Rozmowa z Wielandem Speckiem

O kondycji polskiego kina i światowym dokumencie rozmawiamy z Wielandem Speckiem – kuratorem sekcji Panorama Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.

PISF: Podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego był pan przewodniczącym jury Konkursu Dokumentalnego, uczestniczył pan także w pokazach Doc Lab Poland. Jakie są pana wrażenia?

Wieland Speck: Niezbyt często uczestniczę w pitchingach i tego typu prezentacjach jak Doc Lab Poland, ponieważ zazwyczaj mam do czynienia z filmami już ukończonymi. Było to bardzo ciekawe doświadczenie. Podczas Berlinale oczywiście również organizujemy tego typu wydarzenia, ale wtedy nigdy nie mam czasu w nich uczestniczyć. Tutaj zauważyłem, że taka formuła sprawdza się znakomicie. Dodatkowo to okazja do zetknięcia się z nowym pokoleniem twórców. Kiedy byłem młodszy to sam próbowałem swoich sił jako filmowiec i widzę, że dziś jest dużo łatwiej wejść do branży. To jak spełnienie marzeń. Z drugiej strony trzeba powiedzieć też o tym, że dziś produkuje się znacznie więcej filmów i jest duża konkurencja. Więc są wady i zalety tego, jak dziś wygląda świat filmu. Rozmawiałem w Krakowie z osobami prezentującymi swoje projekty i  jest to znakomite doświadczenie. To coś, czego nie zastąpi nam Internet – możliwość bezpośredniego spotkania, żaden Skype czy inny komunikator nam tego nie da. To wspaniałe, że festiwale dają nam możliwość rozmowy twarzą w twarz.

Co ciekawi pana w filmie dokumentalnym? Jakie dokumenty pana interesują?

Jedną trzecią programu mojej sekcji Panorama Berlinale tworzą filmy dokumentalne. To około 16-20 tytułów każdego roku. Wkład pracy włożony w wynajdywanie filmów dokumentalnych jest niejednokrotnie większy niż w szukanie ciekawych fabuł. Dokumentów produkuje się dziś więcej niż filmów fabularnych, dziś ta produkcja jest też dużo łatwiejsza. Odkryć naprawdę dobre produkcje nie jest łatwo, ale gdy w końcu znajdziemy interesujące filmy to są one znakomite.

Filmy z szansą na dystrybucję kinową

Od lat 90. prezentujemy filmy dokumentalne, które naszym zdaniem mają szansę na pofestiwalową szeroką dystrybucję kinową – w Niemczech, Europie i na całym świecie. Muszę powiedzieć, że odnosimy na tym polu spore sukcesy. Oczywiście, nie wygląda to tak wspaniale, jakbym chciał, niemniej jednak m.in. dzięki naszym działaniom w repertuarze niemieckich kin te filmy się znajdują. Możesz iść na 20:00 do kina i zobaczyć film dokumentalny, co jeszcze 20 lat temu było nie do pomyślenia, wtedy dokumenty pokazywano tylko w telewizji. Wszystko idzie w dobrą stronę. Nie zapominajmy, że siłą filmu jest też moc zmiany, to sztuka z dużym potencjałem politycznym, a dokumenty często opowiadają o rzeczach bardzo ważnych.

Berlinale stoi za sukcesem chociażby takich twórców jak Joshua Oppenheimer czy Patricio Guzman, nagrodzony na ostatnim festiwalu za najlepszy scenariusz. Czy festiwal kreuje gwiazdy kina dokumentalnego?

My ich nie kreujemy, jednak zdecydowanie można powiedzieć, że umieszczamy ich w centrum zainteresowania. Potem ci twórcy stają się sławni i mam nadzieję, że konsekwencją tego są następne znakomite filmy. To nasza praca, ręka w rękę z twórcami. Jeśli trafię na film, który wiem, że jest dobry i który spodoba się zarówno widzom jak i ludziom z branży to bardzo dobrze dla tego tytułu, ale również dobrze dla festiwalowego programu. Mamy podobne cele, jak twórcy. Dystrybutorzy, kupując dany film mogą chcieć tylko zarobić na nim, ja chcę też po prostu pokazać go publiczności.

Czy polskie kino dokumentalne jest interesujące dla światowego widza?

Absolutnie tak. Polska jest jednym z krajów, których kinematografia w ostatnich latach staje się coraz szerzej znana i rośnie w siłę. Nie chodzi tylko o dokument, ale także film fabularny. W europejskiej branży filmowej dużo się narzeka, cały czas mówi się o kryzysie produkcji. Polska na tym tle wypada bardzo optymistycznie. Czuje się to także, gdy rozmawia się z osobami z Polski, które są tuż przed debiutem. Wiadomo, że nie jest łatwo pozyskać fundusze na film, choć paradoksalnie na rynku pojawia się coraz więcej pieniędzy. Ale jest też więcej filmowców. Mam przeczucie, że w Polsce będzie coraz więcej bardzo dobrego kina, również dzięki działaniom Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Jak podobało się panu spotkanie Doc Lab Poland?

To znakomite wydarzenie, zorganizowane w bardzo profesjonalny sposób. Podobne imprezy towarzyszą wielu festiwalom i Kraków jest na pewno wśród najlepszych. Wszyscy mówią po angielsku, świetnie. Ułatwia to twórcom kontakty i szersze zaistnienie. To język branży filmowej na całym świecie i muszę przyznać, że choć jestem Niemcem to sam dużo częściej w sprawach zawodowych rozmawiam po angielsku. O konkretnych tytułach nie chciałbym jednak mówić, nie chcę żadnego projektu specjalnie wyróżniać. Mam nadzieję, że przynajmniej z kilkoma projektami spotkamy się na ich dalszej festiwalowej drodze.

Rozmawiała Marta Sikorska

13.07.2015