Rozmowa z Ronaldem Kruschakiem

„Dziś mogę powiedzieć wszystkim pisarzom: dlaczego nie szukacie pomysłów, które ludzie już znają? Brzmi głupio, ale tego właśnie chcą”. O produkowaniu filmów familijnych rozmawiamy z Ronaldem Kruschakiem, gościem tegorocznej Script Fiesty.

PISF: Jak to się stało, że w Niemczech zaczęto produkować tak wiele filmów familijnych?

Ronald Kruschak: W latach 70. publiczni nadawcy zdecydowali, że potrzebują takich programów. Na małą skalę zaczęli je finansować i produkować. W dalszym ciągu istniała jednak niezagospodarowana luka na tworzenie filmów. Wtedy jednemu producentowi udało się przekonać dystrybutora do zrealizowania adaptacji bardzo słynnej książki niemieckiego autora Ericha Kästnera. Rodzice, którzy znali tę książkę ze swojego dzieciństwa z przyjemnością zabrali swoje dzieci do kina. Okazał się sukcesem, sprzedano na niego 1,5 miliona biletów. W ramach kontynuowania tego sukcesu zaczęto ekranizować książki dla dzieci, już nie tylko niemieckie, ale też te, które były dobrze znane w Niemczech. Jako, że cieszyły się one popularnością, coraz więcej producentów zaczęło interesować się ich produkcją. Osobiście przewiduję, że w najbliższym czasie taki sam boom na filmy familijne nastąpi w Polsce.

Istnieje przekonanie, że produkowanie filmów dla dzieci jest obciążone dużym ryzykiem. Na co powinni zwrócić uwagę twórcy, którzy chcą zacząć swoją przygodę z kinem familijnym?

Według mnie filmowcy nie powinni bać się filmów dla młodej widowni. W Niemczech jeśli twórca chce dotrzeć do szerokiej publiczności decyduje się na robienie komedii romantycznej lub właśnie filmu familijnego. Jeśli przyjrzymy się statystykom w przypadku komedii romantycznej może ona okazać się absolutnym hitem ale może też okazać się totalną klapą. W przypadku filmów dla dzieci rzadziej trafiają się klapy.

Wiele osób boi się, że filmy dla młodej widowni są droższe m.in. ze względu na to, że istnieją regulacje prawne dotyczące pracy dzieci na planie filmowym. Prawda jest taka, że mając dobrze zaplanowany plan zdjęciowy i wykazując się sprytem np. w odpowiedni sposób, pisząc scenariusz, ze wszystkim można sobie poradzić. Warto pamiętać o tym, co mówił John Hughes (scenarzysta m.in. filmu „Kevin sam w domu”, przyp.) – kierując opowieść do dzieci, musisz mieć też coś dla rodziców, historię, w której będą występować tylko oni.

Ważną kwestią jest wiek głównego bohatera. W Disney’u mają zasadę, że jest on nastolatkiem, w filmach fabularnych z reguły główni bohaterowie mają po 13 lat. 6-, 7-latki chcą oglądać takich bohaterów, chcą być jak oni. Z kolei 13-latkowie chcą oglądać bohaterów w swoim wieku, ale nie będą raczej zainteresowani młodszymi od siebie bohaterami. Kluczowy jest casting obsady dziecięcej. Warto zwrócić uwagę na rodziców. Jeśli są dziwni i czujesz, że decyzja o przyjściu na casting była ich inicjatywą a nie dziecka, odpuść. Tak samo jeśli wiesz, że dziecko ma problemy w szkole lub poza nią. Ciąży na nas odpowiedzialność za naszych młodych aktorów.

A co przekonało Pana do produkowania filmów dla młodego widza?

Przede wszystkim robienie takich filmów to świetna zabawa! Pomimo pewnych trudności okazuje się, że np. język z uwagi na to, że młoda widownia jest przyzwyczajona do dubbingu nie jest problemem. Dlatego filmy familijne jest nawet łatwiej sprzedać za granicą niż filmy dla starszej widowni, nie każdy lubi oglądać filmy z napisami. Niemieccy producenci zawsze spodziewają się kilkuset tysięcy euro ze sprzedaży międzynarodowej. Często zapominamy też, że filmy dla dzieci mają długie życie. Na podstawie jednego filmu możemy nakręcić kolejne, stworzyć serię książek, sztukę teatralną, musical.

Produkował Pan adaptacje i filmy oparte na oryginalnym scenariuszu. Po jakie historie najlepiej sięgnąć, żeby zainteresować nimi widownię?

Według mnie najmądrzej byłoby sięgnąć  do projektów, które ludzie już znają. Nie bez znaczenia jest też fakt, że prawa autorskie do większości klasyki już wygasły, możemy je mieć za darmo. Wystarczy tylko powiedzieć głośno, nie rób o tym filmu, jak go robię! W Niemczech zrobili np. ponownie Huckelburry’ego Finna. W Ameryce stale kręcą baśnie, które wszyscy znamy. Z punktu widzenia rodziców takie filmy są bezpieczniejszym wyborem. Wiedzą, czego mogą się spodziewać, zabierając swoje dziecko do kina. Z oryginalną historią jest trudniej. Jeśli w kinie będzie lecieć jakiś film zrobiony przez Pixara i polski film na podstawie oryginalnego scenariusza, prawdopodobnie wybiorą ten pierwszy, bo jest bezpieczniejszym wyborem. Mój pierwszy film był oparty na oryginalnym scenariuszu, nie mieliśmy szans z resztą wysokobudżetowych produkcji, które w tym samym czasie leciały w kinach.

