Rozmowa z selekcjonerką Quinzaine des Réalisateurs

Podczas 56. Krakowskiego Festiwalu Filmowego rozmawialiśmy z Laurence Reymond – selekcjonerką canneńskiej sekcji Quinzaine des Réalisateurs (Directors’ Fortnight).

PISF: Od jak dawna współtworzysz sekcję Quinzaine des Réalisateurs (Directors’ Fortnight)?

Laurence Reymond: Przy tej sekcji pracuję od 5 lat. W maju zakończyliśmy kolejną edycję festiwalu w Cannes i był to mój 5 rok współpracy z tą imprezą.

Czym zajmowałaś się przed tą pracą?

Pochodzę z Paryża i przez 8 lat pracowałam w dystrybucji filmowej. W tym czasie zajmowałam się także koprodukcją europejskich filmów. 5 lat temu zmieniłam miejsce zamieszkania i chciałam zacząć pracować przy festiwalach. Tak się złożyło, że właśnie 5 lat temu zmieniała się ekipa tworząca Quinzaine des Réalisateurs i udało mi się zostać członkiem nowego zespołu. Równocześnie pracowałam też dla Festival du Nouveau Cinema w Montrealu, który odbywa się w październiku.

Co należy do twoich zadań w pracy nad programem Quinzaine des Réalisateurs?

Jestem w komitecie selekcyjnym i oglądam tysiące filmów, jakie przysyłają nam twórcy. Jeżdżę też na inne festiwale i imprezy filmowe, gdzie poznaję wiele osób z branży. Dzięki kontaktom z reżyserami i producentami, a także agentami sprzedaży jestem na bieżąco z tym, nad czym filmowcy w danym momencie pracują. Przez większość czasu jednak oglądam nadesłane filmy, starając się stworzyć listę tych najlepszych. Każdy z selekcjonerów ma taką listę, po jakimś czasie spotykamy się i dyskutujemy nad tym, co naszym zdaniem najlepiej pasuje do festiwalowego programu.

Jak opisałabyś profil waszej sekcji? Ile filmów pokazujecie w danym roku?

W tym roku prezentowaliśmy 18 filmów pełnometrażowych i 11 krótkich metraży. Jesteśmy dumni z tego, że udaje nam się wyselekcjonować tylko tyle tytułów. Choć jest to niewiele, to po ich wybraniu możemy promować je jak najlepiej potrafimy. Cannes to ogromne wydarzenie, jednak kiedy przyjrzeć się bliżej programowi to filmów w każdej z sekcji nie ma zbyt dużo. To właśnie czyni tę imprezę interesującą. Ludzie mają czas obejrzeć wiele filmów z Konkursu Głównego, Quinzaine czy Semaine de la Critique, które dla nich w danym roku przygotowaliśmy. To sprawia, że dany tytuł ma szansę naprawdę mocno zaistnieć. W porównaniu z innymi dużymi festiwalami, gdzie pokazuje się ponad 200 tytułów w najważniejszych sekcjach, w Cannes naprawdę jest miejsce na to, by dany film znalazł swojego widza. Chociaż to, że musimy skupić się na wyborze kilku, a nie kilkudziesięciu tytułów dość często łamie nam serca. Jasne jest, że podoba nam się więcej niż tych 18 fabuł i 11 krótkich filmów. Jednak to część naszej pracy – wybrać jak najmniej. Naszym celem jest odkrywanie nowych twarzy w świecie kina i śledzenie ich dalszego rozwoju.

Jesteśmy sekcją dumną z tego, że powstała, by promować debiuty. W naszej sekcji swój pierwszy film prezentował Xavier Dolan i wielu innych. Dyrektor artystyczny Quinzaine des Réalisateurs Edouard Waintrop ma oczywiście swoją wizję. Uwielbia każdy rodzaj kina, od filmów gatunkowych i historii kryminalnych po dokumenty czy eksperymenty. Ma naprawdę szerokie horyzonty. Oprócz otwartości na nowe rzeczy staramy się także zwracać uwagę na historie ludzi, którzy zmagają się z przeciwnościami i są też na tyle odważni by opowiadać o mrocznych miejscach.

