Rozmowa z Tanją Meissner

Podczas 6. edycji Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Off Plus Camera rozmawialiśmy z Tanją Meisner, szefową działu zakupów i sprzedaży międzynarodowej we francuskiej firmie Memento Films – agenta sprzedaży filmów Małgorzaty Szumowskiej i Pawła Pawlikowskiego.


PISF: Jak doszło do współpracy Memento Films z polską producentką Agnieszką Kurzydło?

 

Tanja Meissner: Poznaliśmy się przez francuskiego koproducenta, Marian Slot ze Slot Machine. Pokazała nam „Sponsoring” i powiedziała, że chciałaby nam przedstawić bardzo charyzmatyczną polską reżyserkę. Spotkaliśmy Małgorzatę Szumowską w Paryżu. Po przeczytaniu scenariusza zgodziliśmy się, że jest wyjątkową i pełną energii osobą. I od razu chcieliśmy z nią współpracować i zrobić coś z tym materiałem. Później poznałam również Agnieszkę Kurzydło.

 

Kiedy zaczyna się Pani współpraca z producentem?

 

To w głównej mierze zależy od projektu. Jeżeli już wcześniej z kimś współpracowaliśmy, zazwyczaj staramy się podtrzymać tą relację i brać udział w kolejnym projekcie już na wczesnym etapie developmentu. Chcemy kontynuować naszą współpracę z Małgorzatą Szumowską.

 

Bardzo często, jeżeli film jest debiutem, albo drugim filmem i nie odniósł zbyt dużego międzynarodowego sukcesu, nie został zauważony, wtedy jesteśmy ostrożni. Nie bierzemy zbyt wielu filmów. Jedną z cech Memento Films jest reprezentowanie niewielkiej liczby projektów. Chodzi tu o coś co nazywamy coup de coeur, o filmy, które są wyjątkowe i bardzo nam się podobają. Co roku do naszej oferty włączamy około 8 nowych filmów. To odróżnia nas od innych agentów sprzedaży, którzy decydują się na większą liczbę produkcji. Jeżeli chodzi o proces selekcji filmów jesteśmy czasami bardziej konserwatywni i angażujemy się np. w polską produkcję, realizowaną przez młodego reżysera.

 

Memento Films jest zagranicznym agentem sprzedaży filmu „W imię…” Małgorzaty Szumowskiej. Gdzie udało się Wam do tej pory sprzedać film? W jakich krajach będzie pokazany?


Film został bardzo dobrze odebrany dlatego, że Małgorzata potrafi opowiadać bardzo uniwersalne historie. Ma ogromne wyczucie nastroju. Podziwiam to w jej kinie. Dla nas jest jak nowy Kieślowski. Obecnie jest najbardziej utalentowanym polskim reżyserem. To naprawdę zaszczyt, że mogę z nią pracować. Myślę, że powodem, dla którego mogliśmy sprzedać ten film do wielu krajów jest to, że nie kładliśmy nacisku na to, żeby umieścić go w niszy gejowskiej, ale żeby znalazł się w grupie obrazów podejmujących kontrowersyjną tematykę polityczną. To na pewno miało wpływ na to, że film znalazł się w selekcji Berlinale i dzięki temu miał dobry start.

 

Po raz pierwszy film wejdzie na ekrany jesienią w Polsce. Później zobaczą go widzowie w innych krajach. Musimy więc jeszcze poczekać na reakcje widzów. Sprzedaliśmy „W imię…” do prawie wszystkich krajów europejskich, do Stanów Zjednoczonych. Trochę trudniej jest z krajami azjatyckimi. Pewnie ma na to wpływ tematyka związana z katolicyzmem. Czasami ciężko jest tam sprzedać filmy opowiadające historie związane z religią.

 

Dlaczego warto mieć zagranicznego agenta sprzedaży?


Jeżeli producent nie ma agenta sprzedaży, to wpływa to na zupełnie inne umiejscowienie filmu na rynku. Agent sprzedaży jest rodzajem filtra dla dystrybutorów, którzy kupują od niego filmy. Ufają nam. Wiedzą, że Memento Films stara się mieć rozpoznawalną ofertę. Mamy wielu wiernych klientów, którzy wiedzą dokładnie, jakich filmów mogą się od nas spodziewać. Kiedy jakiś film jest przez nas reprezentowany, jest to dla niektórych osób rodzaj preselekcji, a jeśli ktoś nie ma agenta sprzedaży, który cieszy się szacunkiem, uznaniem, wtedy jego film znika gdzieś w masie produkcji.