Pracując przy małych projektach, z małymi pieniędzmi i mnóstwem stresu zacząłem się zastanawiać po co mi to wszystko? Dla 100 tysięcy widzów? Wtedy zdecydowałem się na ekranizację znanej wszystkim historii detektywistycznej. To był bardzo drogi film, ale sprzedano na niego milion biletów w kinach. To jest ścieżka, którą polecam wszystkim producentom.

Jakie szanse mają europejskie filmy w zderzeniu z produkcjami amerykańskimi?

Nie możemy rywalizować z filmami Pixara, ale w Europie mamy szansę rywalizować z amerykańskimi produkcjami, pod warunkiem, że zamiast robić animację w 3D, która jest bardzo droga, zrobimy film dla najmłodszych, stosując animację 2D. To jest do zrobienia i nie jest to takie drogie. W Niemczech takie filmy cieszą się powodzeniem. Powstały oczywiście 2-3 animacje w 3D, które odniosły sukces, ale np. w zeszłym roku powstał film „Tarzan”, który poniósł klęskę, ponieważ w porównaniu z amerykańskimi filmami wyglądał bardziej jak gra. Budżety niemieckich animacji 3D, które odniosły sukces wynosiły 8-10 milionów. Film fabularny można zrobić już za 1-3 milionów euro. Nadawcy publiczni w Niemczech produkują bardzo dużo 60 minutowych baśni, które wyglądają świetnie. Jesteśmy w Europie i powinniśmy wykorzystać to, że mamy świetne, historyczne lokalizacje na wyciągnięcie ręki.

Jakie inne rady może Pan dać polskim twórcom?

Nie róbcie horrorów dla dzieci! Zrobiłem serię filmów o detektywie, pierwszym z nich był filmem przygodowym, który bardzo dobrze się przyjął. Przy robieniu drugiego filmu z tej serii postanowiliśmy coś zmienić i spróbować zrobić z niego kryminalną historię połączoną z horrorem. Film był przeznaczony od 6 lat. Rodzice sześciolatków nie chcieli pójść z dziećmi do kina po obejrzeniu zwiastuna. Od tego czasu zdecydowaliśmy się robić tylko filmy przygodowe.

Gdybym był producentem w Polsce przede wszystkim przeanalizowałbym wszystkie tematy (filmy, książki itp.), które były tu kiedyś popularne lub w dalszym ciągu są i skierował je do developmentu. Warto pamiętać, że pierwszym projektem, który jest kierowany do produkcji jest film przygodowy, takie historie zawsze działają. Jest w nich dużo zabawy, pojawia się element przyjaźni. Zainteresujcie się też starymi polskimi baśniami, o których nikt inny na świecie nie wie.

Na koniec chciałam zapytać o Pana wrażenia z zeszłorocznych warsztatów Films For Kids. Pro, których był Pan ekspertem.  

Mieliśmy świetne projekty, jednak pierwszym pytaniem jakie zadałem ich twórcom było: dlaczego nie chcecie zaadaptować historii, która jest już znana? To świetnie, że chcecie rozwijać swoje pomysły, ale dlaczego nie chcecie ich rozwijać poprzez historię, która jest już znana. Z tego powodu mieliśmy tam sesje z pisarzami, żeby pokazać producentom, które książki dla dzieci się dobrze sprzedają. Podczas warsztatów pamiętam świetne projekty. Jeśli spojrzeć na światowy rynek w dłuższej perspektywie to będzie duże wyzwanie i sprawdzian dla polskich producentów by stworzyć nurt, który byłby rozpoznawalny jako polski film familijny. Ze swojego dzieciństwa pamiętam, jak oglądaliśmy czesko-polskie serie telewizyjne, potrafiliśmy rozpoznać, że są to produkcje z Europy Wschodniej i kochaliśmy je. One miały takie inne podejście, były pełne wyobraźni i magii, takie trochę surrealistyczne. Trzeba znaleźć coś, co będzie unikalne w polskich filmach, co będzie interesujące dla zagranicznej widowni, ponieważ nie dostaną tego nigdzie indziej, to jest wyzwanie, które stoi przed producentami. Jestem bardzo ciekawy, co powstanie z tych projektów i mam nadzieję, że doświadczeni, silni producenci będą chcieli się zaangażować w produkcję filmów familijnych.

Ronald Kruschak

Był gościem festiwalu Script Fiesta, gdzie przeprowadził warsztaty „Between Fate and Destiny: Storytelling in the Popular Movie”. Scenarzysta, producent, wykładowca. Związany z produkcją filmów dla młodego widza. Wyprodukował m.in. filmy „Trzech detektywów i Wyspa Szkieletów” oraz „Trzech detektywów: Tajemnica zamku grozy” na podstawie opowiadań Alfreda Hitchcocka i Roberta Arthura.

Podczas festiwalu Script Fiesta w Warszawskiej Szkole Filmowej z Ronaldem Kruschakiem rozmawiała Magda Wylężałek. 

13.05.2016