Ile osób tworzy program Quinzaine des Réalisateurs?

Komitet selekcyjny to 7 osób. Pracami kieruje od 2011 roku Edouard Waintrop, którego na stanowisko dyrektora wybrała francuska Gildia Reżyserów. To właśnie Gildia zainicjowała powstanie naszej sekcji w roku 1969. Anne Delseth zajmuje się kinem Ameryki Południowej, Arnaud Gourmelen kinem europejskim. Paolo Trotta to nasz specjalista od kina włoskiego oraz od filmów z rejonu Morza Śródziemnego. Susana Poveda zajmuje się kinem hiszpańskim. Benjamin Illos to specjalista od kina azjatyckiego.

Jaka jest twoja rola w procesie selekcyjnym?

Moim zadaniem jest preselekcja krótkich metraży. Zajmuję się tym samodzielnie, w ubiegłym roku obejrzałam ponad 1700 filmów. Wybrane przeze mnie filmy z tej puli przedstawiam całemu komitetowi selekcyjnemu i w ten sposób wybieramy wspólnie około 11 tytułów.

Czy wśród oglądanych przez ciebie filmów można wyróżnić jakieś tendencje? Czy są tematy, które pojawiają się w filmach z różnych regionów?

Oglądam produkcje z całego świata i taki temat wspólny zdarza się niezwykle rzadko. Jednak zawsze w filmach pojawiają się odniesienia do aktualnej sytuacji politycznej. W tym roku otrzymaliśmy wiele krótkich metraży o tematyce migracyjnej, z różnych krajów i były to niezwykle poruszające historie. Zawsze w zgłaszanych filmach pojawia sie też wątek związany z dorastaniem, jest też sporo komedii.

Czy krótkie metraże potrafią cię jeszcze czymś zaskoczyć?

Póki co jeszcze się nimi nie zdążyłam zmęczyć. Jednak trafia do nas niewiele filmów, które potrafią zaskoczyć. Wiele tytułów to na przykład próby opowiedzenia poprzez kino głośnej historii. Nie mogę być o to zła, wiele takich historii można oddać właśnie w krótkim filmie, bo mają jasny początek i zakończenie. Oczywiście nie znoszę filmów o niczym, w których opowiadana historia prowadzi nas donikąd. To częsty błąd pojawiający się w krótkich filmach, ale zapewne wynika to z tego, że w większości tworzą je debiutanci, którzy dopiero uczą się kina. Ale na przykład polskie filmy zawsze zaskakują mnie tym, jak znakomite są w nich zdjęcia.

Co w krótkich metrażach podoba ci się najbardziej? Jakie filmy zostają z tobą na dłużej, zapadają ci w pamięć?

Ważnym czynnikiem naprawdę jest zaskoczenie. Jak wspominałam, nie zdarza się ono jednak zbyt często. Bardzo lubię filmy prezentujące nowe twarze, na przykład gdy reżyser zatrudnia aktorów amatorów o wyrazistych rysach i dzięki temu film staje się mocniejszy. Najważniejsza w kinie wydaje mi się perspektywa reżysera. Chodzi o to, by twórca wiedział, dlaczego każe widzowi patrzeć właśnie na daną rzecz. By wiedział, jakie wrażenie chce wywrzeć na widzu, co chce stworzyć w jego mózgu. Ważna jest perspektywa bliska ludziom. Gdy widzę film reżysera z dużą wrażliwością na sprawy ludzkie, na sprawy społeczne to jest to coś niezwykle cennego. To często rzeczy, których nie potrafisz opisać, ale je po prostu czujesz. To sprawia, że w kinie śmiejesz się, może też płaczesz, ale przede wszystkim dużo myślisz po seansie. Ale może to być także coś bardzo subtelnego. To kwestia talentu. Kiedy inne osoby z komitetu selekcyjnego dzielą ze mną te odczucia to wiem, że mamy coś dobrego.

Z Laurence Reymond rozmawiała Marta Sikorska

28.06.2016