 

Myślę, że zdecydowanie trzeba znaleźć agenta sprzedaży, ale również zaakceptować to, że czasem film nie sprzeda się łatwo. Rynek filmów arthousowych może wchłonąć tylko pewną część filmów, dlatego, że widownia takich produkcji jest ograniczona. Co roku pojawia się wiele filmów, które odnoszą międzynarodowy sukces i wiele takich, które pojawiają się w innych krajach, ale czasami są zbyt lokalne i nie udaje się znaleźć dla nich odbiorców. Wtedy nie ma znaczenia, czy ktoś ma agenta sprzedaży, czy nie. Moim zdaniem agent sprzedaży nie dokona cudu i nie sprzeda filmu, który jest zbyt lokalny.

 

Czy Pani zdaniem „lokalność” filmu jest jego wadą?

 

Zawsze powtarzam, że czasami filmowcy popełniają błąd chcąc opowiedzieć zbyt uniwersalną historię. Chcą opowiedzieć historię miłosną, w której chcą przedstawić coś, co jest znane wszystkim, istnieje już w innych krajach, było już opowiedziane w każdej z kinematografii. Trudno jest zainteresować ludzi polskim filmem o miłości. Mamy takie same włoskie czy francuskie produkcje. Są w każdym kraju. Staram się zawsze motywować filmowców do znalezienia czegoś bardziej egzotycznego. Użyłam tego słowa, bo myślę, że opisuje to, co widownia lubi zobaczyć w filmach, które pochodzą z bardzo „dziwnych” krajów, jak na przykład Polska. Dziwnych w tym sensie, że nigdy nie widzieli żadnego filmu z Polski. Amerykańska publiczność nie wie o Polsce prawie nic. Tak samo w Korei. Oczekują, że zobaczą coś bardzo charakterystycznego dla danego kraju, coś co jest związane z jego historią, polityką, strukturą społeczną. Można w tych ludziach obudzić zainteresowanie egzotyką, sprawić, że będą chcieli się czegoś dowiedzieć. Nie ma tego, kiedy pokazuje się produkcje, które są zbyt uniwersalne.

 

Czy oprócz obrazów Małgorzaty Szumowskiej zna Pani filmy innych młodych, polskich reżyserów?


Niestety nie. Otrzymujemy tak wiele propozycji współpracy z całego świata, że nie jestem w stanie śledzić dokładnie, tego, co dzieje się w Polsce. W naszej firmie ktoś jest specjalistą od kina wschodnioeuropejskiego, ktoś od kina azjatyckiego. Dzielimy się obszarami, co oznacza, że dana osoba jeździ na targi koprodukcyjne i festiwale w części świata, którą się zajmuje. W Memento Films za Europę Wschodnią odpowiada Mariane Klotz. Polskie kino zna lepiej ode mnie. Muszę przyznać, że pomimo tego, że kino polskie jest interesujące, często brakuje mu tych 10 %, które umożliwiłyby mu podróżowanie. Dobrze by było, gdyby producenci filmów tych młodych twórców próbowali brać udział w targach koprodukcyjnych np. w Rotterdamie, Sarajewie, żeby spotykali się wieloma agentami sprzedaży, wieloma obcokrajowcami i rozmawiali z nimi o swoich projektach.

 

Co powinien zrobić polski producent, który chciałby współpracować z Memento Films?


To bardzo proste. Niech do nas napisze i opisze projekt, nad którym obecnie pracuje. Nie ma żadnej „dziwnej” drogi na skontaktowanie się z nami. Dobrze jest też wziąć udział w targach koprodukcyjnych. Zachęcamy wszystkich do tego. Tam możecie spotkać wiele osób, nie tylko z Memento Films. Macie okazję porozmawiać i zobaczyć jaki profil mają firmy, które zajmują się sprzedażą filmów.

 

Rozmawiała Paulina Bez

 

Strona Memento Films: international.memento-films.com.

22.05.2013