasze filmy będą szerzej znane, a i w Pradze będziemy mogli oglądać więcej polskich produkcji.

 

Z Pavlą Kubečkovą rozmawiała Marta Sikorska

06.06.2014